Były szef Biura Ochrony Rządu, gen. Marian Janicki, człowiek współodpowiedzialny za chaos panujący przed i po katastrofie smoleńskiej zaciągnął się w szeregi Platformy Obywatelskiej. Czy to wizerunkowa wpadka partii, czy też sygnał że pewien układ został domknięty? Przeczytaj komentarz Dominika Szczęsnego-Kostaneckiego.
Wydaje się, że kolejna granica została przekroczona. Dopóki na zbiorczych manifestacjach totalnej opozycji paradował pułkownik Mazguła, można było od biedy mówić o różnych ideowo podmiotach, kroczących w tym samym kierunku, nawet jeśli było to tłumaczenie naciągane.
Teraz jednak pełnoprawnym członkiem Platformy Obywatelskiej zostaje w najlepszym przypadku safanduła potykający się o własne nogi, w najgorszym… jeden z podwykonawców operacji wyciszania gry obliczonej na wyzerowanie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku, a następie tuszowania zaniedbań państwa polskiego.
Nie wierzę w to, że Grzegorz Schetyna – człowiek zaprawiony w politycznych rozgrywkach od ćwierćwiecza – nie zdawał sobie sprawy, z jaką reakcją spotka się doproszenie na pokład Janickiego w kręgach – nazwijmy je umownie – sympatyków i przeciwników obecnej władzy.
PiS i jego szerokie zaplecze społeczne miało zostać sprowokowane po to, by móc na siłę przykleić odklejającą się od partii Jarosława Kaczyńskiego łatkę mocherowej zaściankowości. Tłumy młodych, dobrze wykształconych i po wielkomiejsku wyrobionych ludzi zasilające patriotyczne rocznice od jakiegoś czasu budzą w siedzibie Platformy przynajmniej zaniepokojenie, jeśli nie jawny lęk.
Schetyna wyciągnął więc człowieka w kontekście katastrofy smoleńskiej kojarzonego na prawicy jednoznacznie i negatywnie po to, by wywołać niekontrolowaną reakcję polityków znanych z krewkości, bądź też rodzinnie zaangażowanych w tamten dramat. Wydaje się jednak, że w PiS-ie to wiedzą i sprowokować się nie dadzą.
Ale jeśli ta pieczeń – z dwu pieczonych na jednym ogniu – się nie dosmaży, zostaje jeszcze druga. W sytuacji, w której primo, Platforma osiągnęła wynik bliski powiedzenia sobie, że nie ma się już nic do stracenia, secundo, niedawnej aktywizacji – chociażby w mediach – Włodzimierza Czarzastego, należy odczytywać ruch Schetyny jako wyciągnięcie najdalej idącej oferty do najtwardszych środowisk III RP, nawet jeśli miałoby chodzić „tylko” o nie zniszczoną do końca zębem czasu klikę funkcjonariuszy minionego ustroju.
Z jednej strony chodzi o to, by za cenę kilku gestów przykleić się do lewej ściany w ocenie PRL-u, wyprzedzając tym samym Czarzastego, jednocześnie zaś pokazać zdecydowanie, dokonując ocierającego się o nikczemność manifestu (wystawiamy człowieka wplątanego w Smoleńsk i tak właśnie ma być) oznaczającego powrót do walki na noże. Janicki ma też być sposobem na zaszachowanie Nowoczesnej, która pragnie sprawiać wrażenie, jakby wszyscy jej członkowie urodzili się po 1989 roku. Jeśli mimo Janickiego zgodzą się oni na wspólne listy samorządowe, stracą wizerunkowo, jeśli natomiast się nie zgodzą – na co chyba Schetyna liczy – to szanse ich kandydatów w najbliższych wyborach spadną dramatycznie.
Dalej bowiem bardziej wiarygodny od ćwierćinteligenta Petru, nie potrafiącego sklecić 5 zdań bez kompromitującej wpadki, jest trupioszary i posiadający charyzmę ujemną Grzegorz Schetyna.
Tak, czy owak: na kolejnego członka Platformy proponujemy inżyniera Laska.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
10 komentarzy
Paweł Bohdanowicz
8 listopada 2017 o 10:15Jorgensen zadaje proste pytanie: jak to jest możliwe, że ofiary katastrofy zostały poddane przyśpieszeniu 100G a samolot nie pozostawił krateru.
W odpowiedzi bełkot Laska i ucieczka zaraz potem.
https://www.youtube.com/watch?v=rmUxOu5Xem8
——————
Mój komentarz.
Przyśpieszenie 100G to są dane z „Raportu” Laska. W rzeczywistości nawet takie przyspieszenie nie jest wystarczające do rozkawałkowania człowieka na kilka części. Człowiek ma szanse przeżyć większe przyśpieszenia od 100G.
