Oficjalny Jej pseudonim to: „BLIZNA”, ale ów pseudonim widniał tylko w okresowych raportach składanych co miesiąc dowódcy zgrupowania. Doliniacy zwracali się do Niej po prostu „Jadzia”. Zawsze uśmiechnięta, wszystkim uchyliła by nieba. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, zarówno wówczas, gdy wśród gwizdu kul i rozrywających się pocisków jako sanitariuszka opatrywała rannych, jak również wówczas, gdy ta dzielna dwudziestoletnia dziewczyna, urodzona amazonka, tym razem jako łączniczka, pędziła przez wertepy, zrośnięta jakby z koniem, by jak najszybciej przekazać rozkazy „Doliny”, czy „Nieczaja” dowódcom pododdziałów. Od tego czy zdąży na czas, zależały losy walki.
W dniu 2 lipca 2016 r. odeszła od nas na zawsze ta niezwykła kobieta, ostatnia łączniczka w Wierszach ze sztabu cichociemnego por.-ppłk „Góry”- „Doliny” Adolfa Pilcha, Weteran Walki o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej major WP dr Jadwiga Bałabuszko –Sławińska ps „Blizna”. Ta niezwykła kobieta żołnierz Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej walkę z dwoma wrogami rozpoczęła w 1941 roku w Nowikach.
Nie tylko była łączniczką między placówkami ZWZ w Rubieżewiczach, Derewnem, Mińskiem, Iwieńcem, a Stołpcami, ale też prowadziła w domu swych rodziców komplety tajnego nauczania. W marcu 1943 r wstąpiła jako ochotniczka do Zgrupowania Stołpecko – Nalibockiego Armii Krajowej mianowana wkrótce, w uznaniu zasług na placu boju, starszym ułanem w 27 Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego dowodzonym przez znakomitego zagończyka chor./rotm. Zdzisława Nurkiewicza ps. „Noc”, „Nieczaj”.
Razem z tym zgrupowaniem , z którym przebyła szlak bojowy z Puszczy Nalibockiej do Puszczy Kampinoskiej, wyzwalając z pod okupacji niemieckiej na czas Powstania Warszawskiego rozległy jej teren i biorąc udział w Powstaniu Warszawskiem. Chociaż tam, w Puszczy Kampinoskiej została oddelegowana do sztabu dowództwa jako łączniczka, będąc zwolniona z obowiązków sanitariuszki, na ochotnika wyjeżdżała na wszystkie wypady naszej kawalerii, pieczołowicie zajmując się rannymi odtransportowanymi do polowego szpitala na Krogulcu lub w Laskach.
Nie kłaniała się kulom, w czasie walki gdy usłyszała wśród świstu kul i huku rozrywających się pocisków jęki rannych, natychmiast zwinnie czołgała się w tym kierunku udzielając rannym pierwszej pomocy.
Szlak bojowy Doliniaków przerwała pod Jaktorowem, gdzie 29 września 1944 roku stoczyła się największa bitwa partyzancka na terenie Polski, w której „Grupa Kampinos” została rozbita przez przeważające siły niemieckie. „Jadzia” miała możliwość wyrwać się z kotła i przedrzeć się wraz z por. „Doliną” – Adolfem Pilchem i dowódcą 27 pułku ułanów chor. rtm „Nieczajem” – Zdzisławem Nurkiewiczem do lasów kieleckich.
Bohaterska amazonka nie skorzystała z okazji, pozostała przy rannych, których wraz z innymi naszymi sanitariuszkami, po opatrzeniu ran , usuwała z pola walki przemieszczając w bezpieczne miejsce, zaopatrując ich następnie w fałszywe dokumenty i cywilne ubrania dostarczane przez miejscowe komórki konspiracyjne. A jednak nie zerwała łączności z oddziałem „Doliny”, który po bitwie pod Jaktorowem przemierzał kielecczyznę wzdłuż i wszerz, przemieszczając się z jednego miejsca postoju na drugie, niemal dokładnie maszerując tropem oddziału ostatniego w tej wojnie żołnierza II Rzeczypospolitej Polskiej i pierwszego partyzanta majora „Hubala”HenrykaDobrzańskiego.
