Ciąg dalszy losów dowódcy sławnego 2 Polskiego Korpusu, który przebył drogę od skutej lodem Rosji, przez gorąc Bliskiego Wschodu, aż do Monte Casino.
Stół, w mieszkaniu przydzielonym Andersowi przez Rosjan, kłaniał się przed nowym lokatorem, łamiąc się w pół pod ciężarem kawioru, ryb, wody ognistej i innych pyszności o jakich dopiero co uwolniony mógł jedynie marzyć przez ponad 20 miesięcy niewoli. Jakże wielkie było zdziwienie Iwana Wasiljewicza, kiedy Polak tylko przelotnym spojrzeniem musnął te wszystkie frykasy i zamiast zasiąść do uczty poprosił o jajecznicę z jednego jajka z szynką.
Równie pokrzepiającym co smak prostego jadła było spotkanie z generałem Zygmunetm Bohuszem-Szyszką przybyłym do Moskwy na polecenie Naczelnego Wodza Władysława Sikorskiego w celu przeprowadzenia wstępnych uzgodnień w sprawie uformowania Armii Polskiej w ZSRR. To od Bohusz-Szyszko Anders dowiedział się o polsko-sowieckiej umowie podpisanej 30 lipca 1941, w wyniku której miała zostać przeprowadzona mobilizacja sił polskich na terenach Rosji Radzieckiej. Dalsze instrukcje co do tej sprawy zostały przekazane Andersowi przez szefa brytyjskiej misji wojskowej gen. Mac Farlane’a, człowieka, który mimo swej rangi nie czuł wstydu ni zbytniej pruderii, aby przyjąć polskiego generała w mając na sobie jedynie szorty. Mac Farlane został później wielkim przyjacielem Andersa. I tu ciekawostka – początkowo dowódcą wojska polskiego w ZSSR miał zostać generał Stanisław Haller, ale że nie sposób było go odnaleźć, urząd ten objął Anders.
14 sierpnia 1941 roku zawarta została polsko-sowiecka umowa wojskowa w brzmieniu następującym: „Armia polska będzie zorganizowana w najkrótszym czasie na terytorium Z.S.S.R., przy czym będzie ona stanowiła część sił zbrojnych suwerennej Rzeczypospolitej Polskiej… Będzie ona przeznaczona do wspólnej, z wojskami Z.S.S.R. I innych mocarstw sojuszniczych, walski przeciwko Rzeszy Niemieckiej. Po zakończeniu wojny powróci ona do Polski… Polskie jednostki liniowe będą użyte na froncie po osiągnięciu pełnej gotowości bojowej… Żołnierze armii polskiej na terytorium Z.S.S.R. Będą podlegali polskim wojskowym ustawom i regulaminom. Uzbrojenie, ekwipunek, umundurowanie, samochody itd. będą dostarczone w miarę możności a) przez rząd Z.S.S.R. Z własnych zasobów, b) przez rząd Rzeczypospolitej Polskiej z dostaw przyznanych na zasadzie Lease and Lendu”1.
Żołnierz polski na tamten czas był rozproszony po łagrach skutej lodem Rosji. Nie mowa tu tylko o Kołymie, z której nikt nie wracał ani żyw, ani martwy. Nasi Rodacy tkwili w obozach w Starobielsku, Kozielsku, w Ostaszkowie (szczególnie podoficerowie, policja, żandarmeria i ochrona pogranicza)2, Murmańsku, Archangielsku, Leningradzie, Wołogdzie, Griazowcu, Moskwie, Kubyszewie, Tatiszczewie, Astrachaniu, Semipałatyńsku, Nowosybirsku, Krasnojarsku, Irkucku, Jakucku, Dudyńsku, Nrilsku, Magadanie, Chabarowsku, Władywostoku, a nawet na Nowej Ziemi. Z tych wszystkich miejscowości Polaków zaczęto stopniowo przenosić do punktu zbornego jakim został wybrany Buzułuk. Tamże miał znajdować się również sztab armii, zaś 5-a dywizja piechoty miano ulokować w Tatiszczewie, 6-tą w Tockom.
