Conflict Intelligence Team, na podstawie analizy zdjęć satelitarnych i materiałów z sieci zgadza się z prognozą wywiadu USA, że operacja Rosji przeciwko Ukrainie może zacząć się 16 bm: „Jeśli to tylko rosyjski blef, to wyjątkowo dobry, gdyż nie da się go odróżnić od przygotowań do realnego ataku”.
Nowe fakty zebrane przez Conflict Intelligence Team publikuje Mark Krutow na portalu Radio Swaboda. Jakie są ustalenia?
W obliczu doniesień zachodnich mediów, które ” wyznaczyły” początek wojny na środę, ukraińscy oligarchowie zaczęli masowo uciekać z Kijowa, a międzynarodowe linie lotnicze odwołały loty na Ukrainę, zmuszając ukraińskich urzędników do wydawania niemal co godzinę uspokajających oświadczeń i zwiększania wypłat gwarancyjnych dla międzynarodowych firm ubezpieczeniowych. Napięcia wywołane przez Rosję na samej granicy z Ukrainą kosztowały już ukraiński budżet 60 mln dolarów, które trzeba było przeznaczyć na ubezpieczenie lotów lotnictwa cywilnego.
Rosja natomiast, w odpowiedzi na wniosek Ukrainy złożony za pośrednictwem OBWE twierdzi, że nie prowadzi na swoim terytorium żadnej „nietypowej aktywności wojskowej”, a wręcz przeciwnie – oskarża Ukrainę o przygotowywanie operacji wojskowej w Donbasie.
Co się tak naprawdę dzieje?
Wygląda na to, że głównym zmartwieniem zachodnich ekspertów i służb wywiadowczych nie jest już przemieszczanie się wojsk ze wschodniej Rosji w kierunku granic Ukrainy, ale ich rozmieszczenie w odległości kilku kilometrów od terytorium Ukrainy – czasem w odległości umożliwiającej ostrzeliwanie głównych miast ukraińskich bez przekraczania granicy.
Tak jest na przykład w przypadku ciężkich dział samobieżnych Pion, które zostały rozmieszczone w pobliżu Biełgorodu i Wiesiełaja Łopań, niecałe 10 kilometrów od granicy i 50 kilometrów od Charkowa.
Белгородская обл pic.twitter.com/mehvKXuTmj
— IgorGirkin (@GirkinGirkin) February 10, 2022
Podczas gdy analitycy koncentrują swoją uwagę na Białorusi, gdzie Rosja prowadzi wspólne ćwiczenia wojskowe z białoruską armią, rosyjski sprzęt i żołnierze zostali przerzuceni również w innych regionach graniczących z Ukrainą. Jak piszą w swoim nowym materiale eksperci CIT, chodzi o 41 Armię ogólnowojskową, która jeszcze wiosną ubiegłego roku przybyła do europejskiej części Rosji – i obecnie przesuwa się w rejon obwodu briańskiego – Unecza, Klince i Klimowo.
Wcześniej widziano tam również pojazdy należące prawdopodobnie do 90 Dywizji Czołgowej Centralnego Okręgu Wojskowego. Odległość od Klimowa do granicy z Ukrainą wynosi niecałe 20 kilometrów. CIT sugeruje, że w przypadku inwazji na pełną skalę, siły te mogłyby zostać wykorzystane do ofensywy w kierunku Czernihowa, gdzie znajduje się kwatera główna dowództwa operacyjnego „Północ” ukraińskich wojsk lądowych.
Wojskowa technika zbliża się również do granicy z Ukrainą w obwodzie kurskim. Do formacji, których przenoszenie do tego regionu rozpoczęło się jesienią ubiegłego roku, w ostatnich dniach dołączyły jednostki 2 Armii Ogólnowojskowej Centralnego Okręgu Wojskowego, która w „normalnym trybie” jest na stałe rozmieszczona w obwodzie nadwołżańskim i orenburskim przy granicy z Kazachstanem. Jedna z rosyjskich kolumn wojskowych została uchwycona na nagraniu wideo nakręconym w pobliżu miasteczka Sudża – 10 kilometrów od granicy z Ukrainą.
