Estończycy przygotowują się do prowadzenia wojny partyzanckiej. Równolegle z modernizacją konwencjonalnych sił zbrojnych, władze Estonii przygotowują społeczeństwo do reakcji w wypadku ewentualnej okupacji jej terytorium.
Estonia nieustannie zwiększa wysiłki w trenowaniu przyszłych partyzantów, np. ucząc ich konstruować tzw. improwizowane ładunki wybuchowe (I.E.D.), które mocno dały się niegdyś we znaki armii amerykańskiej w Iraku i Afganistanie. Inną odpowiedzią na napięte stosunki z Rosją jest program zachęcania Estończyków do trzymania broni w domach.
„Najlepszym środkiem odstraszającym są nie tylko uzbrojeni żołnierze, ale także uzbrojeni obywatele”, twierdzi generał brygady Meelis Kiili, dowódca Estońskiej Ligi Obrony. Liczba sztuk broni, głównie szwedzkiej produkcji samoczynnych karabinów AK-4, jest objęta tajemnicą, ale program uzbrajania obywateli przyspieszył od kryzysu ukraińskiego. Partycypujący w nim Estończycy muszą ukryć broń i amunicję w bezpiecznym miejscu, takim jak sejf w ścianie lub zakopać ją w znanym tylko sobie miejscu.
Liga Obrony jest w Estonii systematycznie rozbudowywana. Zgodnie z planem rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych Estonii na lata 2013-2022 (przyjętym więc jeszcze przed wybuchem kryzysu na Ukrainie), formacja miała stopniowo zwiększyć swoją liczebność do 30 tysięcy członków.
Liga Obrony liczy 15,500 członków (dane z 2015 roku) , a dalsze około 9,000 osób zrzeszonych jest w innych organizacjach (w tym Ligi Obrony Kobiet czy Młodych Orłów), co daje łączną liczbę 24,500 członków. Szef dowództwa Ligi Obrony w stolicy Estonii wskazał na konieczność pozyskania cięższej broni dla formacji, zapewniającej przyrost zdolności bojowych (np. wyrzutni kierowanych pocisków przeciwpancernych czy przeciwlotniczych).
Od 2013 roku Estonia przeznacza na obronę narodową co najmniej 2% PKB. Realizowane są programy zakupów sprzętu wojskowego i uzbrojenia, jak np. 44 BWP CV-90 czy 80 wyrzutni ppk Javelin. Nie wystarcza to jednak na pełne wyposażenie wszystkich formacji (w tym mobilizowanych z wojsk operacyjnych, czy właśnie Ligi Obrony) w nowoczesną lekką broń przeciwpancerną czy przeciwlotniczą.
Obecnie Liga Obrony, funkcjonująca jako ochotnicza formacja terytorialna obok armii opartej na poborze powszechnym, dysponuje około 8% estońskiego budżetu obronnego.
(Czytaj również Estonia uzbraja obywateli i trenuje na portalu wGospodarce.pl oraz w mat. Kresy24 Dawid i Goliat. Estonia szykuje się do wojny z Rosją).
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u: https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
11 komentarzy
Szachrajew
4 listopada 2016 o 11:49Uzbrojony obywatel to nie żołnierz.
Zatarcie granicy między żołnierzem a cywilem jest niebezpieczne.
Pomysły z zakopywanie broni w „sobie znanym miejscu” brzmią niedorzecznie.
Darek
6 listopada 2016 o 18:12Różnica między cywilem, a żołnierzem nieregularnej armii (partyzantem) jest jasno ujeta w prawie międzynarodowym np. tu:
„IV Konwencja Haska z 1907 roku (Załącznik do konwencji: Regulamin dotyczący praw i zwyczajów wojny lądowej) stanowi:
DZIAŁ I
O WOJUJĄCYCH.
Rozdział I
Określenie wojującego
Artykuł 1
Ustawy, prawa i obowiązki wojenne stosują się nie tylko do armii, lecz również do pospolitego ruszenia i oddziałów ochotniczych, o ile odpowiadają one warunkom następującym:
1) jeżeli mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych;
2) noszą stałą i dającą się rozpoznać z daleka odznakę wyróżniającą;
3) jawnie noszą broń;
4) przestrzegają w swych działaniach praw i zwyczajów wojennych.
W tych krajach, gdzie pospolite ruszenie lub oddziały ochotnicze stanowią armię lub wchodzą w jej skład, nazwa armii rozciąga się na nie.