Już w pierwszych dniach działań zbornych generał Anders podjął szereg przełomowych i znamiennych, szczególnie w sowieckiej socrzeczywistości, działań. Primo, Filister Arkon nakłonił władze sowieckie do wydania zezwolenia na opiekę duszpasterską nad Polakami w Z.S.S.R. Prawdziwie kontrowersyjnym, w dobrym tego słowa znaczeniu, była pierwsza msza święta poprowadzona w kaplicy francuskiej. Żołnierzom, twardym mężczyznom, łzy płynęły po policzkach.
Secundo, dzięki staraniom generała uformowano Pomocniczą Służbę Kobiet, grupę zrzeszającą Polki uratowane z łagrów, oddające się w służbę swym Rodaczkom i Ojczyźnie. Wiele z nich przeszło cały szlak bojowy wraz z generałem Andersem. O niektórych z nich przeczytamy jeszcze w następnych artykułach.
Koło 10 września Anders wraz ze sztabem wyruszył do Buzułuk – drewnianej mieściny rosyjskiej pośrodku wielkiego nigdzie. Nędza i błoto topiły nastrój człowieczy, beznadzieja wyzierała zewsząd, również z od wieków nienaprawianego bruku dwóch ulic miejscowości. I tu, wzruszający widok biało-czerwonej flagi powiewającej nad murowanym budynkiem przeznaczonym na siedzibę sztabu.
Cztery dni później Anders trafia do Tockom. Na miejscu już byli Polscy żołnierze – 17 tysięcy z wyglądu przypominających braci Kostuchy mężczyzn, mających na sobie jedynie łachmany i wrzodowe pocałunki nazbyt czułej awitaminozy. Większość była bez butów. Wszyscy jednak porządnie ogoleni, gotowi do działania i swym oddaniem zadziwiający towarzyszących Andersowi bolszewickich oficjeli, w tym generała Żukowa. „(…) dość było popatrzeć w te błyszczace oczy, z których wyzierała wola i wiara. (…) a gdy zagrzmiała pieśń ,Ojczyznę wolność racz nam wrócić Panie…’, zdawało się, że otaczające lasy odpowiadają nam stokrotnym echem. Pierwszy i daj Boże ostatni raz w życiu przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów.”3
Należało podjąć wszelkie starania, aby doposażyć i uzbroić szeregi armii polskiej, która pewnego dnia miała ruszyć ku Ziemi Świętej, mając nadzieję, że kresem ich drogi będzie Ziemia Obiecana – Rzeczpospolita Polska. Generał Anders stosując niezachwiane naciski doprowadził do uzyskania przez 5-ą dywizję broni i wierzchowców. Zwierzęta były w zatrważająco złym stanie, jednak pod okiem i ręką polskich żołnierzy szybko zostały odratowane. Z Anglii miało przylecieć 100 000 kompletów umundurowania. To wszystko było bardzo potrzebne.
Niezbędna była też jednomyślność polskich struktur rządowych… i tu nastąpiło wielkie rozczarowanie. Jako że Wódz Naczelny Władysław Sikorski czuł urazę wobec aparatu sanacyjnego trzymającego niepodzielnie władzę od 1926 roku aż do wybuchu wojny, urazę której nawet wyjątkowe warunki wojenne uładzić nie mogły, niemożliwym stało się odłożenie potyczek partyjnych na inną godzinę. Już na wstępie dawano Andersowi do zrozumienia, że w podejmowaniu decyzji nie mogą odgrywać żadnej roli jakiekolwiek osoby związane z Sanacją. Zamiast tego, jako przedstawiciela rządu RP na uchodźstwie w randze ambasadora wydelegowano do Moskwy profesora Stanisława Kota. Mimo niezaprzeczalnych sukcesów na polu naukowych badań historycznych (Kot wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim, a później w College de France w Paryżu) wydelegowany dyplomata nie przyczyniał się do polepszenia sytuacji polskiej, a wręcz przeciwnie tylko ją pogarszał. „(…) już przy pierwszym spotkaniu (…) zażądał usunięcia z wojska wszystkich oficerów legionowych.” Co więcej, Kot w swoim postępowaniu był uprzejmy, układny i poprawny aż do dyplomatycznie niepoprawnego stopnia. „(…) nie znał Rosji i słowa nie umiał po rosyjsku, (…) po śniadaniu, które urządziłem dla prof. Kota i Rosjan” pisze Anders „doszedłem do przekonania, że lepiej tych prób nie ponawiać. Starał się być zbyt uprzejmy, prawił niepotrzebne komplementy, a że wódki nie pił, więc uznany był za 'chytrego’.”4 Nie dość, że zraził do siebie bądź co bądź gospodarzy, to „podpadł” również Rodakom swym „brakiem serca” i antytalentem organizacyjnym, a przy tym pewnym brakiem skromności o czym świadczyło jego pysznienie się po rozmowach odbytych ze Stalinem na temat zwolnienia pozostających nadal w łagrach polskich żołnierzy oraz, ogólnie pisząc, umożliwienia odpowiedniego przysposobienia armii polskiej do ewakuacji z terenów Z.S.S.R.