Суджа, Курская обл pic.twitter.com/xHDTzqLLFa
— IgorGirkin (@GirkinGirkin) January 27, 2022
Jednocześnie eksperci CIT zwracają uwagę, że do tej pory „nie zauważyli przerzutu dodatkowych sił na dużą skalę do obwodu rostowskiego” – ten region był główną rosyjską „bazą” dla operacji wojskowych na terenach samozwańczych „republik ludowych” Donbasu i wspierania prorosyjskich separatystów.
Przy czym ruch wojsk w kierunku granic Ukrainy jest tu również odnotowywany – mowa o zmotoryzowanych strzelcach i załogach czołgów 8 Armii Gwardii Południowego Okręgu Wojskowego, które już bazują w regionie. Część z nich przeniosła się ostatnio ze swojego stałego miejsca rozmieszczenia do miasta Millerowo (niecałe 30 km od granicy). CIT zauważa, że siły te mogą próbować zaatakować ukraińskie oddziały na linii kontaktu z oddziałami „LPR” i „DPR”.
Szpitale polowe, lotnictwo i „kadyrowcy”
Szpitale polowe stały się kolejną „czerwoną flagą” wskazującą na możliwość rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Do tej pory zdjęcia satelitarne pozwoliły obserwatorom odnaleźć dwa takie szpitale: na lotnisku Ziabrowka pod Homlem oraz na Krymie, w obozie wojskowym w pobliżu wsi Nowooziernoje (po publikacji tego artykułu pojawiły się zdjęcia kolejnego, w białoruskich Osipowiczach, gdzie również odbywają się „rosyjsko-białoruskie ćwiczenia” – o jego rozmieszczeniu również pisała gazeta Krasnaja Zwiezda. Transport kolejnego szpitala polowego został nagrany na wideo z Biełgorodu).
Jednocześnie, jak zauważa CIT, Rosja nie koncentruje jeszcze sił wcześniej rozmieszczonych na Krymie bezpośrednio na granicy z obwodem chersońskim Ukrainy.
Władze białoruskie niedawno dodały Ziabrowkę i inne miejsca stacjonowania wojsk rosyjskich do „oficjalnej” listy miejsc ćwiczeń „Sojusznicza stanowczość-22”.
Jedną z najbardziej niepokojących oznak możliwej wojny jest przeniesienie na Białoruś myśliwców Su-35 i samolotów szturmowych Su-25SM, oprócz tych, które są na stałe rozmieszczone w pobliżu granicy z Ukrainą.
Coraz częściej na filmach w mediach społecznościowych z obwodów briańskiego i biełgorodzkiego pojawiają się systemy rakietowe Iskander. „Przewaga w lotnictwie i systemach rakietowych jest prawdopodobnie najpoważniejszą przewagą Rosji w poważnym konflikcie z Ukrainą” – twierdzą analitycy Conflict Intelligence Team, zauważając, że przenośne przeciwlotnicze systemy rakietowe przekazane Ukrainie przez kraje zachodnie są zaprojektowane tylko do uderzania w cele na niskich wysokościach, podczas gdy systemy Toczka-U i Grom produkcji radzieckiej są przestarzałe i mogą być przechwycone przez rosyjskie środki obrony powietrznej lub rozbrojone w ramach wojny elektronicznej.
Dodatkowo CIT zwraca uwagę na przesunięcie oddziałów Gwardii Narodowej na granicę z Ukrainą. Mowa przede wszystkim o „kadyrowcach” – bojownikach 141. specjalnego pułku zmotoryzowanego imienia Achmada Kadyrowa, bardziej znanego jako pułk „Siewier” (dawniej batalion „Siewier”). „To przemawia za opcjami ewentualnej ofensywy, w której oczekuje się zajęcia i przynajmniej utrzymania przez jakiś czas części terytorium Ukrainy. „W tym przypadku „Rosgwardyjczycy” mogliby pełnić funkcje policyjne i antypartyzanckie” – czytamy w nowym opracowaniu CIT, którego autorzy zauważają, że „Kadyrowcy” nie są de facto podlegli federalnemu dowództwu oddziałów Gwardii Narodowej – a zatem są mniej skrępowani formalnymi prawami wojny i stanowią większe zagrożenie dla ludności cywilnej.
„Nie sądzę, żeby Putin martwił się o olimpiadę”.
Rusłan Lewiew, jeden z autorów nowego opracowania Conflict Intelligence Team, w wywiadzie dla Sibir.Realii odrzuca wersję, że wszystko, co się dzieje, można powiązać z jakimiś „ćwiczeniami”.