Ujemne przyśpieszenie 100G (przyśpieszenie podczas hamowania) to jest sytuacja, w której obiekt traci w ciągu sekundy prędkość 1000 m/s (w ciągu sekundy wyhamowuje z tysiąca metrów na sekundę do zera).
Prędkość samolotu wynosiła 270 km/h czyli 75 m/s.
Żeby powstało przyśpieszenie 100G, tę prędkość (75 m/s) samolot musiałby wytracić w czasie 0,075s (słownie: trochę ponad siedem setnych sekundy).
W czasie hamowania samolot poruszałby się ze średnią prędkością 37,5 m/s. W ciągu 0,075s przebyłby więc ZALEDWIE drogę 2,8 m. Już to pokazuje, że w „Raporcie” są bzdury.
Autorzy raportu twierdzą, że krater nie powstał, ponieważ samolot uderzył w miękkie podłoże pod bardzo ostrym kątem (mówiąc kolokwialnie: HAMOWAŁ ŁAGODNIE, ŚLIZGAJĄC SIĘ PO BŁOCIE). Jednocześnie mówią o przyśpieszeniu 100 G, a więc mówią o drodze hamowania 2,8 m.
Gotowy wzór na obliczenie drogi hamowania przy znanym przyśpieszeniu (przeciążeniu):
Droga hamowania (w metrach) jest równa podniesionej do kwadratu prędkości (w metrach na sekundę) podzielonej przez przyśpieszenie (w metrach na sekundę kwadrat) i podzielonej przez 2.
(75*75) / (1000 *2) = 2,8125
W rzeczywistości nawet przyśpieszenie (przeciążenie) 100G nie jest wystarczające, żeby rozkawałkować ludzkie ciało. Człowiek ma szanse na przeżycie takiego przeciążenia. Rekordziści podczas zderzenia przeżywali niewyobrażalne przeciążenia – znacznie wyższe od 100G.
https://en.wikipedia.org/wiki/David_Purley
W SMOLEŃSKU NIE PRZEŻYŁA ANI JEDNA OSOBA
Paweł Bohdanowicz
8 listopada 2017 o 10:25Z INNEJ BECZKI
Samolot pasażerski po utracie 1/3 skrzydła może bezpiecznie wylądować. UTRATA 1/3 SKRZYDŁA NIE POWODUJE „BECZKI”.
Wczoraj w TV Republika pokazywano film nakręcony przez pasażera, leczącego samolotem, który stracił 1/3 skrzydła.
TO TYLKO JEDEN Z WIELU PRZYKŁADÓW:
— POCZĄTEK CYTATU —
28 czerwca 1965 roku krótko po starcie z San Francisco International Airport na wysokości około 244 metrów eksplodował silnik nr 4 oraz zewnętrzny zbiornik paliwa w samolocie Boeing 707-321B linii Pan American.
Spowodowało to oderwanie się około 7,6 metra końcówki prawego skrzydła wraz z silnikiem nr 4.
Pozostały fragment skrzydła także doświadczył poważnych uszkodzeń skutkiem pożaru.
W momencie utraty silnika i części skrzydła parametryczna czarna skrzynka zapisała ostrą, krótkotrwałą zmianą kierunku lotu wraz ze skokową zmianą przeciążenia rzędu 1 g. 63 sekundy później nastąpiły kolejne wariacje w zapisie przeciążenia (od 0,2 do 1,75 g) oraz prędkości, wysokości i kursu.
Zgodnie z raportem żadne inne znaczące zmiany parametrów lotu nie wystąpiły. Samolot po wysunięciu podwozia i przygotowaniu procedury awaryjnego lądowania wylądował baz żadnych trudności w Travis Air Force Base w Kalifornii.
Nikt z pasażerów ani członków załogi nie odniósł obrażeń.
Niekontrolowany przechył na prawe skrzydło skutkiem utraty 34% jego rozpiętości i asymetrii sił nośnych nie wystąpił na żadnym etapie 24-minutowego lotu od momentu eksplozji silnika i utraty fragmentu prawego skrzydła.
—- KONIEC CYTATU —-
OBA MOJE KOMENTARZE POKAZUJĄ, JAK BARDZO PODATNY NA MANIPULACJĘ JEST OGÓŁ SPOŁECZEŃSTWA.
Czy chodzi o fizykę, czy chodzi o historię,
poziom zidiocenia jest zatrważający.
LUDZIE NIE POTRAFIĄ DOKONAĆ OBLICZEŃ NA POZIOMIE PODSTAWÓWKI. UWIERZĄ W KAŻDĄ BZDURĘ, BYLE TA BZDURA BYŁA POWTÓRZONA PRZEZ ŁADNIE UCZESANE „AUTORYTETY” Z TELEWIZJI.