Anders wiedział, że obietnice Stalina mogą nie znaleźć pokrycia, szczególnie w rozmowie z kimś pokroju profesora Kota. Z przywódcą Rosji Radzieckiej miał rozmawiać, przebywający wówczas w Egipcie celem wizytacji tamże walczącej brygady strzelców karpackich, Wódz Naczelny gen. Władysław Sikorski. Anders postanowił spotkać Sikorskiego w pół drogi do Moskwy, to jest w Teheranie. Od tamtego momentu obecność Arkona na coraz to Bliższym Wschodzie nabierała na częstotliwości.
Sikorski przybył do Moskwy i, jeszcze przed spotkaniem ze Stalinem, badał w rozmowie Andersa czy ten nie przejawia zakusów na pozycję Naczelnego Wodza. W rozmowie tej wyszły na jaw manipulatorskie tendencje prof. Kota, który żywiąc wewnętrzną urazę do Andersa i zawiść wobec jego niepomiernie większej popularności, mącił pojęcie i pogląd Sikorskiego na sytuację Polaków w Rosji. Szczęśliwie konfrontacja Anders- Sikorski dała temu drugiemu do zrozumienia, że w Arkonie nie ma rywala tylko człowieka bezgranicznie oddanego sprawie polskiej.
Spotkanie ze Stalinem przebiegło pomyślnie. 4 grudnia 1941 roku podpisano deklarację Stalin-Sikorski, wyrażającą wolę i gotowość wspólnej walki żołnierzy sowieckich ramię w ramię z żołnierzami polskimi przeciw „barbarzyńskim” Niemcom.5 Oczywiście strona radziecka nie wywiązywała się ze swoich postanowień ułatwienia Polakom ewakuacji. Wielu z zebranych polskich żołnierzy kierowanych pozornie do Buzułuka przekierowywano do Turkiestanu, gdzie barkami wzdłuż pradawnej rzeki Amu-Darii transportowano ich na roboty. Wielu z żołnierzy przesyłanych do polskiego punktu zbornego nie przeżyło podróży.
Na początku 1942 roku zapadła decyzja o przemieszczeniu wojska polskiego do znajdującego się na południu, blisko granicy radziecko-irańskiej, Jangi-Jul, co znaczy Nowa Droga. A drogi roiły się od Polaków docierających z różnych stron. Przynosili ze sobą dużo nadziei. Nieśli też wszy, a wraz z nimi tyfus plamisty, przeciwko któremu stanęli doskonale wyszkoleni polscy lekarze i siostry, zwalczający chorobę przy zupełnym braku lekarstw, aparatury, bielizny, pomieszczeń i odpowiedniego wyżywienia.
Pojawiły się problemy z zaopatrzeniem. W pewnym momencie sowieci stwierdzili, że obniżą obiecane racje żywnościowe do 26 tys. jednostek, co zupełnie nie wystarczało na 70 tys. ludzi. Tylko odwaga i determinacja Andersa jaką okazał podczas rozmowy ze Stalinem uratowała tysiące Polaków od śmierci głodowej.6
W marcu 1942 roku pierwsze grupy oficerów trafiają do Pahlevi. W tym samym czasie do Andersa trafiają depesze od szefa szatbu gen. Klimeckiego i kolejne od prof. Kota żądające wstrzymania ewakuacji cywilów pod pretekstem braków aprowizacyjnych w Iranie. Były to argumenty zupełnie chybione, gdyż każde miejsce cechowało się znacznie większym bezpieczeństwem niż tereny Z.S.S.R. Mając świadomość, że wstrzymanie transportów ludności w tym momencie jest równoznaczne ze skazaniem tysięcy polskich cywilów na niewolę lub śmierć, a najpewniej obie te możliwości, Anders nie cofa wydanych zarządzeń. „Albo ratuję ludność cywilną, albo pozostawiam ją swemu losowi. Jeżeliby nawet w Iranie miała wymrzeć część ludzi, tutaj na pewno wymrą wszyscy. Biorę całkowitą odpowiedzialność.”7 pisze.
