Po wojnie władze ZSRR zrezygnowały z terroru stosowanego w latach 20. i 30. Wyroki śmierci, rozstrzeliwanie księży katolickich i bardziej aktywnych religijnie wiernych, zostały zastąpione inną formą ich eliminowania ze społeczeństwa. Polegała ona na aresztowaniach i wymierzaniu wysokich wyroków skazujących na wieloletnie roboty w łagrach, na likwidacji instytucji kościelnych i na zakazie nauczania religii i chodzenia do kościoła do lat 18. Władze przyjęły długofalowy plan działań antyreligijnych.
W poprzednim numerze «Magazynu Polskiego» pisałem o walce katolików obwodu mińskiego o swobody religijne. Dzisiaj ciąg dalszy tematu, który obejmuje pozostałe tereny. Obwód homelski Dotychczas znamy niewiele źródeł, gdy chodzi o postawę katolików z obwodu homelskiego. Wiadomo jednak, że w pierwszej połowie 1959 r. , po niemal 30 latach od aresztowania księdza i wysadzenia w powietrze kościoła w Homlu, grupa tamtejszych katolików złożyła podanie o zarejestrowanie miejsca kultu w tym mieście. Odpowiedź była negatywna. Z zanotowanych przekazów ustnych wiadomo, że mieszkańcy wsi Gruszowka w rejonie Narowla, rozpoczęli w 1980 r. starania u władz wyznaniowych o zgodę na jednorazowy przyjazd księdza do ich wioski, w celu odprawienia nabożeństwa.
Jedną z petycji podpisało 120 osób. Spowodowało to wezwania sygnatariuszek do obwodowego Urzędu ds. RK w Homlu i nałożenie kar pieniężnych. Z tych samych przekazów wiadomo, że dopiero po ośmiu latach starań władze wyznaniowe wydały zgodę na przyjazd księdza do wsi Gruszowka. Był nim ks. Ryszard Junik z par. Rubieżewicze z przedwojennej diecezji pińskiej. Po niemal 60 latach od ostatniego pobytu tam kapłana pracował tam legalnie w dniach od 20 do 24 lipca 1988 r. Był to rezultat prowadzonych od 1980 r. starań wiernych o rejestrację tamtejszej wspólnoty. Obejmowały one wysyłanie podań podpisanych przez ok. 100 osób do władz obwodu, republiki i do Moskwy, w tym (1988) do urodzonego we wsi Stare Gromyki k. Homla, ministra spraw zagranicznych ZSRR, Andreja A. Gromyki. Osoby biorące w nich udział były zastraszane i karane mandatami. W czasie wizyty księdza przyjmowały chrzest osoby w wieku 40, 18 i 10 lat. O błogosławienie małżeństw prosiły pary w wieku 80 lat. Po z górą 50 latach odbyło się poświęcenie mogił na cmentarzu. Władze nie żądały sprawozdania z pracy, lecz wydały księdzu polecenie nie zajeżdżania po drodze do innych miejscowości.
W tym samym roku 1 listopada katolicy z miasta Mozyrz skierowali do Rady ds. RK przy RM BSRR kolejne podanie o rejestrację wspólnoty i zwrot tamtejszego, zrujnowanego w czasach sowieckich pocysterskiego kościoła z XVIII w. Wobec negatywnej odpowiedzi, w następnym, 1989 r., skierowali kolejne podanie do pełnomocnika Rady ds. RK przy RM BSRR, z prośbą o zarejestrowanie wspólnoty katolickiej w tym mieście i oddanie im kościoła. Wskazywali w nim na lepszą sytuację prawosławnych. Pisali w nim: «Uważamy się za pokrzywdzonych w porównaniu do naszych braci prawosławnych, ponieważ oni posiadają ponad 40 cerkwi. My zaś nie mamy ani jednego kościoła w całym obwodzie homelskim. Ponadto w budynku byłego klasztoru bernardynów znajduje się teraz cerkiew prawosławna».
