Permanentny konflikt gospodarczy między Mińskiem a Moskwą nijak się ma do współpracy wojskowej i wspólnej obrony Rosji i Białorusi, a jeśli zajdzie konieczność, Aleksander Łukaszenka nie uchyli się od wypełnienia swoich zobowiązań wobec sojusznika.
Zdaniem wielu ekspertów, jeśli wydarzenia związane z europejską obroną przeciwrakietową będą się rozwijać według dotychczasowego scenariusza, to rosyjskie systemy taktyczne „Iskander-M” (zdolne do przenoszenia głowic jądrowych) mogą trafić na stanowiska w zachodnich regionach Białorusi.
Moskwa nie może wycofać rakiet balistycznych Iskander, bez uprzedniej kasacji elementów amerykańskiej Tarczy Rakietowej w Europie, wycelowanej przeciwko Rosji, powiedział niedawno rzecznik prezydenta Rosji, Dmitrij Pieskow, w wywiadzie dla BBC. – To bardzo trudna kwestia. Nie możemy tak po prostu wziąć i wyprowadzić tych rakiet z Kaliningradu, nie mając pewności, czy plany stworzenia całego anty-rosyjskiego systemu rakietowego w Europie zostaną anulowane”, – powiedział Pieskow.
Tym oświadczeniem potwierdziły się opinie ekspertów wojskowych, że budowane w Rumunia i Polsce obiekty europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej, staną się celami dla przerzuconych do obwodu Kaliningradzkiego „Iskanderów”.
Przypomnijmy, jeszcze 8 października 2016 Agencja Reuters, powołując się na źródło w wywiadzie Stanów Zjednoczonych poinformowało o rozkazie Ministerstwa Obrony FR, aby przenieść kompleksy „Iskander-M” do obwodu kaliningradzkiego.
Tego samego dnia rosyjskie Ministerstwo Obrony potwierdziło te informacje. Według oficjalnego przedstawiciela Ministerstwa Obrony Igora Konaszenkowa, oddziały wojsk rakietowych, uzbrojone w „Iskandery” w przeszłości wiele razy były przenoszone do obwodu kaliningradzkiego i nadal będą, w ramach szkoleń bojowych rosyjskich sił zbrojnych.
A 9 października nastąpiła reakcja NATO: Rzecznik Sojuszu Północnoatlantyckiego w wywiadzie dla niemieckiej agencji prasowej DPA powiedział, że przerzucenie rosyjskich „Iskanderów” do obwodu kaliningradzkiego prowadzi do wzrostu napięcia w regionie. Przedstawiciele Polski i krajów bałtyckich wystąpiły z analogicznymi twierdzeniami.
Jednak Moskwa nie widzi potrzeby, aby wsłuchiwać się w protesty, uzasadniać swoje działania, twierdząc, że Europa i USA w dużym stopniu lekceważą potencjał strategiczny Rosji i dlatego powinny znaleźć się na celowniku. I takie stanowisko jest nadal obowiązujące wśród wyższego wojskowego i politycznego przywództwa Rosji.
Według zastępcy naczelnika głównego sztabu operacyjnego Rosji Wiktora Poznichira, modelowanie różnych zastosowań amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej wykazały, że antyrakiety Standard Missile-3 (SM-3), które wkrótce wejdą na wyposażenie, mają zdolność do przechwytywania międzykontynentalnych pocisków balistycznych i podwodnych rakiet balistycznych Rosji, nie tylko na średnim, ale jak twierdzą Stany Zjednoczone, także w początkowej części toru lotu.
To, według przedstawiciela Sztabu Generalnego stanowi o wiele bardziej poważne zagrożenie dla rosyjskiego potencjału jądrowego Federacji Rosyjskiej i Chin, niż sądzono do tej pory, „ponieważ „antyrakiety będą w stanie niszczyć rosyjskie i chińskie rakiety balistyczne przed oddzieleniem głowic”.
Rosyjscy przywódcy są zaniepokojeni również faktem, że uniwersalne wyrzutnie Mk-41, rozmieszczone na statkach obrony przeciwrakietowej USA służą nie tylko do odpalania rakiet SM-3, ale również precyzyjnych rakiet dalekiego zasięgu Tomahawk. Rosyjski Sztab Generalny za nieprzekonujące uważa zapewnienia przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, że w wersji naziemnej MK-41 nie są w stanie używać rakiet cruise.