Należy działać, stawić się w centrum dowodzenia polskich sił zbrojnych w Londynie. Anders wylatuje do Teheranu, potem z dziennym opóźnieniem wynikłym ze złej pogody trafia do serca Matki Świata – Kairu. Ogromne wrażenie na miejscowych zrobił pierwszy samolot z czerwoną gwiazdą. Ogromne wrażenie robi też opis tego, jakże dziś innego, miasta. „Śliczne miasto przy wiosennej, słonecznej pogodzie, zwykły ruch, jak w czasie pokoju, no i nie ma N.K.W.D. Właściwie dopiero tutaj poczułem się prawdziwie na swobodzie i dlatego do dziś dnia tak bardzo lubię Kair.”8 Każdy kto w przeciągu ostatnich dwudziestu lat zawitał do Kairu musi zapewne wytężać wolę, aby nie prychnąć poczciwym śmiechem wzbudzonym zupełną niekongruencją zdania Arkona wobec obecnego stanu w jakim znajduje się i w jaki wprawia owe miasto. Jak pisze Sir Roger Scruton, śmiech jest „jednym ze sposobów (…) przezwyciężenia różnic i zaakceptowania wspólnego losu. (…) Jest to odpowiedź na coś obejmująca ocenę tego czegoś.”9 Bez wątpienia w dzisiejszym Kairze obcokrajowiec może albo śmiać się, albo płakać. W tym mieście nie istnieje droga środka, a jedynie kręta alejka wijąca się od skrajności do skrajności. Był to jednak czas inny, przed wielką migracją z Górnego Egiptu do stolicy, gdzie każdy fellach, licząc na łut szczęścia, mógł wpaść w objęcia الحلم المصري – al-hilm-i-lmisri – egipskiego snu.
Ni słońce, muszące być prawdziwie odurzające po wielu miesiącach spędzonych w mrocznej Rosji, ni owoce, ni sok z trzciny cukrowej nie uśpiły jednak poczucia obowiązku generała. Po spotkaniu ministra stanu Wielkiej Brytanii na Bliskim Wschodzie Caseya i generała Auchinlecka, Anders wyleciał wodnopłatowcem do Chartumu, gdzie gościł tamtejszy gubernator brytyjski. Przelatując nad Nilem, Anders zapewne nie zdawał sobie sprawy z faktu, że za kilkanaście lat w Faras, na północy współczesnego Sudanu, działać będzie największy polski archeolog śródziemnomorski profesor Kazimierz Michałowski, którego doskonały zmysł organizacyjny i dedykacja misji obrony światowego dziedzictwa kultury pozwoli zabezpieczyć przepiękne koptyjskie malowidła temperowe przed zalaniem wodami Jeziora Nasera.10
W Chartumie Anders poznał brata króla greckiego i rozpieszczonego, acz marsowego, syna premiera Churchilla – Randolpha, który zasłynął sporządzeniem raportu o torturowaniu księży przez reżim Tity, a także znacznie przewyższającym zdolności polityczne talentem literackim (Wielkość i upadek sir Anthony’ego Edena (The Rise and Fall of Sir Anthony Eden), Lord Derby, król hrabstwa Lancashire (Lord Derby, King of Lancashire), Walka o przywództwo w partii torysów (The Fight for the Tory Leadership) i inne).
Podróż do Londynu trwała przez Stanleyville, Leopoldville, Złote Wybrzeże, Lagos. W Lagos Anders wszedł na pokład wielkiego wodnopłatowca, którym podróżował również Stanisław Kopański – generał dywizji, dowódca Brygady Strzelców Podhalańskich walczących między innymi pod Tobrukiem, w Palestynie i Syrii.
W Londynie Arkon spotkał się z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchillem, który uważał, że całe wojsko polskie musi zostać ewakuowane z Rosji i skoncentrowane na Bliskim Wschodzie.