Parafie w Gruszowce i w Mozyrzu zostały zarejestrowane pod koniec 1990. Obwód witebski Dużym zaskoczeniem może być wiadomość, że już 29 lipca 1945 r. katolicy z rejonów: Bieszenkowicze i Sierocin w obwodzie witebskim wysłali do Przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, M. I. Kalinina, prośbę o zgodę na przyjazd do nich ks. Józefa Borodziuli, pochodzącego z rejonu Sierocin, który po odbyciu wieloletniego wyroku w łagrach,przebywał na wolności w miejscowości Taczak w Krasnojarskim Kraju na Syberii. Jednocześnie pytali, czy mają prawo do korzystania z kościoła w m. Ułła zamienionego na magazyn zboża. Podanie podpisały 23 osoby w starszym wieku. Otrzymały odpowiedź negatywną. Następne wiadomości o wystąpieniach katolików ze wschodnich rejonów obwodu witebskiego pochodzą z lat 50. Dn. 22 sierpnia 1954 r., katolicy z m. Dryssa wysłali podanie do Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR, K. J. Woroszyłowa, podpisane przez wyjątkowo dużą liczbę wiernych, bo aż 600 osób, z prośbą o zwrot kościoła, zamienionego przed wojną na magazyn zboża i opuszczonego. Pisali, że brak kościoła zmusza ich do jeżdżenia na Łotwę w celu spełniania praktyk religijnych. Podanie podpisały osoby pracujące w kołchozie, robotnicy i starsze kobiety pozostające w domu. Nadeszła odpowiedź negatywna, uzasadniona stwierdzeniem, że budynek kościoła jest uszkodzony.
Kilka miesięcy później, 14 grudnia tegoż roku, katolicy z m. Lepel, skierowali do Przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR, G. M. Malenkowa, podanie, podpisane przez 144 osoby, z prośbą o zgodę na jednorazowy przyjazd księdza do tej miejscowości oraz do wioski Załosawa, w celu odprawienia dla nich obrzędów religijnych w domu prywatnym, zanim znajdą odpowiedni budynek. Podanie uzasadniali tym, że najbliższy kościół znajduje się w obwodzie Mołodeczno w rejonie Dokszyce, w odległości 300 km, a niektórzy wierzący zmuszeni są udawać się do kościoła w Litewskiej SRR lub do Moskwy. Nie mając odpowiedzi ponowili prośbę 15 marca następnego roku. Odpowiedź była negatywna. Dwa lata później katolicy z kilku wiosek w rejonie Dryssa ponowili starania o zwrot opuszczonego kościoła w Dryssie. Dn. 30 sierpnia 1956 r. Pełnomocnik ds. RK w Witebsku otrzymał trzy podania w tej sprawie, podpisane przez 225 osób. Petenci uzasadniali swoją prośbę wskazaniem na fakt, że jest on miejscem męczeństwa obywateli, zamordowanych w nim przez hitlerowców w 1943 r. Po bardzo szczegółowym śledztwie zarządzonym przez władze, dotyczącym zbierania podpisów pod podaniami oraz po wezwaniu na odpowiednie rozmowy inicjatorów ich zbierania, wysłano odpowiedź negatywną. Katolicy z rejonu Dryssa wykazywali się szczególną aktywnością. Według sprawozdania pełnomocnika Rady ds. RK obwodu witebskiego, W. Sidorowa, w 1957 r. pod wpływem księży z Litewskiej SRR grupy inicjatywne z kilku wiosek zorganizowały zbieranie podpisów wśród Polaków i Białorusinów wyznania katolickiego pod podaniem do władz o otwarcie kościoła w Dryssie.
Jednak pod wpływem władz rejonu, które, jak zanotowano, «zajęły się odpowiednią pracą wychowawczą wśród kołchoźników oraz wśród tych, którzy podpisali podanie […] wszyscy się uspokoili i od żądania otwarcia kościoła odstąpili». «Praca wychowawcza » polegała na zagrożeniu karami pieniężnymi i innymi. Pomimo odmownych odpowiedzi i zastraszania inicjatorów wysyłania pism do władz, katolicy z rejonu Dryssa nie rezygnowali ze starań o odzyskanie kościoła. Dn. 5 maja 1958 r. skierowali kolejną prośbę do Pełnomocnika Rady ds. Religijnych Kultów BSRR z prośbą o zwrot kościoła w Dryssie, powołując się na fakt, że kuria biskupia w Rydze obiecała im przysłanie księdza do Dryssy, jeśli będzie tam zarejestrowana gmina religijna. Podanie podpisało 28 osób w starszym wieku z 8 miejscowości. Wezwany na rozmowę do urzędu ds. Religijnych Kultów organizator zbierania podpisów, Ignat Gaczyński, oświadczył: «Ruscy mają cerkiew, Żydzi zbierają się na modlitwę w domach prywatnych, my, katolicy, również mamy prawo modlić się. Dlatego, by mieć kościół i księdza, będziemy pisać do towarzysza Chruszczowa». Odpowiedź władz była negatywna.
