Artykuł zatytułowany „Przeciw polskiemu frontowi” pochodzi z organu Armii Czerwonej „Front rewolucyjny” wydawanego w Charkowie, numer datowany na 15 lipca 1921 roku.
Ciekawym zapewne będzie spojrzenie na fragment tamtych zmagań z punkt widzenia sowieckich politruków. Różni się nieco od punktu widzenia historyków polskich i zapewne wielu Czytelników zechce go porównać z polskimi źródłami.
Oprócz czysto wojskowego opisu sytuacji pełny był bolszewickiej agitki, ale tę zdecydowaliśmy Czytelnikom oszczędzić.
oprac. JM
Tym kończą się pańskie knowania
Przeciw polskiemu frontowi
25 kwietnia, gdy wszystkie przygotowania były już ukończone, polscy panowie rozpoczęli ofensywę na całym froncie. Piłsudski swoją główną grupę uderzeniową składająca się 7 dywizji skierował do rejonu Fastów-Kijów. Druga grupa w składzie 3 dywizji była skierowana w kierunku na Odessę.
Wszystkie polskie oddziały przewyższały nas pod względem liczebnym kilkakrotnie; były dobrze zaopatrzone w środki techniczne, karabiny maszynowe, aeroplany i samochody pancerne. Wszystko to zapewniło panom „olśniewające” powodzenie w ciągu pierwszych tygodni ofensywy. W dniu 15 maja Polacy osiągnęli swoje maksymalne powodzenie; można było wyczuć, że pierwszy nacisk już słabnie. Polacy przystąpili do przygotowania drugiego uderzenia w celu opanowania bobrińskiego węzła kolejowego, Kiernienczuga itd., oraz uderzenia na Odessę, ażeby umożliwić w ten sposób wykonanie zasadniczego planu okupacji Ukrainy.
Dowództwo Południowo-Zachodniego frontu z największym spokojem przygotowało się do kontruderzenia i ściągało świeże siły. Kwestia była skomplikowana. Trzeba było, albo najpierw zlikwidować główną grupę przeciwnika, która się zagalopowała w rejonie Kaniów – Czerkasy – Kijów, albo od razu zdecydować się na strategiczne przełamanie polskiego frontu. Pierwsze rozwiązanie było łatwiejsze i gwarantowało zajęcie baz większego wysiłku Kijowa oraz odrzucenie Polaków od Dniepru. Drugi plan – głębokiego strategicznego manewru w celu schwytania trzeciej polskiej armii (stacjonującej wokół Kijowa) w pułapkę, zniszczenia jej, lub przynajmniej takiego poturbowania, żeby przestała być niebezpieczną – był bardzo ryzykowny i groził niepowodzeniem. Mimo wszystko dowództwo frontu zdecydowało się na uderzenie o wymiarze strategicznym – przełamanie polskiego frontu w rejonie Humania w kierunku na Żytomierz i odcięcie przeciwnika przez manewr pomocniczy od Korostenia, w celu przecięcia linii kolejowej Kijów – Korosteń. Plan był nadzwyczaj śmiały, doskonale pomyślany pod wzglądem strategicznym, a przy wytrzymałości oddziałów i dobrem kierownictwie zapowiadał też świetne rezultaty w polu.
Polski Sztab Generalny, dobrze poinformowany o naszych ruchach, nie przewidział jednak tego, co przygotowało mu dowództwo armii czerwonej.
Sztab Generalny Piłsudskiego przygotowywał się do kolejnego uderzenie w rejonie Tarszcza – Mironówka, które miało sparaliżować zamierzoną operacją pierwszej armii konnej Budionnego. To drugie polskie uderzenie spóźniło się o tyle, że oprócz opanowania na kilka godzin dwóch stacji kolejowych w okolicy Mironówki i wysadzenia toru oraz kilku mostów, nie dało panom nic.
Rój kul wzmacnia komunę. Towarzysze pod obstrzałem siły potroimy!
28 maja rozpoczęło się wykonanie naszego planu przełamania polskiego frontu. Przeszliśmy do ofensywy na całym froncie. Główne operacje były tak dobrze zamaskowane, że Polacy połknęli haczyk, rzucony im przez nas pod Kijowem. Przyjmując naszą demonstrację za główną ofensywę, Polacy nie tylko nie zwrócili uwagi na okolice Humania, lecz wierzyli ślepo, że ich grupa uderzeniowa Biała Cerkiew – Taraszcza osiągnie takie same sukcesy jak na początku ofensywy. Prawdopodobnie w nadziei, że strojni polscy ułani i huzarzy z łatwością dadzą sobie radę z jazdą czerwoną, Polacy nie przerwali nawet swoich zaczepnych działań w rejonie Gopsina aż do Dniestru. Piechocie i jeździe polskiej udzielono specjalnych wskazówek jak walczyć z naszą jazdą. Nasza operacja rozwijała się tak szybko, a uderzenie było tak piorunujące, że dało w swych skutkach głębokie przełamanie polskiego frontu, które groziło pogromem dwóch armii polskich. W przeciągu 10 dni oddziały nasze przeszły wśród walk 350 km., od linii wyjścia, i 9 czerwca opanowały Żytomierz.
W tym samym czasie grupa uderzeniowa, sforsowawszy Dniepr w rejonie ujścia Prypeci oraz Gornostajpola, wyszła na linię kolei Kijów – Korosteń, zajmując stacje Borodlina i Irsza i odcinając wrogowi ostatnią drogą odwrotu.
Położenie przeciwnika było rozpaczliwe. Na głównym kierunku naszej ofensywy stojąca naprzeciwko druga armia polska została rozbita przez naszą jazdę i rozproszyła się we wszystkich kierunkach.
Trzecia polska armia (w rejonie Kijowa) została otoczona z południa i północy.
Sytuacja szóstej armii polskiej (w rejonie Podolska) stała się bardzo niebezpieczna i groził jej los trzeciej armii.
Polskie dowództwo zrozumiało to wreszcie i zarządziło środki nadzwyczajne w celu uratowania swoich sił pod Kijowem.
Polskie dowództwo musiało ściągnąć swoje siły ku linii kolejowej Kijów – Korosteń i, ubezpieczając się z północy, wycofać się wszystkimi siłami w okolice Korostenia.
Z rozkazu polskiego dowództwa, widać, że przeciwnik miał zamiar sparaliżować nasze przełamanie, przerzucając swe siły z szóstej armii na Berdyczów – Koziatyń – Tietierew. Uderzenie to było spóźnione. Swój plan odwrotu trzecia polska armia mogła wykonać tylko częściowo.
Walczymy z pańskim rodem, a nie z polskim, pracującym narodem
1 komentarz
observer48
10 listopada 2018 o 17:21Cóż, dokładnie w miesiąc po dacie publikacji tej agitki Bolszewicy rwali spod Warszawy, gdzie pieprz rośnie.