„Polska Szkoła w Grodnie padła. Odwołano zajęcia. Nie, to nie jest kwarantanna. Po prostu nie ma komu pracować. Zachorowania wśród administracji, nauczycieli, sprzątaczek, stróży i oczywiście uczniów”, napisał na Facebooku Andrzej Poczobut.
Działacz polskiej mniejszości na Białorusi twierdzi, że przeprowadzone testy na obecność koronawirusa nie u wszystkich potwierdziły obecność patogenu, ale jak podkreśla, te budzą poważne wątpliwości;
„Nie u wszystkich testy potwierdzają #coronavirus. Zresztą te testy budzą wiele wątpliwości, ale to osobna historia. Masowe rozprzestrzenianie się zapalenia płuc nie pozostawia wątpliwości z czym mamy do czynienia”, pisze Poczobut.
Ale to, co szokuje najbardziej to fakt, że mimo kolejnych przypadków zachorowań, lokalne władze ani myślą o wprowadzeniu kwarantanny w szkole, narażając pracowników i młodzież szkolną na utratę zdrowia.
Tymczasem w białoruskich szkołach trwają teraz (zgodnie z planem) egzaminy końcowe, w polskiej szkole w Grodnie również.
„Próżno jest wzywać do sumienia białoruskich urzędników”- pisze Poczobut.
Jak zauważa, działania władz Białorusi podpadają pod paragraf Kodeksu Karnego.
Związek Polaków na Białorusi apelowało o wprowadzenie nauki zdalnej do końca roku szkolnego zaraz na początku wybuchu pandemii. ZPB swoją działalność prowadzi obecnie przez internet i stara się, by podległe mu szkoły także pracowały online.
oprac. ba na podst. Facebook.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!