Zgodnie z życzeniem Wodza Naczelnego, Anders od 24 do 26 kwietnia odwiedzał oddziały polskie w Szkocji, a wśród nich oddziały zmotoryzowane, spadochronowe, a także sławny już dywizjon 303. Po powrocie ze Szkocji do Londynu Sikorski zaproponował Andersowi wybór scenariusza przyszłych poczynań – pozostanie w Londynie lub objęcie dowództwa na Bliskim Wschodzie. Generał Anders, mając świadomość, że jedynie jego obecność pośród żołnierzy wciąż przebywających w Rosji może zapewnić Polakom wsparcie moralne i organizacyjne niezbędne dla skutecznego przemieszczenia ich do bardziej sprzyjającego środowiska, jednoznacznie zdecydował się wrócić do Janig-Jul. „Niezależnie od tego co się stanie, muszę wracać do moich żołnierzy.”11
A po powrocie do Rosji, Anders musiał zmierzyć się z kolejnymi przeciwnościami. Była to malaria, nękanie N.K.W.D., odroczenie wymarszu wojsk polskich „dla wyższych celów politycznych.”, a także ciągłe „brużdżenie” profesora Kota, który w obliczu aresztowań delegatów przez aparat sowiecki do reszty utracił rezon i wyjechał z Rosji pod pretekstem zmożenia chorobą.12
Jednak wraz z nadejściem nocy z 7 na 8 lipca odmienił się los. Wtenczas podpułkownik N.K.W.D. Tiszkow zawiadamia Andersa, że „rząd sowiecki zgodził się na wyprowadzenie armii polskiej z Z.S.S.R. Do Iranu”.13 W skutek interwencji Andersa wraz z wojskiem polskim ewakuowano Żydów pełniących czynną służbę w wojsku polskim. Niechaj to będzie dowodem kompromitującym pomówienia bolszewików i niektórych kół żydowskich, jakoby Polacy mieli siać antysemityzm wszędzie, gdzie stanęli. „Przeszło 4.000 Żydów opuściło wraz z armią polską Związek Sowiecki.”14 W sumie razem z Andersem z sowieckiej niewoli wyszło 115 000 Polaków, przekonanych, że ich ocalone życie jest dowodem cudu bożego. Te 115 000 tysięcy niosło w sercach nie tylko wielką nadzieję i moc urzeczywistniania tak woli indywidualnej jak woli Narodu, ale i blizny, i cierpienia zadane przez system komunistyczny. Niesione w sercach wspomnienia bólu miały świadczyć prawdę o zbrodniczym Związku Sowieckim, uodparniając ludzkie umysły na podstępny dyktat nieludzkiej ideologii. Obyśmy chcieli tę prawdę słyszeć i dzisiaj. Obyśmy byli wyczuleni na wszelkie neo-odsłony dawnej maszynerii zniszczenia.
22 sierpnia 1942 roku w ambasadzie brytyjskiej w Kairze Anders odbył naradę z Churchillem, a także przeprowadził rozmowę z generałem Haroldem Alexandrem. Sytuacja była krytyczna, gdyż Niemcy zajęli Tobruk i pewnie wzięliby Kair z Aleksandrią, gdyby nie wspaniała postawa i nieustępliwy hart ducha generała brytyjskiego Sir Claude’a Johna Eyre’a Auchinlecka podczas bitwy pod El-Alamejn.
Po wizycie złożonej pułkowi ułanów karpackich, Anders wrócił do Teheranu przez Bagdad, Quizii, Ribat i Khanakain. W tych miejscach, suchych, upalnych i pustynnych, a więc stanowiących zupełne przeciwieństwo warunków w jakich bytowali Polacy w Rosji, miały powstać punkty zborne dla armii polskiej. Do Pahlevi zaczęły przybywać transporty z Krasnowodzka. Przybywający ludzie byli porażeni cyngą, zwaną również szkorbutem. Pośród spieszających były dzieci – wynędzniałe, lecz żywe.