W 1958 r. katolicy z innych miejscowości zwrócili się do władz w sprawach religijnych. Wierni z Połocka skierowali prośbę do Komitetu Wykonawczego w Witebsku, podpisaną przez 26 osób, o zgodę na zaproszenie księdza z Wilna na święto Bożego Narodzenia. Nadeszła odpowiedź negatywna, uzasadniona stwierdzeniem, że w Połocku nie ma zarejestrowanego kościoła. Z kolei wierni z m. Lepel i rejonu lepelskiego wysłali dwa podania do Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR, K. J. Woroszyłowa. Pierwsze, podpisane przez 34 osoby, zawierało prośbę o zwrot kościoła, zamienionego na elektrownię. Wskazywali w nim, że wybudowana została nowa elektrownia na rzece. Drugie zawierało prośbę o pozwolenie na zaproszenie jeden raz w roku księdza z Wilna, w celu odprawienia nabożeństwa. Odpowiedzi były odmowne. Petenci, którzy przybyli w tej sprawie do miejskiego komitetu wykonawczego, zostali z niego wypędzeni.
O aktywności katolików z mało znanego miasteczka Tołoczyn świadczy wystąpienie jego mieszkanki, Anny Maryńskiej. W sierpniu 1957 r. skierowała ona podanie do Przewodniczącego Rady Najwyższej BSRR, Kozłowa (nadeszło do urzędu 10 VIII 1957), w którym prosiła w imieniu wierzących z Tołoczyna o zgodę na odprawianie nabożeństwa w domu prywatnym przez księdza. Pisała w nim: «Wierzymy i chcemy się modlić. Tego nam nikt nie może zabronić […] z Bogiem się narodziliśmy, w Boga wierzymy i wierzącymi chcemy umrzeć z zachowaniem wszystkich obrzędów religijnych». Pisała, że wszyscy wierzący uważają się za Polaków. Prośbie odmówiono. Z ustnych relacji wiadomo, że w 1978 r. 200 katolików, mieszkańców Witebska podpisało podanie do władz miasta o zgodę na rejestrację gminy religijnej i domu modlitwy w prywatnym mieszkaniu. Ok. 300 osób popierało petycję, lecz jej nie podpisało z obawy przed przykrościami ze strony KGB.
Odpowiedź na petycję była negatywna. Osoby, które ją podpisały były przez KGB wzywane na rozmowy. Obwód mohylewski Dotychczas niewiele wiadomo o staraniach katolików z obwodu mohylewskiego podejmowanych w sprawach religijnych po II wojnie światowej. Wydaje się, że były one nieliczne. W Mohylewie, będącym niegdyś stolicą metropolii kościelnej, obejmującej terytorium całej Rosji carskiej oraz w obwodzie mohylewskim, w wyniku prześladowań w latach 20. i 30. oraz deportacji ludności polskiej, pozostała jedynie sterroryzowana i zastraszona diaspora wiernych Kościoła katolickiego. Tym bardziej zaskakuje wystąpienie grupy katolików z Mohylewa już w 1946 r. Zwrócili się oni do władz o przekazanie im historycznej katedry pw. Wniebowzięcia NMP, położonej przy ul. Komsomolskiej 4. Był to zapewne wynik wiary w to, że wojna zmieniła na lepsze sytuację religijną w ZSRR. Jednak 26 sierpnia tegoż roku Ispołkom Mohylewskiej Obwodowej Rady Delegatów Ludu Pracującego odpowiedział negatywnie na ich prośbę. W uzasadnieniu odmowy napisano, że w 1937 r. sami wierni przekazali kościół organom władzy sowieckiej, w czasie wojny korzystali z niego nielegalnie, a obecnie go nie wykorzystują. Stwierdzenia te były niezgodne z prawdą. Katedra w Mohylewie została zamknięta w 1937 r., wbrew wiernym.