Paweł Bohdanowicz
8 listopada 2017 o 10:51TO JEST TEN FILM:
Niektóre ujęcia nakręcił pasażer, małą kamerą. Na ujęciach kręconych przez okienko samolotu widać zmasakrowane skrzydło. Można też zobaczyć samolot po lądowaniu i obejrzeć to skrzydło:
https://www.youtube.com/watch?v=Gw2RW7xybmU
————–
Trochę zmieniam temat, ale tylko trochę. To wszystko co napisałem pokazuje, że przeciętnemu człowiekowi można wmówić dosłownie KAŻDĄ BZDURĘ.
DOKŁADNIE TEN SAM MECHANIZM DZIAŁA PRZY MANIPULOWANIU HISTORIĄ – WYSTARCZY TELEWIZYJNY „AUTORYTET” WYTRENOWANY W ROBIENIU MĄDRYCH MIN.
„Autorytet” robi z siebie debila, ale jest tak sugestywny, że wierzą mu miliony!
observer48
8 listopada 2017 o 13:46@Paweł Bohdanowicz
Dziękuję z bardzo dobrą analizę! A tak na marginesie, to nawet dla absolwenta szkoły podstawowej, który uważał na lekcjach fizyki było oczywiste, że samolot uderzając w miękki, podmokły grunt lotem ślizgowym z prędkością 270 km/h nie miał prawa rozlecieć się na ponad 60 tys. drobnych fragmentów rozrzuconych wzdłuż trasy lotu na odcinku długości kilometra. Lasek to idiota z doktoratem.
Paweł Bohdanowicz
8 listopada 2017 o 14:28@observer48
Dziękuję Panu za wsparcie.
Nasz tragedia (tragedia naszego narodu) polega na tym, że ludzie WIERZĄ zamiast WIEDZIEĆ. Od dziecka jesteśmy tresowani w taki sposób, żeby niczego nie dociekać samemu, lecz polegać na „AUTORYTETACH”. „WIERZYĆ” im.
WIARA powinna być ograniczana do kwestii metafizycznych, religijnych… W fizyce nie ma nic do wierzenia albo niewierzenia.
observer48
8 listopada 2017 o 20:34@Paweł Bohdanowicz
Zacieranie śladów po katastrofie zaczęło się w kilka godzin po niej, kiedy cały YouTube zalał jazgot kacapskich trolli umieszczających tam nagranie z amerykańskiej czarnej skrzynki „pull up, poll up (…)”. Byliśmy świadkami zmasowanego ataku medialnego RoSSji na niespotykaną od czasów sowieckich skalę. Osobiście zacząłem podejrzewać, że to mógł być zamach w kilkanaście godzin po katastrofie, gdy RoSSjanie zaczęli niszczyć i usuwać ocalałe części wraku zamiast je pozostawić nietknięte na miejscu katastrofy i dokładnie zinwentaryzować fizycznie i fotogrametrycznie przed przewiezieniem do rekonstrukcyjnego hangaru.
Paweł Bohdanowicz
8 listopada 2017 o 22:31@observer48
Ma Pan całkowitą rację. Tak właśnie było.
I w sprawach P-U jest tak samo. Pompują w to ogromne pieniądze – w trolling, w dziennikarzy itp. Ja wiem, Pan powie, że „banderowcy” sami są winni…
Jeżeli jest Pan poważnie zainteresowany problematyką P-U, proszę zacząć czytać po ukraińsku. To jedyna droga, żeby wyeliminować pośrednictwo Rosji.
Zgadzamy się co do Poroszenki, zgadzamy się co do Smoleńska, z czasem zgodzimy się i co do innych spraw.
Emeryt
9 listopada 2017 o 06:09Tytuł „Generał Janicki w Platformie Obywatelskiej” jest niepoprawny prawnie i logicznie.
Powinno być „Obywatel Janicki w Platformie Obywatelskiej”, i to bez czapki i munduru.
Osobiście zdegradował bym obywatela Janickiego do stopnia szeregowego.
Jaka partia tacy „członkowie”.
Dominik
9 listopada 2017 o 13:05„Osobiście zdegradował bym obywatela Janickiego do stopnia szeregowego.
Jaka partia tacy „członkowie”.
W 100% się z Panem zgadzam.
Ale z tego co wiem, w sensie formalnym pozostaje on generałem w stanie spoczynku. Niestety.
Z najlepszymi pozdrowieniami,
Redakcja
zarył
12 listopada 2017 o 11:54Przepraszam, lecz nie kojarzę. Co to jest marian janicki?