Wojna gospodarcza między Rosją a Ukrainą: Co oznacza ona dla Białorusi, czy Łukaszenka znów będzie próbował zarobić na „szarej strefie”?
Ukraina wychodzi ze strefy wolnego handlu z Rosją, podnosi cła na wszystkie rosyjskie towary i wprowadza embargo na produkty pochodzące z Federacji Rosyjskiej.
3 stycznia premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk oświadczył:
„To jest nasza odpowiedź, reakcja lustrzana. Nie my rozpoczęliśmy tę wojnę. Ale agresor zostanie ukarany” – powiedział Jaceniuk.
Co wojna gospodarcza między Rosją a Ukrainą będzie oznaczać dla Białorusi? Czy białoruskie przedsiębiorstwa zamienią się w „punkty przeładunkowe” dla morza towarów rosyjskich i ukraińskich?
Na te pytania odpowiadają radiu Svaboda eksperci.
Ekonomista Jarosław Romańczuk uważa, że Białoruś nie zrezygnuje z towarów ukraińskich i nie zechce wspierać Rosji w konfrontacji handlowej z Ukrainą, ale będzie próbowała zarobić na reeksporcie ukraińskich produktów spożywczych do Rosji:
„Białoruś nie przyłączy się do embargo ponieważ, po pierwsze -decyzję o sankcjach wobec ukraińskich towarów Rosja podjęła nie przez Euroazjatycką Komisjęi Gospodarczą, ale na Kremlu. Po drugie, jest to sprzeczne z polityką konsensusu w procesie podejmowania decyzji w granicach Unii Celnej”.
Jeśli chodzi o szarą strefę, dzięki której Białoruś sprzedawał do Rosji towary pochodzące z Europy zachodniej z etykietą „Made in Belarus”, to Romańczuk uważa, że kontrola ukraińskich towarów na granicy z Białorusią i Rosją zostanie wzmocniona.
„Trzeba pamiętać kim są ludzie, którzy próbują obejść sankcje. Są to ci, którzy działali na rosyjskim rynku i chcieli kontynuować swoje biznesy związane z dostawą produktów zachodnich do Rosji. Teraz będzie tak samo. Ukraińscy przedsiębiorcy wraz ze swoimi rosyjskimi partnerami będą organizować import na Białoruś, a po przepakowaniu towar zostanie wwieziony do Rosji. Białoruskie przedsiębiorstwa, tak jak w przypadku rosyjskich sankcji wobec produktów europejskich – będą platformą dla „szarej strefy”.
Jednak tym razem nikt nie może zagwarantować, że ukraińskie towary przetworzone na Białorusi będą bez ograniczeń wpływały w Rosji. Biorąc pod uwagę wojnę hybrydową, jaką Rosja toczy przeciwko Ukrainie, na ukraińskie towary będzie zwracana o wiele większa uwaga niż to było w przypadku towarów z Francji, Włoch czy Polski. Dlatego najprawdopodobniej, częściej będą się pojawiały komunikaty z „Rosselchoznadzoru”.
Ukraiński politolog Wiktor Kaspruk zgadza się, że wojna gospodarcza pomiędzy Rosją i Ukrainą jest szansą dla białoruskich przedsiębiorstw i tak jak białoruski ekonomista twierdzi, że staną się one miejscem, w których towar jest przygotowywany do dalszego reeksportu.
„Białoruski „baćka”Łukaszenka, jak zawsze chciałby zasiąść na kilku krzesłach. Właśnie dlatego, żeby zbalansować presję, jaka niewątpliwie będzie w 2016 roku wywierana na Białoruś przez Rosję. Dlatego w oczach Zachodu chce wyglądać jak nie przymierzając demokrata, a przynajmniej regresywny dyktator. Z drugiej strony, białoruski prezydent zdaje sobie doskonale sprawę z możliwości jakie niesie wojna gospodarcza między Rosją a Ukrainą, więc niewykluczone, że powtórzy się historia z białoruskimi ananasami i krewetkami. Tylko tym razem, będą to produkty ukraińskie”.
Kresy24.pl za svaboda.org
1 komentarz
historia doceni
4 stycznia 2016 o 19:48ukraińskich wartościowych towarów, Panie Romańczuk, jest niewiele, ale te pochodzenia białoruskiego mają duży popyt w Ukrainie, są tam również i białoruskie markowe sklepy, co do ukraińskich w Mińsku, to nie słyszałem