„To białorusko – ukraiński spisek przeciwko Rosji”, „Państwo Związkowe Rosji i Białorusi rozpadło się w Kijowie” – w tym duchu piszą rosyjskie media komentując spotkanie prezydentów Łukaszenki i Poroszenki, do którego doszło w dniach 20–21 lipca w Kijowie.
Portal „Wolna prasa” redagowany przez znanych rosyjskich publicystów spod znaku „Czarnej sotni” Siergieja Szargunowa i Zachara Prilepina opublikował materiał pt:
„Związek Białorusi i Rosji rozpadł się w Kijowie”.
„Niestety, Rosja w relacjach z Białorusią może się okazać w takiej samej sytuacji, jak swego czasu z Ukrainą. Byliśmy pewni, że wszystkie te kulturowe, językowe i historyczne więzi pokrewieństwa, są potężną przeciwwagę dla jakiegokolwiek nacjonalizmu. Byliśmy pewni, że nie musimy robić nic na szczeblu politycznym, aby utrzymać naszych partnerów w rosyjskiej orbicie. Ukraiński przykład pokazuje, że takie myślenie było błędne. Teraz powtórzenie tego scenariusza na Białorusi jest jak najbardziej możliwe. Zwłaszcza, że władze białoruskie wzięły kurs – jak najdalej od Rosji”- twierdzi cytowany przez portal dyrektor Centrum Badań Społeczeństwa Kryzysowego na moskiewskim Uniwersytecie im. Łomonosowa Maksim Wilisow.
„Jeśli poczytacie sobie białoruskie podręczniki do historii, to przekonacie się, że tam nie ma nic, co wskazywałoby na przywiązanie białoruskiej państwowości do rosyjskiej. Tam wybijana jest historia Wielkiego Księstwa Litewskiego. A wszystko inne – to Białoruś w imperium rosyjskim, a następnie w Związku Radzieckim, i wreszcie odrodzenie państwowości. Kiedy młodzież wychowana na takiej ideologii dochodzi do władzy, nie przyjmie już Rosji jako naturalnego partnera i sojusznika. Wręcz przeciwnie”- kontynuuje Maksim Wilisow.
„Poroszenko stanie się europejskim „grabarzem” Łukaszenki
„Prezydent Białorusi, niczego nie podejrzewając doszedł do bardzo niebezpiecznego punktu, pozwalając swojemu ukraińskiemu przyjacielowi marzyć o bliższej współpracy, a nawet o nowej roli dla Mińska w europejskim losie. Choć wielce prawdopodobne jest, że Aleksander Łukaszenka po prostu uprawiał w Kijowie te swoje igraszki” – pisze „Przegląd Polityczny”.
„Farsa czystej wody, zwłaszcza jeśli pamiętamy, że Poroszenko został wyrzucony na europejski geopolityczny śmietnik. Ale kiedy takie małe rzeczy zmuszały prawdziwego patriotę Majdanu do rezygnowania z marzeń? Szczególnie Poroszenko robi teraz wszystko, żeby przynajmniej trochę podnieść swoje sięgające dna rankingi, i zademonstrować swoje znaczenie, choćby dla własnego stada” – napisał niejaki Jurij Makarenko.
„Łukaszenka wystawił pierś do obrony Kijowa przed „agresją ”
Artykuł pod takim tytułem publikuje czarnosecińska agencja „Regnum”.
„Na konferencji prasowej podsumowującej swoją oficjalną wizytę na Ukrainie, prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka mówił o bliskości Białorusinów i Ukraińców, o ich pokrewieństwie i więzi historycznej, zapewniając między innymi gościnnego gospodarza, że jakakolwiek agresja ze strony bratniej Białorusi Ukrainie nie zagraża, i grozić nie będzie. O tym, czy gwarancje, że agresji nie będzie wynikają z tego, że nikt jej nie planuje, czy dlatego, że „baćka”, i białoruski naród nie pozwoliłby na to, wybitny gość przemilczał.
Przedstawił warianty i pozwolił postawić kropkę nad „i” w tej kwestii według własnego uznania. Dla normalnej świadomości, nie obarczonej kompleksem „Majdanu” i „ATO”, dokonanie wyboru na rzecz „zero agresji” nie stanowi problemu. Ale dla kijowskich władz wybór czegoś innego, za wyjątkiem rzekomo wiszącej nad Ukrainą groźby agresji ze strony Rosji jest nie tylko niezwykle trudne, ale w ogóle prawie niemożliwe”.
„Kogo Łukaszenka przytula mocniej – Poroszenkę czy Putina?”
To pytanie zadaje publicysta „Rosbalt”. „Jest oczywiste, że takie zachowanie Aleksandra Grigoriewicza może powodować zgagę na Kremlu, ale jemu to akurat nie przeszkadza. Co więcej, zapewnił on również Poroszenkę, że Ukraińcy mogą liczyć na Białorusinów: „Jeśli jesteśmy w stanie coś zrobić dla naszej Ukrainy, będziemy to robić”.
Zastanawiam się tylko, co chce robić? Oczywiście nie nazwał on Federacji Rosyjskiej „agresorem”, nie zadeklarował się też białoruski przywódca jako „dodatkowy rozjemca”, choć nie zawahał się pochwalić za zaproponowanie Mińska jako stałej platformy dla dla negocjacji w sprawie rozwiązania konfliktu w Donbasie”.
„Spisek przeciwko Rosji”
Pod takim tytułem publikuje gazeta „Moskowskij Komsomolec” artykuł pochodzącego z Białorusi ekperta Wyższej Szkoły Handlowej Dmitrija Bałkuńca.
Ekspert roztacza na łamach gazety absolutnie fantastyczną wizję spotkania przywódców Ukrainy i Białorusi. Jego zdaniem Łukaszenka i Poroszenko dogadali się, że będą robić wszystko, by storpedować poprawę stosunków między Moskwą a Waszyngtonem:
„W mojej opinii, dziś i Aleksander Łukaszenka i Petro Poroszenko nie są zainteresowani dialogiem albo – nie daj Boże, normalizacją stosunków między Waszyngtonem a Moskwą. Dla nich ważne jest, aby obecne stosunki między obu krajami były na tym samym niskim poziomie, ponieważ pozwoli im to manewrować między Moskwą a Zachodem. A to szczególnie dotyczy Białorusi”.
Przypomnijmy, że w dniach 20–21 lipca Aleksander Łukaszenka złożył oficjalną wizytę w Kijowie. W świetle kamer prezydenci rzeczywiście sprawiali wrażenie, jakby było to spotkanie serdecznych przyjaciół, których łączą te same interesy. Tyle tylko, że zaledwie dwa dni po powrocie „baćka” z Ukrainy, dowództwo Sił Zbrojnych Białorusi powitało pierwszy oddział żołnierzy rosyjskich, którzy przyjechali już na manewry Zapad – 2017.
Kresy24.pl/AB
1 komentarz
Podlaszuk
26 lipca 2017 o 23:40Wszyscy przeciw Rosji. Może warto udać się do psychiatry, to po pierwsze. A po drugie, może Rosja zastanowi się, dlaczego nie jest kochana przez cały świat:)