Mamy problem z kolejnymi produktami spożywczymi z Ukrainy, które w nadmiarowym stopniu wchodzą na nasz rynek – powiedział Krzysztof Ciecióra, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi w zakończonym już spotkaniu Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa UE. Polityk podkreślił, że ma „ogromne obawy przed destabilizacją polskiego rynku” w obliczu wzmożonego importu ziemniaków.
„Mamy świadomość tego, że sytuacja w Ukrainie jest trudna. Natomiast warto podkreślić, że tranzyt chociażby przez Polskę jest rekordowy, jeśli chodzi o zboże z Ukrainy”
– zaznaczył Ciecióra w trakcie trwania spotkania przedstawicieli krajów członkowskich zasiadających w Radzie ds. Rolnictwa i Rybołówstwa UE.
Wiceminister odniósł się także do nowego problemu, jaki jest odczuwalny na polskim rynku. W jego opinii poza zbożem i owocami, które wcześnie docierały do Polski z Ukrainy, teraz masowo importowane są ziemniaki.
„Natomiast my mamy problem z kolejnymi produktami spożywczymi, które w nadmiarowym stopniu wchodzą na nasz rynek. Teraz chociażby pojawia się problem z ziemniakiem, który pojawia się naszym rynku, a który jest ściągany z Ukrainy. Mamy ogromne obawy odnośnie tego, czy to nie będą kolejne symptomy destabilizacji naszego rynku”
– dodał polityk.
– Każdy liczący się dla Polski produkt rolny, zboże, rzepak, cukier czy owoce miękkie, będzie problemem w kontekście potencjału ukraińskiego rynku rolnego. Ziemniaki też zaliczają się do tej grupy. Bez uregulowania sprawy na poziomie unijnym każdy taki produkt będzie dla nas problemem
– uważa Artur Balazs, minister rolnictwa w latach 1999-2001.
Zdaniem byłego polityka problemem jest też fakt, że komisarz Unii Europejskiej ds. rolnictwa nie uświadomił Komisji Europejskiej konsekwencji otwarcia unijnego rynku na produkty z Ukrainy.
Eksperci są zgodni co do jednego: konkurencja między ukraińskimi a polskimi rolnikami jest nieuczciwa. Zwracają uwagę, że trudno o inną ocenę sytuacji w obliczu braku konieczności spełnienia wyśrubowanych unijnych norm jakościowych przez ukraińskie produkty.
– Produkcja w Ukrainie jest dużo tańsza, ponieważ nie ma aż tak dużych ograniczeń. Dla Polski będzie to stałym problemem
– twierdzi Balazs.
Telenowela z „zalewaniem” Polski przez kolejne ukraińskie produkty w roli głównej zdaje się nie mieć końca.
Zaczęło się od zboża, ale przecież nasi sąsiedzi produkują też mleko, mięso, warzywa. I to wszystko będzie nas „zalewało”, bo nie da się wygrać z kimś, kto produkuje w standardzie nieunijnym
– podkreśla Marcin Sobczuk, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego, członek Stowarzyszenia Oszukana Wieś.
RTR na podst. money.pl, .interia.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!