W Kaliningradzie, dawnym Królewcu, nieznani sprawcy oblali farbą pomnik Immanuela Kanta. Monument stoi niedaleko od Federalnego Uniwersytetu Bałtyckiego.
Ucierpiał nie tylko pomnik, ale i położony pod murami kościoła katedralnego grób wielkiego filozofa.
W pobliżu pomnika rozrzucono ulotki z apelem do studentów, którzy uczą się „w murach noszących imię wroga”. Znalazło się tam także wezwanie aby: „Odżegnać się prawosławnym krzyżem od tego wrażego imienia, od Niemca, którego naród przyniósł nam tak wiele krzywd. (…) Kant sprzedał rosyjska ziemię, która go przyjęła”.
Autor, czy może autorzy tej anonimowej ulotki radzą studentom by zrywali tabliczki i „wymazywali obce nazwy” ze swoich dokumentów.
Choć pomnik nie stoi na terenie Uniwersytetu Bałtyckiego, to uczelnia poczuwa się do „moralnej i ideologicznej odpowiedzialności” i obiecała doprowadzić go do należytego porządku.
Jak dotąd nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za zamach. Wiadomo jedynie, że butelka z farbą, którą rzucono w pomnik, była po koniaku o nazwie „Stary Königsberg”. Doprawdy trudno tu o komentarz.
Warto dodać, że w Kaliningradzie pojawiła się obywatelska inicjatywa zabiegająca o nazwanie lokalnego lotniska imienia autora rozprawy „O wiecznym pokoju”.
Adam Bukowski
1 komentarz
opoka
1 grudnia 2018 o 20:27Ot, dzicz azjatycka – pobratymcy putina – ujawniła swoje prymitywne, dzikie oblicze.