Władze Francji i Belgii nałożyły areszt na wszystkie aktywa Rosji na ich terytorium, w tym majątek i rachunki bankowe firm oraz rachunki przedstawicielstw dyplomatycznych. To skutek ubiegłorocznej decyzji Trybunału Arbitrażowego w Hadze, który uznał, że rosyjskie władze złamały prawo rekwirując majątek prywatnego koncernu naftowego Jukos.
Po 10 latach procesu Trybunał orzekł w końcu lipca ub. roku, że przejmując Jukos Rosja złamała podpisaną przez siebie międzynarodową Kartę Energetyczną i ma wypłacić dawnym udziałowcom koncernu 52 mld USD odszkodowania (domagali się 114 mld USD). Ponieważ Rosja nie zrobiła tego w nakazanym terminie, obecnie zajmowany jest cały jej majątek w krajach zachodnich.
Rosja próbuje bronić się do końca i nazywa działania Belgów i Francuzów „przedwczesnymi i motywowanymi politycznie”. „Będziemy zaskarżać te decyzje w przypadku Francji, Belgii i innych państw. Uważamy, że popełniono cały szereg prawnych nieścisłości” – zapowiada doradca prezydenta Putina Andriej Biełousow.
Tymczasem prezes rosyjskiego Banku WTB Andriej Kostin potwierdził już, że Francja aresztowała w środę wszystkie rachunki w jego francuskiej filii, w tym rachunki bankowe rosyjskich placówek dyplomatycznych, na których było po kilkadziesiąt tysięcy euro. Podobno wkrótce jednak rachunki dyplomatyczne „odmrożono”, a „zamrożone” pozostały tylko rachunki firm.
Z kolei władze Belgii wyjaśniły, że realizując wyrok tamtejszego sądu arbitrażowego musiały zająć rosyjski majątek, „istniało bowiem poważne zagrożenie, że zasądzona suma odszkodowania nie zostanie uzyskana, gdyż władze Federacji Rosyjskiej systematycznie odmawiają wykonywania wyroku, a w budżecie Rosji na 2015 rok nie założono sumy na wypłatę tego odszkodowania”.
Z kolei wszystkie działające w Belgii duże firmy otrzymały nakaz aby w ciągu 2 tygodni poinformowały belgijskie władze czy dysponują jakimiś środkami lub majątkiem Federacji Rosyjskiej oraz czy mają wobec państwa rosyjskiego jakieś długi. Zapytanie takie otrzymały m.in. wszystkie zarejestrowane w Belgii banki, a nawet organizacja bezpieczeństwa żeglugi powietrznej Eurokontrol.
Podobną deklarację musi złożyć także Arcybiskup Brukseli i Belgii Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, a także rosyjskie organizacje pozarządowe i działające w Belgii rosyjskie media. W końcu jednak, podobnie jak we Francji, „odpuszczono” rachunkom rosyjskich placówek dyplomatycznych.
Przypomnijmy, że w 2003 roku rosyjskie władze doprowadziły prywatny rosyjski koncern Jukos do bankructwa, a następnie oskarżyły o niepłacenie podatków. Aresztowały jego szefa i głównego akcjonariusza Michaiła Chodorkowskiego, który spędził w więzieniu 8 lat. W końcu 2004 r. majątek Jukosu został przez państwo sprzedany za 9,3 mld USD innemu rosyjskiemu koncernowi naftowemu – obecnej Rosniefti.
W 2005 r. prywatni udziałowcy Jukosu wytoczyli władzom Rosji proces przed Trybunałem Arbitrażowym w Hadze. Sam Chodorkowski twierdzi, że obecnie nie jest już stroną w tym sporze, gdyż sprzedał swoje udziały w Jukosie rosyjskim partnerom z GML Limited, którym Rosja musi obecnie wypłacić gigantyczne odszkodowanie – 20-krotnie wyższe niż orzeczone kiedykolwiek wcześniej przez Trybunał w Hadze.
Kresy24.pl
6 komentarzy
maciek
18 czerwca 2015 o 14:42No i brawo. Albo Putin spuści z tonu, albo długo już nie porządzi.
JURIJ RUSKI BANDYTA
18 czerwca 2015 o 16:34PUTLER – DMUCHANA LALA… }) ____ Rosja to kraj w stanie upadłości – znamy prawdziwe dane na temat gospodarki państwa Putina.
