Polska powinna poczekać z inwestycjami w gaz i energię na Ukrainie do rozstrzygnięć politycznych, które mogą zdecydować o przyszłości tego kraju – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl.
Kolejna konferencja Polska Polityka Wschodnia była okazją do kontynuacji wątku zaangażowania biznesowego Polaków na Ukrainie w celu osiągnięcia korzyści politycznych. Obecnie coraz mniej może zrobić Warszawa, a coraz więcej zależy od postawy Kijowa.
Podczas PPW w 2017 roku zaprezentowałem raport poświęcony prometeizmowi energetycznemu. Koncepcja zakłada promocję liberalizacji rynku energii i gazu zgodnie z trzecim pakietem energetycznym Unii Europejskiej w krajach Partnerstwa Wschodniego w celu odsunięcia wpływów Federacji Rosyjskiej za pośrednictwem jej koncernów, jak Inter RAO czy Gazprom. Na Ukrainie można wspomóc ten efekt poprzez polskie inwestycje w sektor energetyczny i gazowy. Nie należy jednak inwestować bezwarunkowo.
Ten wątek był kontynuowany w raporcie Pawła Musiałka i Pawła Purskiego pod tytułem „Duża prywatyzacja na Ukrainie – szansa na ekspansję gospodarczą polskich firm”. Autorzy raportu postawili tezę, że Polacy mogliby wziąć udział w wykupie regionalnych operatorów sieci elektroenergetycznych, co spotkało się z krytyką uczestników dyskusji, którzy wskazywali na wpływy oligarchów w tym sektorze. Autorzy bronili się, upatrując szansy w zaangażowaniu z udziałem silniejszego gracza, na przykład Stanów Zjednoczonych.
Biorąc udział w debacie przypomniałem, że przykładem takiego zaangażowania Polaków jest już sprzedaż gazu PGNiG na Ukrainie za pośrednictwem spółki ERU Trading, należącej i wspieranej przez Amerykanów. Autorzy raportu wskazali ważne narzędzie w rękach amerykańskich sojuszników Polski, które może służyć zwiększaniu bezpieczeństwa inwestycji na Ukrainie. To Overseas Private Investment Corporation przydzielająca gwarancje poszczególnym inwestycjom. Otrzymało je ERU Trading. Dzięki tym gwarancjom za pośrednictwem Polski na rynek ukraiński trafiło LNG z USA, co sugerowałem w kwietniu 2017 roku. OPIC może być parasolem ochronnym wspierającym transatlantycką politykę gospodarczą, w którą Polacy są już zaangażowani. Inną inwestycją, którą interesuje się amerykański Westinghouse jest import energii elektrycznej z Elektrowni Chmielnicki do Polski. Z kolei to przedsięwzięcie budzi niepokój strategów polskiej polityki energetycznej, którzy nie chcą taniej energii z Ukrainy, bo mogłaby podkopać rentowność krajowych mocy wytwórczych.
Jednak nawet parasol polityczny USA nie był w stanie przezwyciężyć interesów wpisanych w ukraiński system polityczny. Na PPW przypomniałem, że polska operacja wprowadzenia byłego pracownika PGNiG na stanowisko prezesa operatora Ukrtransgaz, który byłby następnym etapem wzrostu zaangażowania polskiego nad Dnieprem, została zablokowana przez same władze ukraińskie, które znalazły pretekst, aby nie dać Polakowi pełnomocnictw niezbędnych do pełnienia roli prezesa. Został wiceprezesem bez możliwości rozstrzygania spraw strategicznych. Rząd ogłosił zaś, że Ukraina stanie się do 2025 roku niezależna energetycznie, co Polacy potraktowali jako czarną polewkę niezależnie od realności tego postulatu.
(…)
Cały tekst tutaj.
na zdjęciu: Julia Tymoszenko, EPP, CC BY 2.0
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!