Z Pahlevi Anders popędził do Teheranu, gdzie koniecznym było zajęcie się szpitalami i obozami dla ludności cywilnej. Były one niezbędne z wielu dość oczywistych powodów, a między innymi dlatego, że ludzie przybywający do Teheranu byli wykończeni skrajnymi rosyjskimi warunkami i umierali z wycieńczenia. Znowu kłopotów zaczął przysparzać prof. Kot, utrudniając swym rozpolitykowaniem proces wychodźstwa. Niemniej, ten sam okres pozwolił mu w końcu zapisać pozytywnym czynem stronę historii polskiego marszu ku Bliskiemu Wschodowi i ewakuacji z Z.S.S.R. ogólnie. Prawdopodobnie ze względu na swoje naukowe usposobienie, doskonale sprawdził się jako archiwista łagrowych relacji Polaków. „Materiały te zostały potem wyzyskane w szeregu opracowań i wydawnictw.”15
Ruch to życie, a zachód stanowił jedyny kierunek dla wojsk polskich. Oddziały zaczęły przemieszczać się z Pahlevi do Iraku. Arkon został bardzo życzliwie przyjęty przez Szachinszacha Mohammeda Rezę Pahlawiego. Zarówno Jego Wysokość jak i generał udali się na łowy ibexów, czyli koziorożców. Najprawdopodobniej były to capra cylindricornis lub capra caucasica. Jakkolwiek by nie było, spotkaniom z dawnymi i nowymi znajomymi nie było końca. Anders pisze, że w Teheranie spotkał dwóch Persów, wielkich Polski przyjaciół, byłego posła w Warszawie imieniem Bahador i generała Djahambaniego będącego młodszym kolegą Arkona z okresu studiów w paryskiej École Supérieure de Guerre.
We wrześniu Anders wyjechał do Quizil Ribat – nowego postoju sztabu armii. Na miejscu polscy lekarze pod okiem brytyjskich medyków toczyli zażarty bój z malarią przyniesioną z Rosji przez polskich żołnierzy. Ci zaś zdawali się nie baczyć ani na choroby, ani na skwar, ni na pustynny klimat, a męczyło ich jedynie oczekiwanie na broń i rozpoczęcie szkoleń.
Na ten czas przypadają wizyty Andersa w Kairze i u regenta Iraku Emira Abdul Illaha. Do formującej się armii przydzielani są polscy oficerowie z Anglii w tym młodszy brat Władysława Andersa Tadeusz. Z Palestyny nadciągnęła 3-a dywizja strzelców karpackich mężnie bijąca się pod dowództwem generała Stanisława Kopańskiego w Libii i Tobruku. Do formujących się sił dołączył także pułk ułanów karpackich pod dowództwem mjr. Władysława Bobińskiego, którego energia i doświadczenie okazały się nieocenione w procesie szkolenia 12-go rozpoznawczego, pancernego pułku ułanów podolskich i 15-go pułku ułanów poznańskich.16 Sztaby polskie brały udział w grach wojennych zorganizowanych na polecenie gen. Wilsona. Nastroje były wyśmienite.
A wraz z nabraniem sił, w wolnym czasie, rozpoczęły się polowania. „Obfitość zwierzyny była tak wielka, że kiedyś w ciągu jednego dnia miałem na rozkładzie 17 kuropatw, 3 kaczki, 3 zające, dzika, a wieczorem 7 lisów i 2 wilki.”17 Rozrywka ta nie mogła jednak rozświetlić cienia, jaki na całą Polskość rzuciła perfidia rządu sowieckiego, który pod pretekstem rzekomego niewywiązania się Rządu Polskiego na Uchodźstwie ze zobowiązań zawartych w umowie z 14 sierpnia 1941, traktującej o skierowaniu jednostek polskich na front sowiecko-niemiecki, odebrał obywatelstwo setkom tysięcy Polaków wciąż przebywającym na terenie Z.S.S.R., skazując ich tym samym na śmierć.
W reakcji na to bezwzględne wyrachowanie generał Anders w depeszy do Sikorskiego i oddzielnej pisanej do Prezydenta Raczkiewicza sugeruje demonstracyjne ustąpienie Rządu na uchodźstwie i powołanie nowego, który otwarcie mówiłby o bezprawiu i moralnej giętkości Sowietów, tym samym wywierając wpływ na ich nieustępliwą pozycję względem ludności polskiej. Anders wiedział, że w owej chwili Stalin nie mógł sobie pozwolić na podkopanie reputacji sowieckiej, gdyż ramię jego nie miało zatrzymać się na Wiśle czy Odrze.
