Osławiony generał Zołotow, dowódca Rosgwardii oskarżony przez Aleksieja Nawalnego o korupcję, podał blogera do sądu i domaga się miliona rubli za utratę czci.
Zanim jednak sąd wyda wyrok generałowi przyjdzie zmierzyć się z innym wyzwaniem.
Okazuje się, że jego kombinacjami zajęło się FSB i to przed audycją Nawalnego, w której ten je zdemaskował. Jakby tego było mało, z dokumentów wynika, że wszystko działo się za wiedzą prezydenta Putina, który w grudniu 2017 roku wyraził zgodę na powierzenie dostaw dla całej armii ministerstwa spraw wewnętrznych jednej firmie.
Nawalny zajął się korupcją w Rosgwardii w sierpniu tego roku. Tymczasem już w maju Federalna Służba Bezpieczeństwa wystosowała poufne pismo do Federalnej Służby Antymonopolowej informujące o podwyższaniu cen przy zakupach dla Rosgwardii.
Po pół roku rozmyślań, w listopadzie, Służba Antymonopolowa zdecydowała się na wszczęcie postępowania w tej sprawie.
Postępowanie to może zakończyć się dwojako. Najprawdopodobniej Zołotow wyjdzie z niego czysty ja łza, a Nawalny po raz tysięczny zostanie okrzyknięty kłamcą. O drugiej możliwości strach nawet myśleć, bo oznacza ona, że FSB bierze się za najbliższych kumpli Putina.
Jest jeszcze i trzecia możliwość: FSB wykorzystało Nawalnego podrzucając mu materiały (bo skąd niby miał je wziąć?). Ta możliwość ma dwie „podmożliwości”: prowokacja posłuży do skompromitowania Nawalnego i ewentualnego zamknięcia go do kryminału, lub FSB faktycznie uderzyło w kolegę prezydenta wykorzystując do tego blogera.
Słowem nic nie wiadomo.
Adam Bukowski
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!