Ostatni raz, będąc nadal w oddziale „Doliny”, widziałem „Jadzię” w Modrzewku gdzie zajęliśmy 15 na 16 stycznia 1945 roku kwatery na jednodniowy postój. Przywiozła meldunki od zastępcy „Doliny” por. „Wyrwy” Bohdana Jaworskiego, opiekującego się Doliniakami, którzy nie zdołali się przebić przez tory kolejowe i powrócili do Puszczy Kampinoskiej, lub zamelinowali się w okolicach Żyrardowa. To była trzecia w lasach kieleckich jej wizyta w naszym oddziale. Jej niespodziewany przyjazd, chociaż słanialiśmy się, jak co dzień, z wyczerpania, podobnie, jak i nasze konie całonocnym marszem, ożywił wszystkich. Uśmiechnięta, przywitała się z każdym wszystkich obdarzyła buziakiem. Co prawda wiele jej to nie kosztowało.
W oddziale „Doliny” pozostało nas zaledwie siedemnastu. O spaniu tego dnia nie było mowy. Ona opowiadała o naszych kolegach, którymi się opiekowała, w okolicach Żyrardowa, my o naszych nocnych wypadach. Gdy zapadła noc pożegnaliśmy Jadzię. Gospodarz furmanką odwiózł ją do Opoczna, my mieliśmy się udać na conocną „eskapadę” . Oddział tym razem nie wyruszył z nastaniem świtu. 17 stycznia 1945 r. na tereny kielecczyzny wkroczyła Czerwona Armia. Ułani zostali urlopwani z czynnych szeregów oddziału.
Po „polskim październiku” w 1956 roku Doliniacy spotykali sią co roku w stolicy Niepodległej Rzeczypospolitej Kampinoskiwj czyli w Wierszach, w miesiącu wybuchu Powstania Warszawskiego oraz w rocznicę bitwy pod Jaktorowem na cmentarzu wojennym w Budach Zosinych. Oczywiście na tych spotkaniach nie mogło zabraknąć Jadzi. Po wojnie, ostatni raz spotkaliśmy się w Międzyborowie nieopodal Jaktorowa w 71 rocznicę tej największej bitwy partyzanckiej. Okazją były uroczystości związane z odsłonięciem tablicy pamiątkowej, ku czci 27 Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego. Nastąpiło to z inicjatywy Stowarzyszenia im. Szwadronu 27 Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego pod dowództwem Dariusza Goźlińskiego, który przejął tradycje naszego pułku, a patronat nad tą inicjatywą przejął Prezydent RP Andrzej Duda. Tym razem na uroczystość przybyło trzech uczestników tej pamiętnej bitwy: niezawodna Jadzia, powstaniec warszawski, „Burza” Antoni Huczyński z VII Obwodu AK, który wraz z naszym 3 szwadronem osłaniał kontrnatarcie Doliniaków przebijających się przez tory kolejowe i ja.
Wraz z major Jadwigą Bałabuszko pseudonim „Blizna” miałem w tym dniu zaszczyt i honor odsłonić tablicę która upamiętnia dzieje naszego pułku ułanów.
„Burza”, gdy dowiedziała się ode mnie, że Jadzi nie ma już wśród nas wspomina: „Człowiek nie cały umiera, bo to co ma niezniszczalne, trwa. Ta pamięć o Niej będzie trwała w moim sercu. Miała honor być żołnierzem Armii Krajowej.
Wierzyła w wiedzę i mądrość rozumu .
Nie byłą mistyczka a była dociekliwa i żądna wiedzy.
Lubiła rozmawiać, dociekać, przekonywać i wspominam te rozmowy z Nią , że były przyjemne swobodne, lekkie. Bił od Niej blask wewnętrznej urody
Odeszła kobieta niezwykła, piękna, trudna do zapomnienia osobowość człowieka..”
Nic dodać, nic ująć !
Marian Podgóreczny „Żbik”.
1 komentarz
józef III
18 listopada 2016 o 19:25Piękni Ludzie !