Sikorski napisał do Roosvelta w dość neutralnym tonie, zaznaczając przy tym potrzebę wsparcia przez USA i Zjednoczone Królestwo sprawy polskiej. Andersowi zaś dał do zrozumienia w swej depeszy, że wszelkie kroki mające na celu szantażowanie Sowietów może tylko pogorszyć sytuację Polaków w Rosji, on sam zaś czując ogromną na nim spoczywającą odpowiedzialność, ustąpić ze stanowiska nie może.18 Nie przeszkodziło to Stalinowi zerwać stosunków z polskim rządem w obliczu odkrycia zbrodni Katyńskiej. Prawda w oczy kole…
W obliczu takiego stanu rzeczy pozostało szkolić wojsko na Bliskim Wschodzie. W maju oddziały przeszły do rejonów Kirkuk-Mossul. Żołnierze ćwiczyli, a Anders wielokrotnie podróżował do Egiptu i Palestyny. Pewnego razu, na skutek wyczerpania się benzyny, samolot, którym podróżował Anders i podpułnikowie Hobs oraz Holls rozbiłby się, gdyby nie umiejętności pilota Szubki.
27 maja 1943 Sikorski przybył do Kairu. Był niespokojny i, jak uważa Anders, negatywnie nastrojony przez profesora Kota od 2 miesięcy przebywającego w Londynie, do sytuacji Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie. „Twierdził, że otrzymał w Londynie wiadomości, przestrzegające go przed przyjazdem do armii polskiej na Wschodzie, gdzie rzekomo przygotowano na niego zamach, że wojsko jest niezdyscyplinowane, rozpolitykowane i że nie robi postępów w wyszkoleniu.”19 Anders wyłożył Sikorskiemu, że wszystko to nijak ma się do prawdziwego stanu rzeczy. Wódz Naczelny rozchmurzył się, zalążek zwątpienia zasiany przez Kota został zneutralizowany, a przyjęcie jakie przygotował Sikorskiemu w Kirkuku 15-y pułk ułanów poznańskich nie pozostawiło żadnych wątpliwości w zdyscyplinowanie i patriotyzm żołnierza polskiego na Bliskim Wschodzie.
Wynikiem wizyty Sikorskiego było uzyskanie jednomyślności z Andersem w sprawie porządku i organizacji działań i struktury Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie. Sikorski zgodził się na wszystkie sugestie Andersa, tym samym wyrażając pełne poparcie jak i zaufanie wobec Arkona. Przyznał też, że Rosjanom nie można ufać, że pokłada nadzieje w obietnicach Churchilla i Edena sprowadzających się do podtrzymywania sprawy polskiej w rozmowach z Sowietami. Zdawało się też, że przejrzał na wylot swoje otoczenie, w którym mrowiło się od elementów szkodzących ogólnemu funkcjonowaniu rządu. Zobowiązał się przeprowadzić rekonstrukcję rządu, usunąć nieporadnych ministrów, a przede wszystkim odsunąć Kota. Generał Kopański miał zostać szefem sztabu Naczelnego Wodza, a dowództwo nad 3-ą dywizją sprawować gen. Klimecki. Kopański uznał to za najwyższy dowód zaufania, ale stanowiska nie przyjął, odmowę swą argumentując zbyt wielkim zżyciem z 3-ą dywizją.
Rozmowy Andersa z Sikorskim układały się doskonale. Choroba, mimo wszystko, nie wybiera. Anders zachorował na malarię i musiał pożegnać się z Sikorskim na dzień przed jego wylotem. O tragicznym locie nad Gibraltarem, który później miał okazać się spowitym w mrok zamachem, Anders dowiedział się 5 lipca 1943 roku. Był już wtedy w Kirkuku. Złożony chorobą Anders nie mógł wziąć udziału w pogrzebie Naczelnego Wodza w Londynie. W swym liście skierowanym do Prezydenta Raczkiewicza zapewniał, że zarówno on jak i jego żołnierze stoją przy głowie Państwa Polskiego twardo, że pokłada on najszczerszą wiarę w rozsądny wybór Prezydenta w kwestii obsadzenia kluczowych pozycji osobami dzielnymi, uczciwymi i posiadającymi zaufanie narodu.20
Skład nowego rządu nie był pokrzepiający. Jego członkami byli Stanisław Mikołajczyk jako premier, Jan Stańczyk, Ludwik Grosfeld jako minister skarbu i prof. Stanisław Kot jako minister informacji. Trochę otuchy dodawała nominacja gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego na Naczelnego Wodza, Romera na ministra spraw zagranicznych.
