Większość warszawiaków wie o Rosjanach z pułku zbiorczego SS-RONA, którzy pacyfikowali Ochotę. Jednak historia Rosjanina z „białej emigracji”, walczącego po stronie Polaków, jest praktycznie nieznana. A nie był jedyny.
Ten mało znany epizod historii Powstania Warszawskiego obejmuje kilka osób walczących i zaangażowanych po stronie powstańców warszawskich. Do tej pory wiedzieliśmy sporo o innych Rosjanach – tych z Armii Czerwonej, co stali na prawym brzegu Wisły oraz żołnierzy RONA, którzy zasłynęli okrucieństwem i grabieżami w lewobrzeżnej Warszawie. Rosjanin Eugeniusz Tumanow i jego brat Włodzimierz (oraz kilkunastu byłych jeńców Armii Czerwonej, którzy uciekli z niewoli lub ostbatalionów) okazali się najszlachetniejszymi postaciami, ratującymi honor swoich rodaków, walcząc „Za wolność naszą i waszą!”.
Eugeniusz Tumanow (ur. 9 sierpnia 1926 – zm. 18 września 1944) walczył w stopniu strzelca pod pseudonimem „Tur”. Był on przydzielony do III Obwód Wola Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej, służąc w oddziale osłony Komendanta III Obwodu – plutonie osłonowym 300 (dotychczasowym Oddziale Dywersji Bojowej 16) pod dowództwem ppor. rez. piech. Stefana Mrozowskiego ps. „Pik”.
Po zranieniu go 4 sierpnia, zastąpił go plut. podch./ ppor. Janusz Przedborski ps. „Ludwik”. „Porucznik «Wit» pobuduje barykady i rowy przeciwczołgowe na skrzyżowaniu ulicy Obozowej z ulicami Sołtyka i Gostyńskiej, oraz przy zbiegu ulic Ostroroga, Obozowej i Młynarskiej. Tę ostatnią barykadę należy za wszelką cenę utrzymać”. Po tygodniu walk o Wolę pluton 300 wycofał się na Stare Miasto, walcząc w Grupie „Północ”.
Po upadku tej dzielnicy Eugeniusz Tumanow przeszedł kanałami na Żoliborz z macierzystym oddziałem. Tu walczył w zgrupowaniu „Żaglowiec” – kompania „Żaba”, pluton 208. ppor Edwarda Bonarowskiego ps. „Ostromir”, liczącym 15 września blisko 100 żołnierzy. Młodszy z braci Tumanow zaprzyjaźnił się z żoliborzakiem Jerzym Moździńskim ps. „Boruta”, służąc razem z nim w kilkuosobowej grupie młodzieżowej.
Tak zapamiętali śmierć Rosjanina koledzy z powstańczego bastionu – gmachu V Państwowego Liceum i Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego, tzw. „Poniatówki”: „Dopiero w I dekadzie września – pierwsza strata i to jedyna w swoim rodzaju. Dokonujący ostatniego obchodu posterunków nad ranem, plut. «Fab» [Fabian Rafalski – przyp. aut.] z trudem przedostał się przez gruzy zdemolowanej frontowej klatki schodowej na półpiętro, gdzie miał stać na posterunku strz. «Tur» [Eugeniusz Tumanow – przyp. aut.].
Znalazł go leżącego na półpiętrze w takiej pozycji, że przełamanym kręgosłupem był oparty o pionowy pręt poręczy schodowej, głową na stopniach kondygnacji wyższej, nogami – na niższej. Poza tym żadnych innych obrażeń ciała – nawet śladów krwi. To podmuch pocisku pozbawił go życia.
«Tur» pierwszy zdekompletował grupę młodzieżową. Na «Poniatówce» odbył się jego pogrzeb. (Nie jestem pewny czy «Tur» był pierwszym poległym czy Maculewicz?). W stolarskich warsztatach szkolnych, mieszczących się na podwórzu, partyzanci zrobili mu trumnę; plut. «Janek» Dziemianko, który praktycznie pełnił rolę szefa kompanii, umył mu twarz: «bo nie godzi się, żeby żołnierz poszedł na tamten świat brudny», wyjął z jego kieszeni dokumenty i przepustkę partyzantką, dołączył do tego «akt zgonu» z podaniem daty śmierci – wszystko to włożył do butelki od piwa z gumowym zaciskiem.
I butelkę tę włożył do trumny przy lewej nodze. Przy prawym boku nieboszczyka nie należy nic wkładać, bo gdy będzie meldował «tam» swoje przybycie, to musi zasalutować – prawa ręka żołnierza musi być więc wolna. Tak przygotowywał «Janek» Dziemianko żołnierzy na tamten świat wielokrotnie już w Puszczy, tak i teraz w podobny sposób będzie postępował do końca września.
Następnie trumna zostanie przeniesiona do świetlicy szkolnej, zamienionej w kaplicę. W kaplicy tej kapelan 21. pp, [kpt.] ks. Stefan Sydry odprawiał co niedzielę cichą mszę św. Teraz ksiądz Sydry ubrany w czarny ornat odprawiał msze żałobną, a koledzy będą w milczeniu patrzeć na otwartą trumnę, po czym zamkną ją i przeniosą na skraj boiska szkolnego do wykopanego tam grobu”.
Matka przyjaciela Rosjanina, Jerzego Moździńskiego, Hanna odnalazła w lipcu 1945 r. groby obu przyjaciół. Kobieta przeprowadziła ekshumację i pochowała ich obok siebie na cmentarzu Wojskowym na Powązkach (kwatera A 17, rząd 11, groby 1 i 2). Rodzice Tumanowa odnaleźli jego grób dopiero w latach 50. XX w. Pamięci „Tura” jest poświęcone cegiełka w murze pamięci Muzeum Powstanie Warszawskiego: kolumna 135, pozycja 62.
Cześć Jego Pamięci!
Feliks Koperski
Zdjęcie: Muzeum Powstania Warszawskiego
2 komentarzy
Jan
3 sierpnia 2019 o 00:57Cześć jego pamięci
Aleksandra
1 sierpnia 2024 o 00:05On był Polakiem. Urodzony w Sosnowcu, matka z domu Gorliwa.