W odpowiedzi na rozmieszczenie amerykańskiego batalionu pancernego na Litwie, oraz zapowiedź przeprowadzenia manewrów NATO przy granicy z Białorusią, minister obrony RB Andriej Rawkow zarządził 28 października (po spotkaniu z Łukaszenką) min. zwiększenie liczebności kontyngentu piechoty na kierunku litewskim.
Zdaniem eksperta z Wileńskiego Instytutu Analiz Politycznych Mariusa Laurinaviciusa, białoruskie MO było tylko wyrazicielem głosu Kremla.
– Po pierwsze, cała ta retoryka Łukaszenki nie jest jego retoryką, ale retoryką Kremla. Oznacza to, że po prostu wyraża opinię Sztabu Generalnego Rosji lub Rosji jako takiej. Białoruś od dawna nie była niezależnym graczem, a nawet, śmiem twierdzić, niepodległym państwem, szczególnie w aspekcie wojskowym – mówi Laurinavivius.
Ekspert przypomina, że Kreml od dawna przedstawiał swoje stanowisko i zapowiadał, że każdy postęp sił NATO w kierunku granic Rosji będzie miał konsekwencje. Tymczasem Białoruś jest przez najwyższe przywództwo w Moskwie uważana za część Rosji, jako składowa „Państwa Związkowego” i państwa, z którym ma wspólną armię.
Wojska amerykańskie na Litwie to wojska rotacyjne, nie są dyslokowane tam na stałe. Niemniej jednak można się spodziewać, że po zakończeniu manewrów NATO w Europie wschodniej pojawi się rosyjska odpowiedź, a minister obrony Białorusi właśnie to zapowiedział
Wcześniej prezydent Aleksander Łukaszenka stwierdził, że nie ma potrzeby wzywania „całego świata” do obrony Białorusi, gdyż umie obronić się sama. Uznał, że należy unikać „pobrzękiwania szabelką”. Jednak ostrzegł Amerykanów, że w przypadku ewentualnej agresji, jego wojskowi nie będą „zaglądać do paszportów”.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!