Czarne chmury zbierające się nad Bliskim Wschodem nie wróżą też najlepiej krajom Europy Wschodniej i Zakaukazia. Choć te nie pozostają częścią głównej areny sporu, jednak z racji geograficznego położenia mogą łatwo i szybko odczuć jego negatywne konsekwencje. Lecz przesunięcie się osi konfliktu między Kremlem a Waszyngtonem na południe może także przynieść czasowe odprężenie.
Eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie i jego potencjalny przyszły zakres jest dziś trudny do przewidzenia. Jak też bliższe i dalsze konsekwencje polityczne. Choć projektowany głównie w mediach społecznościowych obraz trzeciej wojny światowej należy traktować w kategoriach „ludowej politologii”.
Przekształcenie się obecnego spięcia na linii Teheran-Waszyngton w otwartą interwencję Amerykanów w Iranie pozostaje wydarzeniem, któremu trzeba nadać status potencjalnie możliwego. Raczej jednak nie w amerykańskim roku wyborczym.
Prezydent Trump nie mógłby takiej interwencji wygrać szybko i bezboleśnie, dlatego nim nie uzyska reelekcji nie może sobie pozwolić na zbyt wiele. Jednak przyszły rok może być początkiem, o ile nie zajdą znaczne zmiany, przygotowań do wojny. Z perspektywy globalnej strategii geopolitycznej wyeliminowanie Iranu jako sojusznika czy też narzędzia w polityce Moskwy i Pekinu, może w pewnym momencie kalkulować się USA bardziej niż wszystkie przewidywane, i nieprzewidywane, koszty.
W najbliższym miesiącach raczej do czynienia będziemy mieli z wzajemną wymianą ciosów. I w tym przypadku kluczowa będzie odpowiedź na pytanie o przyszłość wpływów dwóch rywali w Iraku. Kraj ten jest obecnie języczkiem u wagi. Iran od wielu lat umacniał swoją pozycję, wspierając, ale też w bardzo dużym stopniu uzależniając od siebie rząd w Bagdadzie. Istotne pozostają, mniej lub bardziej otwarcie, sterowane przez Irańczyków jednostki wspierające regularną armię Iraku, notabene często nie gorzej uzbrojonych niż oficjalne siły wojskowe.
Tym właśnie zajmował się zabity przez Amerykanów Sulejmani. To właśnie tzw. szyickie ludowe siły były głównie odpowiedzialne za zwalczanie w 2018 r. i 2019 r. sił kurdyjskich z północnego Iraku walczących o niepodległość regionu czy ofensywę przeciw Państwu Islamskiemu. Nie mniej ważne są relacje ekonomiczne.
Jednak nie oznacza to, że Irak jest łatwym kąskiem dla Iranu. Zbyt otwarta próba podporządkowania sobie tego kraju może Iran niemało kosztować. Nie tylko sunnici z środkowego Iraku i Kurdowie z północy przyjęliby to wrogo, ale też wielu szyitów z południa mogłoby podnieść anty-irańską rebelię. Zacieśnianie się irańskiej obręczy nad Bagdadem może być odebrane przez czujących się prześladowanymi irackich sunnitów tylko w jeden sposób.
Nie można zapominać, że terrorystyczne „państwo islamskie” miało właśnie wśród nich swoich pierwszych i często najwierniejszych sojuszników. Jeśli rezolucja irackiego parlamentu żądająca usunięcia się Amerykanów stanie się faktem suwerenność Iraku może być poważnie zagrożona.
Nie można zapominać też o wrogim nastawienie do Teheranu wpływowego duchownego z Basry, al-Sadra, który był gotów szukać sojuszników przeciw swoim szyickim, jakby nie było, braciom w sunnickie Arabii Saudyjskiej.
Jak na próbę zagarnięcia Iraku może zareagować sama Arabia Saudyjska? Należy pamiętać, że już dziś toczy się między Teheranem a Rijadem jednak tzw. zastępcza wojna: mianowicie w Jemenie, w którym jednak Saudowie nie odnieśli zwycięstwa. Nie da się jednak wykluczyć, że kolejnym polem walki może stać się właśnie Irak.
Jak narastający spiralnie konflikt na Bliskim Wschodzie może się odbić na krajach Europy Wschodniej (głównie Ukrainie i Białorusi) oraz Kaukazu?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba wziąć pod uwagę kilka kluczowych czynników:
- Bliskość geograficzną – szczególnie w przypadku południowego Kaukazu, którego kraje mogą być bezpośrednio zagrożone, jeśli nawet w jakiś warunkach otwarcie uwikłane w konflikt militarny.
- Zaangażowanie w działania wojenne lub wyłącznie polityczne Rosji i jakie skutki może to przynieść dla jej sąsiadów. Czy takie zaangażowanie będzie sprzyjać złagodzeniu kursu czy przeciwnie Kreml nasili naciski na sąsiednie kraje?
- Politykę Waszyngtonu, który – jeśli będzie to konieczne, będzie musiał wycofać się ze znacznego zaangażowania w Europie Wschodniej (szczególnie ze wsparcia dla Kijowa) oraz południowego Kaukazu (szczególnie Gruzji)
Kaukaz
Relacje trzech krajów położonych na terenie południowego Kaukazu – Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu – z Iranem pozostają zasadniczo podobne. Jest to postawa czujnej neutralności. Od lat większe napięcia występują na linii Azerbejdżan-Iran, w grę wchodzi tu kwestia irańskich Azerów, rywalizacja ekonomiczna oraz o granice na Morzu Kaspijskim.