Być może jednak jakaś ich część zastraszona przez «udarników» Związku Bezbożników Wojujących, którzy nachodzili mieszkania katolików i domagali się podpisania przygotowanego przez nich wniosku do władz o jej zamknięcie, wniosek taki podpisała. Odmowa złożenia podpisu była traktowana jako wyraz postawy kontrrewolucyjnej, a to oznaczało represje w postaci aresztowania i wyroku skazującego na łagry. W czasie Wielkiego Terroru w latach 1937-1938 oznaczało to także wyrok śmierci. Zamykanie kościołów było uzasadniane uzyskanymi w ten sposób podpisami. Katedra w Mohylewie, otwarta w czasie okupacji niemieckiej przez wiernych, którzy ocaleli, została im ponownie odebrana i zamknięta w 1944 r.
W tej sytuacji nie mogli jej wykorzystywać. Dopiero 13 lipca 1990 r., po ponad 40 latach od jej zamknięcia, władze BSRR, w wyniku wieloletnich starań wiernych, zwróciły im zdewastowaną świątynię. Rok przedtem miejscowi katolicy, po kilku latach starań odzyskali opuszczoną i zniszczoną niewielką kaplicę na miejscowym cmentarzu. Charakterystyka wystąpień katolików w sprawach religijnych i reakcje władz Przedstawione powyżej starania ludności katolickiej na terenie wschodnich obwodów Białorusi w okresie powojennym o uznanie jej praw do społecznego wyznawania wiary, nasuwają kilka uwag. Po pierwsze ukazują one nierówne jej traktowanie w porównaniu z wiernymi innych wyznań i religii we wspomnianych obwodach. Ci ostatni mieli tu bowiem swoje zarejestrowane miejsca kultu w postaci cerkwi i innych ośrodków kultu. Wspomniany wyżej organizator zbierania podpisów na podaniu do władz otwarcie kościoła z rejonu Dryssa, wezwany do urzędu ds. Religijnych Kultów w Witebsku zwrócił na to uwagę mówiąc: «Ruscy mają cerkiew, Żydzi zbierają się na modlitwę w domach prywatnych, my, katolicy, również mamy prawo modlić się».
Stosunkowo niewielkie grupy wiernych podpisujących petycje do władz, składały się z reguły z osób w starszym wieku, które przed rewolucją bolszewicką, w dzieciństwie lub w młodości, otrzymały dobrą formację religijną i wiara w Boga była dla nich najwyższą wartością życiową. Ona była motywacją ich wystąpień do władz, pomimo obaw i związanych z tym przykrości. Jako emeryci byli mniej narażeni na represje. Reprezentowali oni jednak większe społeczności wiernych, należących głównie do najniższych warstw społecznych – kołchoźników i robotników miejskich. Ludzie młodzi i osoby należące do innej, niż wspomniane kategorii zawodowych, choć moralnie popierały starania, nie podpisywały petycji kierowanych do władz z obawy przed przykrymi dla nich konsekwencjami, np. w postaci piętnującej publicznej nagany w miejscu pracy lub utraty posiadanego stanowiska. Większość grup inicjatywnych stanowiły kobiety.
Negatywne reakcje władz na omawiane tu starania wiernych, prowadzonych przez ponad 40 lat, wynikały z ideologicznego i politycznego celu władz ZSRR, którym była likwidacja religii, a w pierwszym rzędzie instytucji Kościoła katolickiego. W wypadku wschodnich obwodów Białorusi odmowne decyzje władz wynikały również stąd, że społeczności katolickie były tu stosunkowo nieliczne. Władze nie obawiały się bardziej widocznych, społecznych reakcji na odrzucanie ich próśb. Miało ono zniechęcić ludność katolicką do starań o prawa do jawnych praktyk religijnych. Zniechęcaniu jej służyły również wezwania członków grup inicjatywnych do urzędów ds. wyznań i rozmowy polegające na ich zastraszaniu przez wskazywania grożących im kar za naruszenie ustaw państwowych. Odmowne odpowiedzi na prośby o zwrot kościoła były zwykle formalnie uzasadniane stwierdzeniem o jego awaryjnym stanie. Gdy jednak wierni zobowiązywali się go wyremontować, władze nie zmieniały decyzji. Sprawozdania pełnomocników urzędów ds. wyznań wskazują, że obawiali się oni takich sytuacji, w których, w wypadku udzielania pozwoleń, o które byli proszeni, ujawniła by się większa liczba katolików na terenach, na których, według odgórnych założeń, nie powinno ich być lub powinni być niewidoczni. Uwagę zwraca fakt, że często podania były kierowane do osób należących do najwyższych władz ZSRR (Kalinin, Woroszyłow, Malenkow, Gromyko). Petenci mieli nadzieję, że wpłynie to na przychylne potraktowanie ich petycji. Nie miało to jednak żadnego znaczenia.