A tymczasem ćwiczenia wojska trwały nadal, zaś pod El-Alamein ofensywa 8-ej armii doprowadziła do ostatecznego wyparcia Niemców z Afryki. Gen. Wilson informował Andersa, że jest pod wrażeniem przeszkolenia Korpusu i że bardzo go raduje fakt, iż Polacy znajdą się niebawem pod jego dowodzeniem. Informował także, że już w jego pojęciu już w 1944 Korpus będzie gotów do regularnej walki, za wstęp do której traktował przesunięcie sił polskich na Bliski Wschód. Żołnierz nasz nie próżnował – wdrożono ćwiczenia w górskich miejscowościach w Syrii. Niebawem Korpus rozpoczął przemarsz do Palestyny pod dowództwem 9-ej armii. Przeprowadzono zakrojone na wielką skalę manewry w pobliżu Nazaretu i góry Synaj. Nie obyło się też bez pewnej niezręcznej sytuacji, a mianowicie dezercji 3000 Żydów, z których wielu zasiliło działające w Palestynie żydowskie organizacje terrorystyczne. 21
Do obozu Kilo 89, gdzie przebywał sztab Korpusu, przybył gen. Sosnkowski celem reorganizacji Korpusu, której jednak był przeciwny Anders, nie chcąc aby znaczenie i autonomiczność Korpusu zmalały po jego rozczłonkowaniu, a także obawiając się, że tak pieczołowicie wypracowana struktura i zżycie wewnętrzne mogłoby zostać zaburzone. Anders uważał, że Korpus powinien całościowo wejść do walki z Niemcami, aby zadać kłam propagandzie sowieckiej, twierdzącej jakoby że Polacy „migali się” od walki z siłami Osi. W wyniku długiej dyskusji gen. Sosnkowski został przekonany. Podczas drugiej rozmowy gen. Sosnkowskiego z gen. Wilsonem utwierdzono decyzję o pozostawieniu Korpusu w swym dawnym składzie i ustalono datę przejazdu do Włoch na 15 grudnia 1943 roku – jako pierwsza miała zostać transportowana 3-a dywizja strzelców karpackich.
Generał Anders spędził Święta Bożego Narodzenia wraz z tysiącem żołnierzy na pasterce w Betleem. Nowy rok Arkon powitał w obozie Qassasin w Egipcie. Były to ostanie dni na Bliskim Wschodzie. Dalej już tylko rosa Monte Casino i maki czerwone jak krew żołnierza polskiego.
W „Bez ostatniego rozdziału” Anders pisze o pobycie na Bliskim Wschodzi jako o czasie przeznaczonym regeneracji i przeszkoleniu wojska polskiego. „(…) żołnierz pragnął walki. Czuł instynktownie, że oczy wszystkich Polaków na świecie a przede wszystkim w Kraju są na niego zwrócone.” Żołnierz ten nie zawiódł i męstwo swe na zawsze zapisał na kartach historii rodzaju ludzkiego. Nie zawiódł też dowódca, który wiedziony dawno zapamiętaną dewizą Korporacji Arkonia brzmiącą Veritate ac labore („Prawdą a pracą”)22 rozbił w perzynę złorzeczenia i manipulacje zawsze wrogiego polskości Sowieta, a Naród polski ku wolności poprowadził.
1Anders, Władysław (1981) Bez ostatniego rodziału: wspomnienia z lat 1939-1946. Wyd. Gry Publications Ltd., Londyn, s. 62.
2Ibidem.
3Ibidem. s. 70.
4Ibidem. s. 68-69.
5Ibid. s. 105.
6Ibid. s. 112-122, 144.
7Ibid. s. 125.
8Ibid. s. 126.
9Sir Scruton, Roger (2007) Kultura jest ważna: Wiara i uczucie w osaczonym świecie. Wyd. Zysk i S-ka, Poznań, s. 21.
10Michałowski, Kazimierz (1986) Wspomnienia. Wyd. PIW, Warszawa.
11Anders, W. Op. cit. s.127.
12Ibid. s. 131.
13Ibid. s. 133.
14Ibid. s. 134.
15Ibid. s. 147.
16Ibid. s. 152.
17Ibid. s. 154.
18Ibid. s. 158-162.
19Ibid. s. 164-165.
20Ibid. s. 174.
21Ibid. s. 176.
22http://www.archiwumkorporacyjne.pl/index.php/muzeum-korporacyjne/ryga/k-arkonia/
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!