Korea Północna może wysłać do 100 tys. swoich żołnierzy w sukurs Rosji w jej agresji na Ukrainę. Według źródeł ukraińskiego wywiadu na Dalekim Wschodzie trwa już szkolenie wojsk północnokoreańskich. Uczestniczy w nim ok. 10 tys. żołnierzy Kima, których planuje się je wykorzystać do rotacji wojsk rosyjskich. Analityk wojskowy Ołeksij Hetman w wywiadzie dla agencji UNIAN opowiedział bardziej szczegółowo o zagrożeniach, jakie stwarza to dla Ukrainy i jaka może być jej reakcja.
Ilu żołnierzy koreańskich może być wysłanych na front w pierwszej kolejności? A czy może się zdarzyć, że Koreańczycy będą stale wykorzystywani?
Nie jestem pewien, czy od razu przywiozą 10 tys. ludzi. Myślę, że jeśli rzeczywiście taka decyzja zostanie podjęta, to będą oni przyjeżdżać małymi partiami. Oczywiście łatwiej im się przygotować gdzieś na Dalekim Wschodzie, bo Korea Północna jest stosunkowo blisko. Istnieją niepotwierdzone informacje, że mają bazę pod Mariupolem i tam też starają się przygotowywać. Jest kilka założeń. Po pierwsze, może ich być 10 tys. Po drugie, przygotowują się na Dalekim Wschodzie. Po trzecie, będą mieli pewną „bazę przeładunkową” niedaleko Mariupola. Po czwarte, wezmą udział w działaniach wojennych nie na terytoriach tymczasowo okupowanych, ale w obwodzie kurskim. I piąte założenie jest takie, że nie będą na linii frontu, bezpośrednio przy linii „zera”, ale na względnym tyłach, na trzeciej linii i tam będą zajęci budową lub innymi pracami niezwiązanymi z działaniami bojowymi. I w ten sposób wojsko rosyjskie zostanie zwolnione ze służby na tyłach, aby można było je przenieść na linię frontu. Rosyjskim generałom brakuje ludzi ze względu na stosowaną przez nich taktykę, czyli „ataki mięsne”. Należy jednak rozumieć, że informacje nie są potwierdzone, są jedynie przypuszczenia.
Jakie przeszkolenie wojskowe mają Koreańczycy z Północy? Czy Twoim zdaniem Rosja planuje ich w jakiś sposób przeszkolić lub przekwalifikować i ile czasu, wysiłku i zasobów będzie to wymagało?
Armia Korei Północnej korzysta ze sprzętu, który został zmodernizowany w oparciu o sprzęt ze Związku Radzieckiego. Przejście z koreańskiego czołgu na rosyjski czołg, z bojowego wozu piechoty lub transportera opancerzonego będzie dla nich niezwykle trudne do przejścia. I najprawdopodobniej nikt tego nie będzie robić, ponieważ przekwalifikowanie zajmuje miesiące. Potwierdza to również założenie o tym, dlaczego Koreańczycy nie będą używani na linii „zero”. Są tu dwie możliwości: albo muszą się przekwalifikowywać przez dłuższy czas, albo muszą przyjechać z własnym sprzętem.
Oglądając czasem pojawiające się filmy z KRLD, można zobaczyć, jak trenują, jak organizują parady. Na tych filmach wyglądają profesjonalnie. Ale Koreańczycy żyją w bardzo zamkniętym kraju i nie sądzę, że rozumieją współczesne działania wojenne. Piękne popisywanie się to jedno, ale to, jak doświadczeni są to żołnierze, budzi duże i uzasadnione wątpliwości.
Czy Koreańczycy mogą w jakiś sposób wpłynąć na przebieg działań wojennych i odwrócić je?
Mogą nam skomplikować przebieg operacji wojskowych, ponieważ mówimy o zwiększeniu liczby personelu wojskowego. Mogą zastąpić Rosjan na tyłach, aby zostali wysłani na front. Dlatego oczywiście nie poprawi to naszego życia. Zakładam, że planują szybko sprowadzić 40-50 tys. Koreańczyków, bo taką liczbę Rosjanie „zdjęli” z frontu wschodniego w celu przeniesienia na Kurszczyznę, a teraz muszą jakoś te siły zrekompensować.
Jak Ukraina powinna zareagować na zaangażowanie żołnierzy z KRLD? Zwiększyć tempo mobilizacji?
Mobilizacja to osobna sprawa. Ona u nas trwa, ale doskonale rozumiemy, że to nie wystarczy. Potrzebujemy więcej żołnierzy na linii frontu. Nie odpowiemy w żaden sposób. Będziemy nadal robić to, co robiliśmy do tej pory. Nawet bez Koreańczyków musimy wzmocnić skład ilościowy naszych sił zbrojnych. Nie mamy wystarczającej liczby ludzi. To znany fakt.
Jednakże bardzo ważna jest zmiana sposobu, w jaki komunikujemy się z partnerami NATO. Bo to już nie jest wojna rosyjsko-ukraińska, ale przynajmniej wojna rosyjsko-północnokoreańsko-ukraińska. Dlatego potrzebujemy różnych podejść zarówno do tego, jaką broń nam dostarczyć, jak i do pozwolenia na atak na Rosję [w głębi Rosji – red.]. Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że nadszedł czas, aby poruszyć kwestię przyciągania żołnierzy z krajów NATO w celu obrony naszego kraju. Jeśli Korea Północna będzie uczestniczyć w wojnie nie jako ochotnicy, instruktorzy, nauczyciele, ale jako regularne jednostki, w świetle prawa nazywa się to wojną światową.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że NATO przyśle nam wojska?
Musimy nalegać. Kiedy w wojnę zaangażowanych jest kilka krajów, nie jest to już konflikt między Rosją a Ukrainą, jest to wojna, w której biorą udział kraje z innych kontynentów. Z prawnego punktu widzenia jest to wojna światowa. W czasie wojny światowej trzeba zmienić koncepcję pomocy dla naszego kraju, a pomoc powinna mieć charakter nie tylko zbrojeniowy, ale także militarny. Przecież trudno nam w pojedynkę bronić całej Europy Wschodniej. Potrzebujemy więcej ludzi, przynajmniej w trzeciej linii.
Opr. TB, UNIAN
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!