2 września 2023 roku Aleksander Łukaszenka doścignął Józefa Stalina. Tego dnia mija 10 635 dni od pierwszej inauguracji Łukaszenki 20 lipca 1994 roku. Tyle samo upłynęło od 21 stycznia 1924, kiedy zmarł Lenin, do 5 marca 1953, kiedy Stalin odszedł ze świata – zauważa Siarhiej Naumczyk na portalu Svaboda.org.
Autor porównuje białoruskiego dyktatora do Stalina, jednego z największych zbrodniarzy znanych ludzkości w całej historii cywilizacji. Jak pisze, żadna „industrializacja”, żadne „zwycięstwa” i „odbudowa gospodarki narodowej” nie są nic warte w porównaniu ze straconymi milionami, z dziesiątkami milionów złamanych ludzkich losów. To nie Stalin rozpoczął bolszewicki terror – zrobił to Lenin. Ale to Stalin nadał mu gigantyczne rozmiary.
Naumczyk porównuje podejście dyktatorów do kultury narodowej, gospodarki, stylu sprawowania władzy. Ale najważniejsze, co łączy Łukaszenkę i Stalina, to stosowanie represji i sianie strachu w społeczeństwie.
„Nie sposób idealizować stosunku Stalina do kultury białoruskiej – wystarczy przypomnieć Noc Rozstrzelanych Poetów, podczas której zginęło ponad 130 przedstawicieli białoruskiej elity intelektualnej (10.1937 – red.). A stosunek dzisiejszego rządu do kultury narodowej znacznie bardziej przypomina czasy stalinowskie niż lata stagnacji. Znaczna część białoruskich twórców – pisarzy, artystów, aktorów – przebywa na przymusowym wygnaniu, wiele ich książek uznano za ekstremistyczne” – pisze Naumczyk.
Dziennikarz Radia Svaboda przypomina, że reżim Łukaszenki od samego początku (niebawem 30 lat) trzyma się na prymacie silnego tłumienia przeciwników politycznych (porwania i zabójstwa opozycji – red.) Podkreśla jednak ostatnie trzy lata represji, które przyjęły skalę niespotykaną w najnowszej historii Białorusi i co ważne, nie są to już represje wobec działaczy opozycyjnych wyłącznie, ale wobec społeczeństwa, które nie chce być zniewolone.
„Jeśli chodzi o strach wywołany przez reżim poza granicami państw, jest różnica. Stalin zginął, gdy ZSRR rzeczywiście wywołał strach na świecie – bezwzględność, z jaką radzieccy marszałkowie złożyli miliony istnień ludzkich na polach bitew, była wciąż świeża w pamięci i nie było wątpliwości, że władca Kremla nie zawahałby się naciskać przycisk nuklearny.
Image Łukaszenki u społeczności międzynarodowej jest niegodny pozazdroszczenia, najbardziej jaki może sobie wyobrazić osoba u progu trzeciej dekady swoich rządów. Obecność broni nuklearnej, która na logikę powinna budzić strach, w rzeczywistości wywołuje kpinę. Próbom zastraszenia sąsiadów atakiem atomowym towarzyszą komentarze, że realne możliwości Łukaszenki są równe lub nawet mniejsze niż jakiegoś majora, do którego obowiązku należy wciśnięcie przycisku atomowego.
Upadek gospodarki, kryzys społeczny, katastrofa demograficzna, zniszczenie kultury narodowej – to nie jest pełna lista tego, co nazywają komentatorzy, mówiąc o rezultacie prawie trzydziestu lat sprawowania władzy przez Łukaszenkę. Co można do tego dodać? Tylko jedno: w statusie suwerennego państwa Białoruś nigdy nie była tak bliska utraty niepodległości, jak w trzydziestym roku panowania człowieka, który kładąc rękę na Konstytucji z „Pogonią” na okładce i stojąc pod biało-czerwono-białą flagą, przysięgał ją chronić”.
ba za svaboda.org
1 komentarz
Dariusz
4 września 2023 o 10:35Sprostowanie. Skoro właśnie dobiega data trzydziestu lat rządzenia przez dyktatora, to nie „… u progu trzeciej dekady..” tylko u progu czwartej.