Ale to nie wszystkie – według Poznichira – zagrożenia wynikające z amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej: W Stanach Zjednoczonych prowadzone są prace „nad wykorzystaniem wyrzutni Mk-41” dla broni hypersonicznej, zdolnej do rażenia celów na całym świecie w ciągu godziny od otrzymania współrzędnych atakowanego obiektu i autoryzacji użycia, co znacznie zwiększa ryzyko bezpieczeństwa Rosji.
Białoruś między Rosją a NATO jest jak między młotem a kowadłem
W przeszłości, Moskwa wielokrotnie straszyła państwa Zachodu podjęciem zdecydowanych działań militarnych w odpowiedzi na stworzenie europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej. W listopadzie 2008 roku, a następnie w listopadzie 2011 roku, Dmitrij Miedwiediew jako prezydent Federacji Rosyjskiej, dwa razy ostrzegał Stany Zjednoczone, że jeśli Amerykanie zaczną rozmieszczanie baz rakiet obronnych w Polsce, to „Iskandery” na pewno pojawią się w obwodzie kaliningradzkim.
W podobnym duchu wielokrotnie wypowiadał się i prezydent Rosji Władimir Putin.
I od samego początku konfrontacji między Moskwą a Waszyngtonem w w sprawie obrony przeciwrakietowej, rosyjscy eksperci wojskowi zapowiadali, że asymatryczna reakcja Rosji nastąpi nie tylko ze obwodu kaliningradzkiego, ale także z terytorium Białorusi. Na liście potencjalnych środków zaradczych najczęściej pojawiały się w publikacjach „Iskandery” rozmieszczone w zachodniej części kraju.
W tym czasie szef rosyjskiej Akademii Problemów Geopolitycznych, emerytowany pułkownik Leonid Iwaszow (były naczelnik zarządu głównego departamentu współpracy międzynarodowej ministerstwa obrony Rosji) zasugerował nawet, że w przypadku dalszego zaostrzenia napięć między NATO a Rosją, białoruskie przywództwo może rozważyć wycofanie się z protokołu lizbońskiego i zgodzić się na rozmieszczenie rosyjskiej broni jądrowej (np.głowic jądrowych w tychże „Iskanderach”).
W ubiegłym roku, ten sam Iwaszow komentując otwarcie baz obrony przeciwrakietowej w Rumunii i rozpoczęcie budowy jej odpowiednika w Polsce wyraził opinię, że w odpowiedzi można rozmieścić nowoczesne środki ataku powietrznego i kompleksy „Iskander-M” „w obwodzie kaliningradzkim, ale nie tylko”.
Wielu rosyjskich analityków wojskowych uważa, że permanentny konflikt gospodarczy między Mińskiem a Moskwą nie ma w ogóle zastosowania w wymiarze współpracy wojskowej i wspólnej obrony, a jeśli zajdzie konieczność, rząd białoruski nie uchyli się od wypełnienia swoich zobowiązań wobec sojusznika.
Ponadto, zdaniem wielu ekspertów, jeśli dojdzie do konfrontacji między Rosją a NATO, samo istnienie obwodu kaliningradzkiego, oddalonego od terytorium Rosji o 700 km ( Białoruś jest 10 razy bliżej), bez wsparcia Mińska byłoby naprawdę sporym problemem.
Kresy24.pl/naviby.by
1 komentarz
Kocur
31 stycznia 2017 o 12:27Ruski w kwestii zbrojeń robi co chce i gdzie chce, nikogo nie pyta o zgodę, ani nie obchodzą ich reakcje reszty świata.
Natomiast cokolwiek by nie zrobiło NATO, to i tak jest to wymierzone przeciwko fr, tak to sobie oni tłumaczą. Putol i tak ma wszystkich w d.. a ta cała reszta aż pali się do zniesienia sankcji. Jedynie co niektórzy patrzą realnie na świat, reszta patrzy przez różowe okulary. Zobaczymy po jakim czasie obudzą się z ręką w ruskim nocniku.