Na koniec należy zauważyć, że w pozbawionym inicjatywy i zastraszonym społeczeństwie sowieckim katolicy i Polacy na wspomnianych terenach byli, jak się zdaje jedyną, obok baptystów, grupą ludności niedającą się zastraszyć i wykazującą się, przez kilkadziesiąt lat, energicznymi inicjatywami w sprawach religijnych. Dotyczyły one należnych ludziom praw do społecznego wyznawania wiary. To dzięki nim w latach pieriestrojki Michaiła Gorbaczowa i później odrodziły się tam dawne parafi e katolickie, jak przysłowiowy Feniks z popiołów. Uwagi końcowe Należy dodać, że wierni Kościoła katolickiego na Białorusi, pomimo całkowitej ich izolacji od świata zewnętrznego w czasach sowieckich, nie byli zapomniani. Według informacji przewodniczącego Rady ds. RK przy RM ZSRR, W. S. Kurojedowa, podanej podczas ogólnozwiązkowej narady pełnomocników republikańskich ds. RK w Moskwie 22 kwietnia 1972 r., papież Paweł VI, w 1968 r. zwrócił się do władz ZSRR o wyrażenie zgody na stworzenie na terenie Białorusi zachodniej i Ukrainy zachodniej oraz w Rosji centralnej i na Syberii, diecezji katolickich kierowanych przez biskupów, na zwiększenie ilości seminariów duchownych oraz ustanowienie nuncjatury w Moskwie. Odpowiedź władz była negatywna. Postulaty te zostały spełnione dopiero po dwudziestu latach, pod koniec istnienia ZSRR za pontyfikatu papieża Jana Pawła II.
ROMAN DZWONKOWSKI SAC/ Magazyn Polski Nr 2 luty 2014
2 komentarzy
Spostrzegawczy
3 maja 2014 o 19:48Ale chodzi oczywiście o rzymskich katolików, a nie polskich…
ws
20 lutego 2017 o 17:51Moi drodzy na Białorusi wg.danych kościoła rzymsko-katolickiego, żyje ponad 2,5 miliona wiernych,z tego ponad 2 miliony przyznaje się do przynależności do diaspory polskiej.Uważa się mniej lub więcej za Polaków.Co stanowi ponad 20% ludności tego kraju.
Co na to min. spraw zagranicznych III RP ? Dlaczego brak wsparcia materialnego,duchowego i intelektualnego dla żyjących tam Polaków !!!
Błędem było wspieranie przez III RP koalicji anty-łukaszenkowskiej /, wspieranie TV-BIEŁSAT,uczestnictwo w rozgrywkach personalno-organizacyjnych w Zw.Polaków.Chała Bogu że to się zaczyna zmieniać / zmiana nazw ulic na przedwojenne w j. polskim w Grodnie /.J.Eminencja Aleksandr Łukaszenka nie zacierał śladów polskości na swoim terytorium, tak jak to czynią na upadłej moralnie i intelektualnie Ukrainie /szczególnie na terenie Małopolski Wschodniej,Podolu,Wołyniu /.Gdzie są liczne dowody na fałszerstwa historyczne,zacieranie polskości materialnej,duchowej i intelektualnej.Indoktrynowanie Hucułów,Bojków i Łemków wmawianie im ,że są Ukraińcami.Robienie z Rusinów na siłę Ukraińców.Pod każdym nadarzajacym się sposobem terroryzowanie mniejszości polskiej.
Co Pan na to Panie Waszczykowski i Panie Prezydencie Duda.Proszę popatrzyć na stosunek Poroszenki i innych banderowców do Was.Oni z Was kpią.My Polacy nie możemy się na to zgodzić !!!