Baku więc w przypadku ewentualnego konfliktu na większą skalę pozostanie neutralny, choć raczej życzliwy dla Zachodu, nie należy się jednak spodziewać jego większego zaangażowania; geopolityczne położenie między Rosją a Iranem wyklucza, aby wykazał się on większą aktywnością.
Oczywiście pamiętać trzeba o wzajemnych animozjach między krajami kaukaskimi. Nowy rząd w Armenii wyłoniony po ostatnich protestach, choć utworzony przez środowiska, które w przeszłości starały się dystansować od Moskwy, z racji sporów z Azerami, poczucia izolacji, nie jest wstanie dokonać zasadniczego zwrotu w polityce zagranicznej. Armenia liczyła na to, że po 2015 r. gdy – jak potem okazało się tylko na chwilę, zostały zniesione sankcje wymierzone w Iran, stanie się ona dla Teheranu naturalnym partnerem gospodarczym. Podobnie na otwarcie się rynku irańskiego mogli liczyć Gruzini.
Poza ekonomicznymi następstwami zaostrzenie konfliktu między Iranem a Zachodem to przede wszystkim zwiększony nacisk Rosji, szczególnie na Armenię i Gruzję, które to oba kraje Moskwa może łatwo politycznie i militarnie szantażować (oczywiście za sprawą separatystycznych republik). Jeśli Rosja będzie chciała się bezpośrednio zaangażować i wspierać militarnie Iran Kaukaz stanie się obszarem bezpośrednich nacisków.
Jeśli Waszyngton będzie chciał z kolei współpracę rosyjsko-irańską osłabiać to oczywiście będzie starać się wciągać do swojej polityki lokalne państwa. O co jednak może być trudno, najbardziej dotychczas pro-zachodnio nastawiona Gruzja, po licznych doświadczeniach z niedalekiej przeszłości nie będzie chętna na tak jednoznaczne wspieranie polityki Waszyngtonu.
Dla Rosji ważne może być przede wszystkim zabezpieczenie infrastruktury. Od lat – pomimo licznych zadrażnień, w planach istnieje otworzenie połączeń drogowych przebiegających przez okupowane terytoria Abchazji i Cchinwali (Osetii Południowej), na czym szczególnie zależy Armenii.
Ukraina i Białoruś
Ukraina i Białoruś nie są zagrożone bezpośrednimi następstwami działań wojennych. W przypadku obu krajów zasadniczą kwestią jest jak bardzo sprawy Bliskiego Wschodu będą absorbować Kreml. Oraz czy w jego strategii przeważy potrzeba porozumienia się z Kijowem i Mińskiem, czy przeciwnie Moskwa zdecyduje się, że przed zwiększonym zaangażowaniem się na południu, musi ona „ostatecznie” rozwiązać sprawy z oboma sąsiednimi republikami.
Zaskakiwać może choćby łatwość z jaką Rosja zaakceptowała nowy pięcioletni kontrakt gazowy z Ukrainą, nie wykorzystując tego tematu do nacisków na Kijów. Choć w przypadku Białorusi temat gazu i ropy jest ewidentnie wykorzystywany jako środek nacisku. W przypadku Ukrainy przeważył fakt, że Rosja nie mogła pogarszać swoich relacji z zachodem, do którego gaz płynie z Rosji obficie nie tylko przez Ukrainę, ale przez nowe połączenia uruchomione w tym roku (Turkish Pipes).
Mogłoby to wskazywać na chęć złagodzenia kursu i powolne wycofywanie się z konfliktów na Ukrainie nie rokujących żadnych politycznych korzyści (jak coraz mniej sensowne utrzymywanie przy życiu DRL i ŁRL). Drugim czynnikiem, który może determinować sytuację Ukrainy i Białorusi to polityka Waszyngtonu.
Na razie w przypadku Białorusi nie ma przełomu, choć pamiętać należy, że USA ma długą tradycję wspierania gorszych niż Łukaszenkowski reżim, jeśli było to w jego interesie. Pytanie czy Łukaszenka czuje się już czy jeszcze nie realnie zagrożony przez „integracyjne” posunięcia Moskwy. I gdzie będzie szukać ewentualnej przeciwwagi.
Ukraina z kolei za obecnych rządów nie zaryzykuje przesunięcia się na pozycję „neutralną” jaką oficjalnie zajmowała za rządów Wiktora Janukowycza. Nawet liczne pozytywne zachęty ze strony Moskwy nie powinny omamić Kijowa na tyle, by ten zrezygnował ze wsparcia USA. A Waszyngton w przypadku zaognienia się sytuacji na Bliskim Wschodzie będzie traktować Ukrainę jako geopolityczne zabezpieczenia, kraj, za pomocą którego będzie mógł blokować aktywność Rosji.
Łazarz Grajczyński
Autor jest dziennikarzem, specjalizującym się w polityce międzynarodowej i kwestiach bezpieczeństwa, współpracował m.in. z Radiem Poznań, portalami Jagiellonia.org, Kresy24.pl, Centrum Schmpetera i Blasting News
fot. khamenei.ir, CC BY 4.0
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!