Litewska prezydent Dalia Grybauskaite wzięła udział w uroczystości powitania żołnierzy wchodzących w skład batalionu NATO, który stacjonować będzie w Rukli.
Jako że dowództwo wielonarodowej jednostki sprawują Niemcy, impreza była niejako spotkaniem bilateralnym. Nic zatem dziwnego, że w Rukli pojawiła się niemiecka minister obrony narodowej – Ursula von der Leyen.
Z jej strony padały bardzo patetyczne słowa, m.in. o tym, że „w obliczu silnych sąsiadów Litwa już nigdy nie zostanie pozostawiona sama sobie „. Zob. wideo:
Z kolei litewska prezydent tłumaczyła, że jej kraj „wysoko ceni sobie solidarność demonstrowaną przez sojuszników”. Ponadto wyraziła wdzięczność stronie niemieckiej za przyjęcie dowództwa batalionu.
Wzmacnianie naszego regionu jest rezultatem postanowień zeszłorocznego szczytu NATO w Warszawie. Oddziały podobne do tego, który podejmowała prezydent Grybauskaite, stacjonować będą w Polsce, na Łotwie i w Estonii.
Litwa ma się czego obawiać. Nie tylko znajduje się nie tylko w polu oddziaływaniu rosyjskiej propagandy, ale również – a może przede wszystkim – ma długą, ponad 250-kilometrową granicę z uzbrojonym po zęby obwodu kaliningradzkiego.
Często słychać ze strony różnej maści realistów z łaski bożej, że jeden batalion czy brygada, a choćby i dywizja nie obroni Litwy przed całą armią Federacji Rosyjskiej.
Oczywiście, że nie, ale po pierwsze lepszy rydz, niż nic, jak mówi stare porzekadło, po drugie jest to krok w dobrym kierunku, po trzecie śmierć żołnierza NATO z rosyjskiej ręki oznacza awanturę – niekoniecznie od razu wojnę – z całym NATO, a nie z pojedynczą Litwą. To naprawdę tak trudno zrozumieć?
Batalion z Rukli ma osiągnąć pełną sprawność bojową, (tzn. 1200 osób) latem tego roku.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!