Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojska Polskiego i były wiceminister obrony narodowej, powiedział w wywiadzie dla Delfi, że chociaż konflikt między Rosją a NATO wydaje mu się mało prawdopodobny, to na granicy z Rosją i Białorusią należy zbudować fortyfikacje i pola minowe, aby ostatecznie odeprzeć potencjalną agresję ze strony tych krajów.
Pytany o motywację i zachowanie Aleksandra Łukaszenki, jego szumne zapowiedzi eskalujące sytuację na granicy skomentował, że Łukaszenka, ma w swojej armii więcej generałów niż czołgów.
Jego zdanim dyktator próbuje straszyć, „wymachując bronią, której nie ma, a jeśli ma, to zardzewiałą w kaburach”.
Generał przypomina, że latem 2022 roku Kreml zmusił Łukaszenkę do przekazania większości swoich czołgów armii rosyjskiej po tym, jak Ukraińcy zniszczyli rosyjskie siły pancerne.
„Tak więc groźby Łukaszenki na ćwiczeniach białoruskiej armii kilka tygodni temu nie przestraszyły Polaków ani Litwinów” – powiedział.
Odpowiadając, czy Moskwa może wywołać konflikt na granicy polsko-litewsko-białoruskiej, a następnie spróbować przyjść z pomocą braterskiemu narodowi białoruskiemu, „zagrożonemu” agresją NATO, generał Skrzypczak przekonuje, że Łukaszenka nie ma nic, co mogłoby wywołać konflikt na pograniczu.
Wojskowy wskazuje, że przewaga NATO jest miażdżąca, a Ukraina powstrzymuje armię rosyjską.
Kreml doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli Łukaszenko wda się w awanturę militarną przeciwko krajom NATO, Rosja nie będzie w stanie go wesprzeć, gdyż w wojnie na Ukrainie biorą udział wszystkie w miarę gotowe do walki jednostki armii rosyjskiej. Gdy tylko rosyjski Sztab Generalny zacznie przenosić wojska z Ukrainy w inne miejsca, Ukraińcy to wykorzystają i rozpoczną ofensywę, być może nawet na terytorium Rosji. Łukaszenka zna więc swoje miejsce i robi to, co mu Putin rozkazał – prowadzi wojnę hybrydową, ułatwia migrantom próby szturmu na granice Polski, Litwy i Łotwy.
Dziennikarze portalu Delfi zapytali, czy Kreml mógłby zaryzykować uderzenie w kraje bałtyckie lub w Polskę? A jeśli tak, to gdzie?
– Cała granica z Białorusią, czy to litewska, polska czy łotewska, jest miejscem niebezpiecznym. To terytorium, które stało się polem bitwy wojny hybrydowej prowadzonej przez Łukaszenkę. Przesmyk Suwalski to oczywiście szczególnie ważny punkt, ale jak pamiętam, Łukaszenka nie ma jeszcze wojsk, które mogłyby nam zagrozić. Rosjanie w Kaliningradzie również nie mają obecnie zbyt dużej obecności wojskowej: jednostki XIX Korpusu Armijnego, które stacjonowały w obwodzie kaliningradzkim, są zajęte walką z Ukrainą.
Uważam, że należy wzmocnić granice Polski i Litwy z Rosją i ustawić warstwowe pola minowe już teraz, w czasie pokoju. W czasie wojny może być już za późno na budowę fortyfikacji na terenach przygranicznych. Jestem przekonany, że zarówno Litwa, jak i Polska powinny rozpocząć budowę potężnych fortyfikacji. I nie ma potrzeby tego ukrywać. Zarówno Łukaszenka, jak i Putin muszą wiedzieć, że jeśli zdecydują się na wojnę, ich wojska będą musiały pokonać tak ufortyfikowane obszary, że będzie to wymagało ogromnych poświęceń ze strony ich wojska.
ba za delfi.lt
4 komentarzy
LT
29 kwietnia 2024 o 14:17Czy puszcza bialowieska tez bedzie zaminowana?
Adam.M
29 kwietnia 2024 o 19:52Miny są nieekologiczne.
Może Ostatnie Pokolenie gdzieś tam się przyklei. Przydadzą się wreszcie do czegoś.
Ruscy będą się zastanawiać o co chodzi i się zatrzymają. :))
Wojtek
30 kwietnia 2024 o 06:22Wszystko co powiedział ma sens i logikę,ale rostawianie min to bzdura . mają tam być garnizony i systemy radarowe , oraz obserwacja satelitarna.
Ziew
22 maja 2024 o 09:55Miny powinny być już dawno polożone, a zwłaszcza przy płocie i to gęsto.