Zorganizowane i uzbrojone grupy przestępcze, które praktycznie przejęły władzę w Donbasie, stają się coraz większym zagrożeniem dla samej Rosji. Wykreowane przez Kreml „władze” DNR i LNR zaczynają wymykać się Putinowi spod kontroli – pisze The New York Times.
Gazeta przypomina, że w celu imitacji „autentycznych lokalnych władz” Donbasu i stworzenia sił zbrojnych separatystów Putin zastosował metodę wypróbowaną wcześniej w celu stłumienia powstania w Czeczenii.
Masowo werbowano i finansowano lokalne grupy przestępcze, bezrobotnych, ludzi z marginesu społecznego, uzupełniając ich rosyjskimi najemnikami, wypuszczonymi z więzień przestępcami z Rosji i rosyjskimi ekstremistami, np. Kozakami.
Z czasem jednak lokalni watażkowie usamodzielnili się – chętnie brali rosyjskie dotacje i uzbrojenie, ale znaleźli też niezależne źródła utrzymania – handel bronią, narkotykami, alkoholem, pobieranie haraczu za przejazd na posterunkach, zabór samochodów, sklepów, całych sieci handlowych, masowe zajmowanie domów porzuconych przez cywilnych mieszkańców, a ostatnio nawet napady na własne banki.
Warto przypomnieć, że od początku wojny z Rosją na Ukrainie odnotowano 1,3 mln wewnętrznych uchodźców, a do Rosji uciekło 700 tys. ludzi. Mienie i nieruchomości, które ci ludzie zostawili, to dla separatystów prawdziwa „żyła złota”.
Obecnie grupy przestępcze w Donbasie całkowicie zdominowały lokalne władze, marginalizując i niszcząc autentyczne „prorosyjskie elity”, które istniały w Donbasie jeszcze od 1991 roku. Miejscowi komuniści już obecnie są z władzami separatystów w stanie faktycznej wojny, podobnie jak rosyjscy Kozacy czy przyjezdni z Rosji ekstremiści kierujący się motywacją polityczną.
Tymczasem zorganizowana przestępczość z Donbasu zaczyna się już przelewać na terytorium w Rosji. W samym tylko Obwodzie Rostowskim, który stanowi główne rosyjskie zaplecze do działań na Ukrainie, przestępczość wzrosła w pierwszych 4-ch miesiącach br. o 23 proc. – wynika z policyjnych statystyk.
Rosyjskie służby, przyzwyczajone do ścisłej subordynacji, są poważnie zaniepokojone szybkim wzrostem liczby doskonale uzbrojonych i pozostających poza jakąkolwiek kontrolą grup wzdłuż swojej południowo – zachodniej granicy.
Starając się opanować sytuację rosyjski Specnaz zlikwidował już kilku lokalnych watażków, próbujących uprawiać własną politykę, m.in. Aleksandra Biednowa „Batmana” i Alekseja Mozgowoja. Na ich miejsce pojawiają się jednak nowi.
Aby zachować kontrolę Kreml coraz liczniej zastępuje też lokalne oddziały separatystów własnym regularnym wojskiem, udającym „miejscowych” lub „najemników”. Według szacunków władz ukraińskich, już obecnie 60 proc. sił zbrojnych separatystów stanowią faktycznie rosyjscy wojskowi.
Problem w tym, że pozostałych 40 proc. zastąpić się raczej nie da, jeśli Putin chce zachować jakiekolwiek pozory autentyczności rebelii w Donbasie i uniknąć przekształcenia jej w regularną wojnę rosyjsko – ukraińską.
I podobnie jak w przypadku Ramzana Kadyrowa w Czeczenii, nad którym Putin utracił już całkowicie kontrolę, tak teraz zaczyna tracić kontrolę nad separatystami w Donbasie – ocenia The New York Times.
Kresy24.pl
2 komentarzy
PutlerMongoł
10 czerwca 2015 o 12:42Oby rak, którego zasiała Rosja na Ukrainie zżarł ją samą. Kto sieje wiatr zbiera burzę, a kto mieczem wojuje od miecza ginie. Oby Rosja jak najszybciej o tym się przekonała.
rene
10 czerwca 2015 o 13:19Czekałem na takie wiadomości . Wszelkie dłuższe przerwy w walkach generują masowy wzrost przestępczości . A na terenach gdzie władzę ma ten kto ma karabin ….. jest jak możemy przeczytać .