„Jedną z najważniejszych rzeczy, która wyraźnie pokazuje, że nie są to tylko ćwiczenia szkoleniowe, jest właśnie ich skala: ile wojsk i w jakiej różnorodności zostało sprowadzonych. Nawet w kwietniu ubiegłego roku, kiedy nastąpiło pierwsze ściągnięcie wojsk na granicę Rosji i Ukrainy, co później uzasadniono ćwiczeniami „Zachód-2021” było znacznie mniej wojska niż obecnie. O 30-40 procent. Obecnie około 70 procent siły militarnej Rosji zostało przyciągnięte na zachodnie granice. Jest to skala bezprecedensowa, nigdy wcześniej tego nie widziano. A proces przesunięć trwa nadal. Nie sądzę, aby Władimir Putin martwił się, czy ta wojna nałoży się na Olimpiadę, czy nie. Jest tu o wiele ważniejszy czynnik niż ryzyko popsucia nastroju chińskiemu prezydentowi. Pogoda. Jest luty, ziemia jest zamarznięta, a w takich warunkach łatwiej poruszać się po nierównym terenie, przemieszczać się przez lasy i pola oraz prowadzić działania ofensywne. Kiedy nadejdzie wiosna, cały śnieg na polach zamieni je w bagna, czołgi zaczną tonąć i grzęznąć. Jeśli w takim okresie przeprowadzi się ofensywę, to będzie to porażka ofensywy. Wszyscy wojskowi to rozumieją, zawsze liczą na to, że ofensywa rozpocznie się, gdy ziemia jest zamarznięta. W związku z tym czekanie do czasu po Olimpiadzie wiąże się z większymi problemami niż popsucie nastroju Xi Jinpingowi.
Analityk Rohan Consulting Konrad Muzyka, który podobnie jak rosyjscy badacze uważnie śledzi gromadzenie się wojsk przy granicy z Ukrainą, uważa, że Rosja przygotowała cztery do pięciu przyczółków do jak najszybszej ofensywy przeciwko Ukrainie – jeśli taki rozkaz zostanie wydany.
Rosja zgromadziła również bezprecedensowo duże zgrupowanie okrętów wojennych i podwodnych na Morzu Czarnym – twierdzą eksperci. Jak powiedział wcześniej jeden z nich w wywiadzie dla Radia Swaboda, desant na dużą skalę w Odessie czy Mariupolu raczej nie będzie jednym z pierwszych działań Rosji w przypadku dużej wojny, choć armia rosyjska ma już wszystko, co jest potrzebne do takich akcji.
W poniedziałek szef głównego wydziału operacyjnego rosyjskiego Sztabu Generalnego, powiedział, że „rosyjskie wojsko jest zawsze gotowe do uderzenia w obce statki i okręty podwodne, które wpływają na jego wody terytorialne”. Dmitrij Pieskow próbował później złagodzić jego słowa, precyzując, że wojsko będzie postępować zgodnie z „pewnym protokołem działań przeciwko obcym statkom, nawodnym lub podwodnym, w przypadku, gdy wpłyną one na rosyjskie wody terytorialne”. W czerwcu 2021 roku incydent z udziałem brytyjskiego niszczyciela Defender, który według Moskwy wpłynął na rosyjskie wody terytorialne u wybrzeży anektowanego Krymu, zakończył się ostrzałem – choć rosyjskie wojsko twierdziło później, że były to ćwiczenia z celami i ogień nie był skierowany w Defendera.
„Niezależnie od tego, czy zostanie wydany rozkaz rozpoczęcia operacji, czy nie, do jej pełnego przygotowania pozostały już tylko dni. … Nie jest przesadą stwierdzenie, że przed ogłoszoną datą rozpoczęcia ofensywy 16 lutego wszystkie przygotowania mogą być już zakończone” – piszą w swoim artykule analitycy Conflict Intelligence Team.
Jednocześnie eksperci wojskowi, którzy poważnie traktują bezprecedensową koncentrację wojsk rosyjskich na zachodzie kraju, zaczynają sceptycznie podchodzić do kwestii rychłego rozpoczęcia wojny.