Artykuł 2
Ludność terytorium niezajętego, która przy zbliżeniu się nieprzyjaciela dobrowolnie chwyta za broń, aby walczyć z wkraczającymi wojskami i nie miała czasu zorganizować się zgodnie z art. 1, będzie uważaną za stronę wojującą, jeżeli jawnie nosi broń i zachowuje prawa i zwyczaje wojenne.”
Wystarczy jawne noszenie broni i odznak wyróżniających (uwaga! zielone ludziki takowych nie posiadały!) aby nie było wątpliwości, cywil, terrorysta czy żołnierz.
SyøTroll
9 listopada 2016 o 08:25Ale autonomiści z Donbasu już jak najbardziej.
observer48.
4 listopada 2016 o 12:11W Polsce też powinno się pozwalać na posiadanie broni wszystkim tym, którzy tego chcą i nie figurują w rejestrze skazanych. W Szwajcarii wszystkie osoby przeszkolone wojskowo mają w domach pełny żołnierski ekwipunek z wojskową bronią i amunicją włącznie, zapasy niepsującej się żywności na co najmniej 30 dni i schron w piwnicy wybudowany na koszt państwa.
Maciej H.-Horawski
4 listopada 2016 o 12:12Sensowność obrony terytorialnej jest bardzo problematyczna. OK, okupacja kraju, którego obywatele są uzbrojeni po zęby, kompletnie się nie opłaca, z drugiej strony pozostawienie w pobliżu swoich granic kraju mogącego stanowić przyczółek wrogiej agresji jest z militarnego punktu widzenia idiotyzmem. Pozostaje jedynie całkowita likwidacja uzbrojonej ludności atakiem nuklearnym. Na pewno o to chodzi pomysłodawcom OT, żeby tworzyć następne legendy typu „z kałaszem na rakiety”?
AlfRed
4 listopada 2016 o 15:33Panie Macieju idąc tym tokiem myślenia to utrzymywanie jakichkolwiek sił zbrojnych jest problematyczne. Jeżeli potencjalny najeźdżca nie będzie mógł sobie poradzić z naszymi wojskami konwencjonalnymi, (które „mogą stanowić przyczółek wrogiej agresji”), to nie pozostanie mu nic innego tylko całkowita likwidacja za pomocą broni nuklearnej. Z pana argumentacji wynika, że przewagą Wojsk Operacyjnych nad OT jest to, że jeśli zostaniemy zaatakowani przez jakieś schizofreniczne mocarstwo nuklearne, do odwet atomowy być może będzie miał nieco mniejszy zasięg. Po co nam armia zatem wogóle? Wywieśmy od razu białą flagę. Wtedy nikt nas atomówką nie potraktuje. No chyba, że konkurencyjne mocarstwo , które będzie likwidować na naszym terytorium „przyczółek wrogiej agresji” powstały na skutek okupacji naszego terytorium przez wrogie wojska. Prawda jest taka że wizja konwencjonalnego ataku nna Estonię w celu jej okupacji jest o wiele bardziej prawdopodobna , niż nuklearny atak na Estonię, władze kraju podejmują więc adekwatne działania do istniejących zagrożeń i posiadanych środków.
Darek
6 listopada 2016 o 18:20Dodałbym jeszcze bezsensowność określenia „mogą stanowić przyczółek wrogiej agresji”. Jak mogą nim być ludzie pozbawieni ciężkiego uzbrojenia? OT jest równie groźna dla państw ościennych jak chmara komarów dla człowieka – co najwyżej pokąsają. Co innego w przypadku agresji, OT może bardzo skutecznie utrudniać aprowizację, a co za tym idzie postęp frontu. I właśnie dlatego obrona terytorialna jest solą w kremlowskim oku oraz obiektem ataków ruskiej trolerni.
Pomorzanin
4 listopada 2016 o 17:35Leśni Bracia
pol
5 listopada 2016 o 16:26Rozwiązanie ze wszech miar sluszne skoro każdy obywatel ma moralne prawo bronic swojego domu to nikt nie ma prawa zabierać mu prawa do posiadania broni do obrony własnej ,w Szwajcarii sie przez lata to sprawdziło nikt nawet nie mysli o napadaniu tego kraju, czas wprowadzić to w Polsce i ruskiemu okupantowi nie opłaci sie myśleć o podbiciu Polski .
andy
4 grudnia 2016 o 20:57Zgoda.
PolakNieTroll
28 listopada 2016 o 00:28I mają rację. Każdy obywatel powinien mieć broń i móc zabić przy pierwszej lepszej okazji każdego wroga swojej ojczyzny, który na jej teren wtargnie.