Komitet wyborczy na okupowanym Krymie poinformował, że frekwencja podczas wyborów prezydenta Rosji wśród mieszkańców półwyspu wynosiła 71,55%, z czego 92,15 % uczestniczących w głosowaniu poparło Władimira Putina.
Rzekome poparcie dla Putina skomentował dla InfoResist Achtem Czijgoz, wiceprzewodniczący Medżlisu, parlamentu Tatarów krymskich. Przekonuje on, że do urn poszło na Krymie nie więcej niż 30 % uprawnionych do głosowania.
„Medżlis śledził sytuację. Posiadamy sieć krajowych organów samorządowych, monitorujemy wszystkie procesy zachodzące na Krymie dość szeroko i głęboko. W dniu głosowania Tatarzy krymscy w przeważającej większości nie brali udziału w tej farsie. Była to forma protestu i walki, miała masowy charakter”- powiedział Czijgoz.
Czijgoz mówił o osobliwościach tworzenia tak zwanych lokali wyborczych na Krymie.
„Na przykład w jednym z największych rejonów – bakczysarajskim – utworzono 73 lokale wyborcze. W pracach komisji brało udział 650 osób, w tym tylko 8 Tatarów krymskich. W regionie sudakskim było 23 lokali wyborczych, i ani jednego Tatara krymskiego. Wyciągnijcie sami wnioski. Rozumiecie, że kwestie organizacyjne i udział w komisjach wyborczych jest jednym z najważniejszych kwestii w wyborach”- powiedział Czijgoz.
Ponadto, podkreślił, protest i niechęć do udziału w tych wyborach została zademonstrowana przez większość społeczeństwa krymskiego.
„Według naszych szacunków, nie więcej niż 30% społeczeństwa krymskiego wzięło udział w tej farsie. Oznacza to, że jak bardzo nie staraliby się okupanci, ich wizerunek przez 4 lata się nie poprawił. To i tak zwane referendum, wybory do Rady Państwa Krymu, i w 2016 roku do Dumy Państwowej. Wtedy władze próbowały zwiększyć frekwencję nawet w trolejbusach z urnami. Ale nie osiągnęli oni 46%, nawet według ich szacunków”- powiedział przedstawiciel Medżlis.
W poniedziałek ukraiński prezydent Petro Poroszenko oświadczył, że wyniki wyborów prezydenckich na Krymie podawane przez stronę rosyjską nie odpowiadają rzeczywistości i wezwał międzynarodowych partnerów do wzmocnienia sankcji wobec Rosji.
Z kolei minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin przekazał swoim odpowiednikom z Unii Europejskiej listę 140 osób, które brały udział w organizowaniu i przeprowadzaniu wyborów prezydenckich na Krymie, poinformował 19 marca dyrektor polityczny ukraińskiego MSZ Aleksiej Makiejew.
„Daliśmy Europejczykom listę ponad 140 osób zaangażowanych w nielegalne wybory na Krymie” – powiedział minister Klimkin gazecie „Lewy brzeg”.
Polska uznaje za nielegalne rosyjskie wybory prezydenckie, przeprowadzone na Krymie poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Resort opublikował oświadczenie w tej sprawie podkreślając, że dopóki Rosja nie powróci do stosowania reguł prawa międzynarodowego, będzie boleśnie odczuwać tego skutki w postaci sankcji i izolacji.
Niezależni obserwatorzy, których w tym roku było wyjątkowo dużo (ok. 1500) dzięki aktywności zwolenników odsuniętego od kandydowania Aleksiej Nawalnego, z całego kraju zgłaszają informacje o nieprawidłowościach w komisjach wyborczych, np. o wrzucaniu przez jedną osobę wielu kart do głosowania, zmuszaniu podwładnych przez przełożonych do głosowania albo obfitym darmowym poczęstunku w komisjach wyborczych dla każdego, kto przyjdzie i zagłosuje. Szczegółowych raportów można spodziewać się w najbliższych dniach.
Kresy24.pl/inforesist.org/ab
3 komentarzy
Marcin
19 marca 2018 o 13:27Z całą pewnością ok. 60% Rosjan na Krymie (dane ze spisu ukraińskiego z 2001) zbojkotowało wybory, bo są proukraińscy i antyrosyjscy i autentycznie niezadowoleni, że Putin przyłączył ich do Rosji. Trochę powagi Panowie Redaktorzy z Kresy24.pl
max
19 marca 2018 o 21:12patrząc na rzeczywistą frekwencje w całej federacji ok.50% udział w wyborach to wtedy jeśli poszło 50% rosjan z półwyspu to te dane są jak najbardziej prawdopodobne
oleo
20 marca 2018 o 23:01Rosja to dzika Azja, Ukraina – Europa.