Rob Lee, ekspert ds. obronności w Departamencie Studiów Wojennych w King’s College London, zauważa w Tweecie: Jeśli Rosja naprawdę przygotowuje się do ataku na Ukrainę w najbliższych dniach, dowódcy wojskowi mogliby zrobić coś, aby powstrzymać falę filmów pokazujących wojskowe konwoje i pociągi ze sprzętem. Na przykład, pisze Lee, blokować drogi dla pojazdów cywilnych na drodze tych konwojów lub w pobliżu baz wojskowych i poligonów. Proponuje trzy możliwe wytłumaczenia faktu, że w sieciach społecznościowych pojawia się coraz więcej takich filmów. Po pierwsze, Rosja nie planuje inwazji, lecz w celu wymuszenia na Zachodzie ustępstw stwarza warunki, w których żaden obiektywny czynnik nie pozwoliłby jej posądzić o blef. Po drugie, osoby odpowiedzialne za zachowanie tajemnicy i wdrożenie zakazu używania smartfonów w wojsku nie wykonują swojej pracy prawidłowo. Wreszcie trzecia wersja jest taka, że armia rosyjska celowo chce pokazać, że gromadzi wojska w pewnych rejonach przy samej granicy z Ukrainą, ale tylko po to, aby przeprowadzić prawdziwą ofensywę gdzie indziej.
Kraje zachodnie równolegle z obserwowaniem rozmieszczenia wojsk rosyjskich nie ustają w wysiłkach na rzecz dyplomatycznego rozwiązania sytuacji. W dniach 14 i 15 lutego nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz odwiedził najpierw Kijów, a następnie spotka się z Władimirem Putinem w Moskwie. Poprzednie rozmowy na wysokim szczeblu, takie jak spotkanie Putina z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, nie przyniosły żadnych widocznych rezultatów. Scholz i Putin będą rozmawiać o „sytuacji wokół Ukrainy, żądanych przez Rosję „gwarancjach bezpieczeństwa” w Europie i o gazociągu Nord Stream 2″.
New York Times w niedzielnym artykule cytuje prezydenta Finlandii Sauli Niinisto, który częściej niż inni europejscy przywódcy kontaktował się bezpośrednio z Władimirem Putinem. Niinistö pesymistycznie ocenia swoją ostatnią rozmowę z rosyjskim prezydentem w styczniu: „Jego nastrój, jego determinacja bardzo się zmieniły. On rozumie, że musi wykorzystać impet, który właśnie teraz ma”.
Tymczasem rosyjskie agencje informacyjne donoszą, że Władimir Putin spotkał się w poniedziałek z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem. W artykule opublikowanym w poniedziałek „Financial Times” zauważył, że z powodu restrykcji związanych z koronawirusem zmniejszyła się liczba osób, z którymi prezydent Rosji spotyka się osobiście i których opinii słucha. „Jego krąg komunikacji zawęża się. To ma wpływ na jego psychikę. Rozglądał się wokół siebie na wszystkie 360 stopni. Teraz jest to raczej 60” – cytuje gazeta niewymienione z nazwiska wysokie źródło na Kremlu.
Ale przynajmniej rezultat spotkania z ministrem spraw zagranicznych daje nadzieję, że rosyjskie władze nie zamknęły jeszcze drzwi do dyplomatycznego rozwiązania kryzysu: Ławrow powiedział na spotkaniu z Putinem, że szanse na porozumienie z Zachodem w sprawie tzw. gwarancji bezpieczeństwa dla Rosji pozostają. Część komentatorów nie kryła optymizmu, gdyż Siergiej Szojgu zapewnił prezydenta, że „niektóre ćwiczenia rosyjskich sił zbrojnych wkrótce się zakończą”.
oprac. ba za Mark Krutow Radio Swaboda
2 komentarzy
maksymilian
15 lutego 2022 o 10:29„Co się tak naprawdę dzieje?” Nic specjalne, to typowe działanie „kieszonkowego złodzieja: kradnie tam gdzie, w danej chwili, jest okazja. Putin, to nie Hitler, który wszystko planował. Putin, jak tylko wydarzy się coś niekorzystnego, to gotowy jest oznajmić, że on chce nie zaatakować Ukrainę tylko pomóc jej w razie napaści NATO, dla niego nie ma znaczenia prawda. Jego postępowanie przypomina złodzieja, któremu nie udała się akcja, ucieka i woła łapać złodzieja.
tagore
15 lutego 2022 o 10:40Nie ma sensu gdybać,jeśli nie teraz ,to wypadło by Moskwie czekać do lata.Trochę za kosztowne.