Współpraca rosyjsko-niemiecka zmierza do ugruntowania dominacji rosyjskiego Gazpromu. To dla Polski strategiczna konkurencja, z którą musimy sobie poradzić, otwierając niezależne od decyzji w Moskwie czy Berlinie drogi dostaw gazu ziemnego – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską” pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.
Stuacja geopolityczna Polski jest od wielu pokoleń niezmienna – ocenia minister Naimski:
Znajdujemy się pomiędzy Rosją i Niemcami. Interesy polskiego państwa są bardzo często sprzeczne z interesami naszych sąsiadów. I jeżeli dochodzi do sytuacji, w której nasi sąsiedzi porozumiewają się wbrew polskiemu interesowi, to wtedy mamy rozbiory Rzeczypospolitej albo Pakt Ribbentrop-Mołotow. W tym sensie struktura sytuacji jest trwała dlatego, że ani państwo rosyjskie i rosyjski naród nie mają zamiaru zniknąć, ani państwo niemieckie, pomimo dwóch porażek w wojnach światowych, nie zanika, a wprost przeciwnie – jest najsilniejsze w Europie. I w tej sytuacji musimy bardzo precyzyjnie określać polskie interesy narodowe i warunki konieczne dla rozwoju polskiego państwa i bezpieczeństwa narodowego.
Jak w tym kontekście rozumieć niemiecko-rosyjską współpracę energetyczną?
Współpraca rosyjsko-niemiecka, której wyrazem są gazociągi pod Bałtykiem: jeden zbudowany, a drugi projektowany – bezpośrednio łączące Rosję z Niemcami – jest w pewnym sensie współpracą strukturalną i w dużym stopniu jest realizacją propozycji publicznie zgłoszonej przez Władimira Putina 1 września 2009 r. na Westerplatte – mówi minister Naimski. – W rocznicę wybuchu II wojny światowej doszło tam do spotkania kanclerz Merkel i Władimira Putina. Zwracając się do kanclerz Niemiec, Putin sformułował propozycję. Doceniając wcześniejszą rolę osi Berlin-Paryż dla stworzenia wspólnot europejskich i Unii Europejskiej, zaproponował on nową oś: Berlin-Moskwa, która byłaby linią współpracy nakreślającą drogę rozwoju dla Europy na kolejne dziesięciolecia. I w ramach tej propozycji było oczywiste, że to, co Rosja może i chce zaoferować Niemcom, to dostęp do surowców energetycznych, w zamian za co oczekuje transferu najnowszych niemieckich technologii dla swojej gospodarki. Ta propozycja spotkała się z ripostą ze strony gospodarza uroczystości, śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego – przypomina.
Niezależne od decyzji w Moskwie czy Berlinie Polska musi otwierać drogi dostaw gazu ziemnego – mówi pelnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, podkreślając, że polski plan opiera się na gazociągu w Świnoujściu [inwestycja jest bezpośrednio związana z terminalem regazyfikacyjnym gazu skroplonego (LNG) w Świnoujściu i stanowi element rozwoju transgranicznej infrastruktury przesyłowej w rejonie Morza Bałtyckiego (Baltic Interconnection) – RED. KRESY24], Baltic Pipe i połączeniu z systemami gazowymi sąsiadów.
Kresy24.pl/Gazeta Polska, cire.pl, gaz-system.pl (HHG)
6 komentarzy
Aleks
30 sierpnia 2017 o 12:15Słychac tu i ówdzie że Ukraina sie nie utrzyma! Walka rozpoczeta! Jezeli zaufali Merkel to zostana sprzedani Putinowi w pierwszej kolejnosci! Szkoda!
marian
30 sierpnia 2017 o 13:20niemcy niesprzedadza Ukrainy ,oni z ukraina zrobia rozbior Polski.
Jan53
30 sierpnia 2017 o 15:18Kiedy ci nasi politykierzy zrozumieją ze musimy liczyc tylko i tylko na siebie samych.Nie ma zadnych „przyjaciol”.Robienie na sile „przyjaciol” z Zmudzinow czy banderowcow to już kpina.Nie wiem czy ci „włodarze” zdaja sobie sprawę ze spoleczenstwo nie chce takich „przyjazni”.
Trojmorze to tez mrzonka.Kazde z tych państw ma inne widzenie swiata.I to zupełnie inne niż my.
Co do Rosji i Niemiec – trzeba szybko zmienić min.MON i naprawdę szykować się do wojny a nie ciage sluchac nawiedzonego o przetargach których nigdy nie ma.
Victor
30 sierpnia 2017 o 12:38Nie wiem, czy Merkel sprzeda Ukrainę. Jak na razie jest głównym filarem antyrosyjskich sankcji. Gdyby Niemcy tak jak Orban chcieli ich zniesienia to już by ich dawno nie było. Tymczasem nasz przyjaciel Orban właśnie gości u siebie Putina. Po raz drugi w tym roku. Nawet Breżniew tak często nie jeździł do komunistycznych sekretarzy. Orban bezmyślnie uzależnia na dziesięciolecia Węgry od rosyjskiego gazu, ropy i atomu. Popiera NS2 i Turecki Potok, w którym chce uczestniczyć. Natomiast nie chce nawet słyszeć o kupowaniu gazu za pośrednictwem Polski.Dla Niemiec jest to jedna z kilku opcji dostaw energii, dla Węgier to stryczek na szyję. Ale Orban, nasz partner dla Międzymorza założył go Węgrom. Jak to było? BUDAPESZT W WARSZAWIE?
tagore
30 sierpnia 2017 o 12:47Niemcy wplątały się w wojnę handlową z USA ,a Moskwa
w małą wojenkę „trochę” to ich osłabia ,czytaj
przyprawia o desperację. Południe Europy jest coraz bardziej świadome ,że za posłuszeństwo wobec Berlina
żadnej „paszy” nie dostaną.Pozycja Polski wcale nie jest słaba w tej grze.
Kazimierz S
30 sierpnia 2017 o 18:43Jest słaba. Ale nie beznadziejna.