Zanim 26-letni bloger Roman Protasiewicz wsiadł 23 maja na pokład samolotu Ryanair lecącego z Aten do Wilna, a po jego uprowadzeniu nad Białorusią został aresztowany w Mińsku, przez kilkanaście dni ludzie z rosyjskimi paszportami śledzili go na Krecie.
Wraz ze swoją dziewczyną udał się po zakończeniu oficjalnej wizyty liderki opozycji Swietłany Tichanowskiej w Grecji, którą obsługiwał jako dziennikarz.
Ustalenia greckiej Narodowej Służby Wywiadowczej przekazał mediom jej przedstawiciel.
Jeszcze 23 maja, tuż po aresztowaniu w Mińsku młodego blogera ustalono, że tego dnia Protasiewicz dzielił się swoimi spostrzeżeniami z kolegami, mówił im, że jest obserwowany, widział ludzi śledzących go na lotnisku w Atenach i robiących mu zdjęcia. Jego przypuszczenia potwierdza grecki wywiad. Wprawdzie nie ustalił, czy byli to agenci rosyjskiego, czy białoruskiego wywiadu. Wiadomo, że obserwowali Protasiewicza, aby ustalić, jakim lotem poleci nad białoruską przestrzenią powietrzną.
Przedstawiciele greckiej Narodowej Służby Wywiadowczej (EYP) powiedzieli lokalnym mediom, że co najmniej trzech nieznanych mężczyzn śledziło Protasiewicza w Atenach od czasu jego przyjazdu w przeddzień konferencji 9 maja. Po zakończeniu konferencji 16 maja Protasiewicz udał się na kilkudniowe wakacje na Kretę ze swoją dziewczyną, gdzie również byli pod obserwacją rosyjskich lub białoruskich oficerów wywiadu..
„W miarę jak zbieramy nagrania z kamer przemysłowych z hoteli, z Krety i z lotniska, jest jasne, że śledzili ich specjaliści wywiadu z rosyjskimi paszportami” – powiedział urzędnik MSW, który prosił o nieujawnianie nazwiska. „Uważamy, że ci ludzie działali na rzecz Białorusi i udało im się dowiedzieć, że Protasiewicz był na pokładzie samolotu, gdy ten przelatywał nad Białorusią.
Rzecznik wywiadu powiedział, że greckie służby są oburzone taką operacją w europejskiej stolicy.
oprac. ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!