Białoruskie szeptuchy trafiły na łamy brytyjskiej gazety The Guardian, która opublikowała fotoreportaż pt; „Ostatnie podszepty Białorusi”. Na materiał składa się osiem historii ludowych „uzdrowicielek” z terenu całej Białorusi.
Brytyjski dziennik przedstawia białoruskie szeptuchy jako „katoliczki albo prawosławne, kobiety wierzące w daną im przez Boga moc uzdrawiania chorych i wypędzania złych duchów.
The Guardian pisze, że jest to zanikająca już tradycja. Potwierdza to historia innej postaci z reportażu – babki Marii.
Wśród nich znalazła się opowieść babki Katii, która wspomina jak wyleczyła komunistę ukąszonego przez żmiję:

Babka Katia: „W naszej wsi był komunista, Misza go nazywali. Kiedyś kosił trawę nad rzeką i ukąsiła go żmija. Po tym ukąszeniu poważnie zachorował i był bliski śmierci. Posłał po mnie swoją żonę, żebym pomogła. Bałam się, bo był komunistą. On tak strasznie zwalczał nas – wierzących, wyśmiewali się z nas, zamykali świątynie a księży zsyłali na Syberię. Ale nie mogłam odmówić, i zaszeptałam. On wypił tę „zaszeptaną” wodę, którą mu podałam i od razu zrobiło mu się lepiej. Nie wiem do dziś, czy wierzył kiedyś ten Misza w Boga, ale wiedział czym jest moc słowa…”

„Mój wujek nauczył mnie szeptać. Był bardzo dobrym znachorem. Znał słowa, które należało wypowiedzieć, żeby sparaliżować węża. A ja jestem w stanie wyleczyć nowotwory, obłęd, nerwice i jąkanie. Bóg dał mi dar, kiedy straciłam wzrok”.

Babka Maria: „Starsi ludzie, którzy znają słowa (wypowiadane przez szeptuchy) wymierają, a młodzi już nie chcą się ich uczyć. Oni nie wierzą. Ale zła w słowach wcale nie jest mniej niż kiedyś. Osoby starsze i dzieci przychodzą do mnie codziennie, ale nie wiem, kto będzie szeptać po mojej śmierci „- martwi się znachorka Maria.

Babka Stasia: „Moja katolicka rodzina była bardzo religijna, kiedy miałam trzy latka straciłam matkę, a w wieku siedmiu lat ojca, zostałam sierotą. Szeptuchy są w większości prawosławne, to nie katoliczki. Kiedy byłam starsza, moja teściowa i dwie stare kobiety w mojej wsi nauczyły mnie szeptać, i leczyć dymem”.

Babka Alona: „Była m najmłodszym dzieckiem w naszej rodzinie. Mój ojciec umiał leczyć bydło; matka ludzi, odbieraławe wsi porody. Przez długi czas nie chciałam być uzdrowicielką. Wstydziłam się i bałam. Wtedy przyszedł do mnie Jezus i powiedział: „Alonka, musisz pomagać ludziom i zwierzętom. Nie martw się, pomogę ci. I od tej pory zostałam szeptuchą” – mówi babka Alona.

Babka Janina: „Mój mąż był poważnie chory przez długi czas; nic mu nie pomagało. Lekarze powiedzieli, że nie mogą nic dla niego zrobić. Wtedy zaczęłam szeptać. I kiedy mu podałam tę wodę do picia, zrobiło mu się po niej lepiej. Po tym ludzi z okolicznych wsi i miasteczek zaczęli do mnie przychodzić i prosi, bym szeptała dla nich wodę. Teraz jestem bardzo stara, szeptanie pochłania mi dużo energii. Muszę chodzić do lasu, żeby zebrać tam siły. To sprawia, że czuję się lepiej i mogę leczyć”.

„Mój wujek nauczył mnie szeptać. Był bardzo dobrym znachorem. Znał słowa, które należało wypowiedzieć, żeby sparaliżować węża. A ja jestem w stanie wyleczyć nowotwory, obłęd, nerwice i jąkanie. Bóg dał mi dar, kiedy straciłam wzrok”.
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u: https://www.facebook.com/semperkresy
Kresy24.pl/theguardian.com
3 komentarzy
Kamil
31 sierpnia 2016 o 18:19Słowo leczy, słowo i kaleczy. Boska miłość ku człowiekowi jest niezgłębiona.
mmartini72
31 sierpnia 2016 o 21:20Stara zapomniana przez ludzi prasłowiańska metoda programowania żywej wody,robili to widunowie
józef III
31 sierpnia 2016 o 22:38prawie same Polki !?