Co oznacza „nieoczekiwana” zmiana na stanowisku ministra spraw wewnętrznych Republiki Białoruś? Przypomnijmy, że do dymisji podał się w poniedziałek generał Igor Szuniewicz, a wczoraj prezydent Łukaszenka powołał na to stanowisko byłego specnazowca, nie Białorusina Jurija Karajewa.
W komentarzu dla portalu „Salidarnasc” szef BelarusSecurityBlog Andriej Porotnikow określił tę decyzję jako „bardzo zaskakującą”. Dlaczego?
– Chodzi o to, że oddziały wewnętrzne milicji to bardzo specyficzny organ. W rzeczywistości jest to taka mini-armia. Ale jeśli spojrzymy na chronologię to zobaczymy, że również w przeszłości Ministerstwem Spraw Wewnętrznych nie kierowali kadrowi milicjanci.
Porotnikow przypomina takie nazwiska jak Agolec czy Siwakow. Ludzie ci, wywodzili się ze środowiska wojskowego i kierowali tym resortem w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych.
— A jakie były to czasy, pamiętamy: masowe protesty, tysiące demonstracji. Czyli sytuacja przedrewolucyjna. A jeśli na ministra powołuje się człowieka dowodzącego oddziałami wewnętrznymi, którego głównym celem jest tłumienie zamieszek, w tym przy użyciu broni, to rozumiemy, jakie zadania i wyzwania stawia sobie przywództwo kraju, mówi Porotnikow.
Według politologa, rzekome zaskoczenie, jakie wywołała dymisja b. ministra Igora Szuniewicza, to nic innego jak ustawka medialna. Przekonuje on, że jego odejście skąd inąd nielubianego ministra, nie było ani nagłe, ani niespodziewane.
Przypomnijmy, że świeżo upieczony minister spraw wewnętrznych Jurij Karajew przez jakiś czas był dowódcą batalionu jednostki 3214, współpracował z cieszącym się na Białorusi złą sławą Dmitrijem Pawliczenką (przypisuje mu się udział w porwaniach i zabójstwach politycznych). Później kierował brygadą sił specjalnych oddziałów wewnętrznych, a następnie objął stanowisko dowódcy wszystkich oddziałów wewnętrznych Białorusi.
oprac.ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!