W Rosji doszło do sytuacji bezprecedensowej – znany i ceniony uczony postanowił zerwać z szerzeniem kremlowskiej propagandy władz na temat sytuacji ekonomicznej tego kraju i ogłosić prawdę: Rosja jest bankrutem. I państwem na granicy upadku.
Tym człowiekiem jest Wasilij Simczera, szef państwowego Naukowo-Badawczego Instytutu Statystyki Rosji. To on ujawnił prawdę na temat rzeczywistego stanu Rosji.
Faktyczny wzrost PKB jest o 1/3 niższy od oficjalnego, podobnie jak udział inwestycji w PKB. Z kolei realna średnioroczna inflacja jest trzykrotnie wyższa od oficjalnej i wynosi 18%. Dzieje się tak na skutek przemilczanej przez władze tzw. socjalnej inflacji, która dotyka najbiedniejsze warstwy społeczeństwa, których dochody nie są w stanie dogonić coraz szybciej rosnących cen towarów i usług. Oficjalne bezrobocie wynosi w Rosji 2-3%, realne – 10-12%.
Wiadomo, że Rosja jest państwem potężnych dysproporcji. Dane Simczery to potwierdzają.
Według oficjalnych danych, różnica między dochodami 10% najbogatszych i 10% najbiedniejszych Rosjan jest 16-krotna. To nieprawda – mówi Simczera – w rzeczywistości jest ona nawet 36-krotna! Jest to poziom niespotykany nigdzie indziej na świecie, przy czym należy pamiętać, że zdaniem uczonych, już nawet 10-krotna różnica w dochodach niesie ryzyko wybuchu społecznego.
Sytuacja Rosjan także jest tragiczna.
Według oficjalnych danych, zdeklasowanych społecznie jest tylko 1,5% Rosjan, według Simczery – 45%. W 140-milionowej Rosji jest 12 mln alkoholików, 4,5 mln narkomanów i 1 mln bezdomnych dzieci.
Co więcej tylko 25 proc. ciąż w kraju nie kończy się aborcją.
W fatalnym stanie jest też gospodarka przedsiębiorstw. Władza Putina chwali się faktem obniżenia podatków. Niewiele to pomogło – 40 proc. przedsiębiorstw jest całkowicie nierentownych, zaś 80 proc Rosjan nie płaci nawet obniżonych podatków i ukrywa dochody. W fatalnym stanie jest też infrastruktura przemysłowa. 75 proc. przemysłu znajduje się w stanie ruiny – to oznacza, że poza nieobrobionym surowcem Rosja nie jest w stanie eksportować i sprzedawać jakichkolwiek wartościowych produktów.
Stopień zużycia infrastruktury przemysłowej – oficjalnie 48% – w rzeczywistości wynosi ponad 75%. W wyniku tego rosyjska gospodarka – poza surowcami – nie jest w stanie produkować i eksportować praktycznie żadnych atrakcyjnych towarów. Wydatki na modernizację – oficjalnie 750 mld rubli, faktycznie wynoszą 30 mld, przy czym realna efektywność tej modernizacji jest 10-krotnie niższa od oficjalnej – zaledwie 2,5%. Większość środków jest po prostu rozkradana. W wyniku tego realne efekty modernizacji są faktycznie 250 razy niższe niż oficjalne.
Czy jesteśmy tymi danymi zaskoczeni? Ani trochę.
ZygZag
18 czerwca 2015 o 21:51I bardzo dobrze ! Reszta cywilizowanych krajów powinna zrobić to samo. Z większ0ścią świata Putler nie wygra, a jak podskoczy za bardzo to skończy tak jak Hitler, albo Sadam, ewentualnie jak Stalin (otruty przez własnego lekarza lub kucharza). Na pohybel putlerowcom ! Na pohybel Imperialnej Rosji ! Niech żyje wolny lud rosyjski i demokratyczna, szanująca pokój i sąsiadów Rosja !
Dalila
18 czerwca 2015 o 22:03Cóż … dobrali się w końcu do d… bandytom i wystawili im za kradzież rachunek. Słusznie. Tak powinno się postępować z bandytami. Uczciwie, zgodnie z prawem, ale bez zmiłuj się.
olek
19 czerwca 2015 o 10:09efekt tego będzie taki,że Rosja wyjdzie z organizacji międzynarodowych takich jak PE ,trybubały itd .USA nie uznaje orzeczeń żadnych trybunałów nad orzeczeniami swoich krajowych sądów tak jak wiele innych państw.Poza tym Jukos powstał w wyniku złodziejskiej prywatyzacji tak jak setki innych firm w Rosji i byłych państwach demoludów o tym jakoś nikt nie chce mowić
JURIJ RUSKI BANDYTA
19 czerwca 2015 o 16:05Ludmiła Sawczuk domaga się odszkodowania za straty moralne.
Rozpoczęty w poniedziałek proces, wytoczony pracodawcy przez byłego „kremlowskiego trolla” – pracownicę petersburskiej machiny propagandowej wspierającej prezydenta Władimira Putina, natychmiast został przesunięty na 23 czerwca, bo nie stawili się pozwani.
Powódka, Ludmiła Sawczuk, powiedziała o tym we wtorek agencji Asociated Press, podkreślając, że domaga się odszkodowania za straty moralne i żąda zamknięcia firmy Internet Research, podając jako przyczynę, że jej pracownicy nie mają zgodnych z rosyjskim prawem umów o pracę.
„Kremlowskie trolle” jak przodownicy pracy. Muszą wyrobić normę, 160 postów w 12 godzin
O „kremlowskich trollach” Associated Press informowała w końcu maja.
„Powtarzają to, co im powiedziano”
Ludmiła Sawczuk, 34-letnia dziennikarka samotnie wychowująca dwójkę dzieci, pracowała w petersburskiej komórce wojny propagandowej do połowy marca. Kiedy przyjmowała tę pracę, miała świadomość, że wkracza do orwellowskiego świata, ale przyznaje, że nie zdawała sobie sprawy z jego skali.
Sawczuk opisała agencji AP, jak każdy z trolli prowadzi pod różnymi pseudonimami po kilkanaście kont na portalach społecznościowych. W wydziale, w którym pracowała, każdego obowiązywało napisanie 160 postów na 12-godzinnej zmianie. Trolle z innych wydziałów zalewają internet spreparowanymi zdjęciami i proputinowskimi komentarzami na temat materiałów, ukazujących się na rosyjskich i zachodnich portalach.
Wyszydzić, oblać błotem, znieważyć. Internetowy troll Putina opowiada o swojej pracy
Niektóre trolle otrzymują codzienne instrukcje, określające, co mają pisać i jakie emocje wywoływać. – Wydaje mi się, że ci ludzie nie wiedzą, co robią. Po prostu powtarzają to, co im powiedziano – mówiła Sawczuk. Dodała, że większość trolli to młodzi ludzie, skuszeni względnie wysoką płacą, wynoszącą 40-50 tys. rubli miesięcznie (800-1000 USD).
Trolle na wojnie
Agencja AP odnotowuje, że informacje dziennikarki odpowiadają temu, co publicznie ujawniały inne trolle, choć Sawczuk jest jedną z niewielu, którzy zgodzili się na ujawnienie nazwiska. Ona zrezygnowała po dwóch miesiącach i kilku dniach, kiedy uznała, że praca w tej propagandowej machinie jest dla niej nie do zniesienia.
Firma Internet Research jest finansowaną – jak twierdzą rosyjskie media – przez holding, na którego czele stoi przyjaciel prezydenta Władimira Putina. Ci, którzy tam pracowali, mówią, że nie ma wątpliwości, iż cała ta operacja jest kierowana z Kremla.
„Fabryka trolli”, konta-widma i 5 innych metod. Wojna Rosji w internecie
Petersburski dziennikarz Andriej Sosznikow, jeden z pierwszych, którzy informowali o „kremlowskich trollach”, powiedział agencji AP, że pracuje ich w Petersburgu około 400. Operację nasilono w marcu 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała ukraiński Krym. W ostatnich miesiącach poszukuje się anglojęzycznych trolli, by – jak twierdzi Sosznikow – wpływać na opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych.
Uwagę trolli przykuwają też Niemcy i inne kraje zachodnie, a także Serbia z jej nadziejami na członkostwo w UE. Celem kremlowskiej propagandy jest ściągnięcie tego bałkańskiego kraju z powrotem na rosyjską orbitę. AP informowała, powołując się na analityków mediów, że rekrutację trolli w Serbii prowadzi kilka małych partii prawicowych, politycznie i finansowo wspieranych przez Rosję.
Według Associated Press ta rosyjska operacja propagandowa zaniepokoiła Unię Europejską na tyle, iż opracowano plan walki z tą kampanią dezinformacji, choć szczegółów jeszcze nie ujawniono.