Nikol Paszinian został oficjalnie nominowany przez swój blok opozycyjny Wyjście jako kandydat na nowego premiera Armenii. Głosowanie zaplanowano na 1 maja.
Podczas wiecu w Erywaniu w poniedziałek Paszinian powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że jeśli zostanie premierem, priorytetem dla niego będzie „przygotowanie wolnych i demokratycznych” wyborów. Paszinian od dawna podkreśla, że problemem jest to, że jego zdaniem w Armenii praktycznie nie ma wolnych wyborów, bo dziurawy jest system wyborczy.
Paszinian poprosił też swoich zwolenników o to, by 1 maja od 11.00 czasu lokalnego zebrali się na centralnym Placu Republiki w stolicy, by obserwować wydarzenia w parlamencie. Na placu ma zostać zainstalowany monitor i ma zostać przeprowadzona transmisja.
Ostateczny termin na zgłaszanie kandydatur wygasł w poniedziałek o 18.00 lokalnego czasu. Jedynym kandydatem okazał się Paszinian, którego ugrupowanie Yelk (Wyjście) ma 9 mandatów w 105 osobowym parlamencie. Nie wiadomo, czy udało się zdobyć poparcie większości. Według nieoficjalnych informacji, do poniedziałku zebrał poparcie 42 deputowanych.
Lider parlamentarnego klubu rządzącej obecnie partii HHK powiedział już w niedzielę, że partia nie wystawiła swojego kandydata, by uniknąć „konfrontacji i destabilizacji”.
O protestach w Armenii czytaj też tutaj i tutaj.
Warto przypomnieć, że w 2008 roku Paszinian ukrywał się, gdyż władze próbowały go aresztować za masowe protesty przeciwko wyborowi Serża Sarkisjana (tego, którego odejście wymusiły obecne protesty) na prezydenta. Demonstranci uważali, że wybory zostały sfałszowane. Władze stłumiły tamte demonstracje sprzed dekady kosztem 10 ofiar śmiertelnych. W 2009 roku Paszinian oddał się w ręce policji, gdyż obiecano mu amnestię. Ostatecznie został ułaskawiony w 2011 roku wraz z innymi aresztowanymi w marcu 2008 roku opozycyjnymi politykami i działaczami.
W 2004 roku zaś doszło do nieudanego zamachu na jego życie, wybuchł samochód pułapka blisko redakcji gazety, w której wtedy pracował, bo wówczas był dziennikarzem. Oskarżał o zlecenie zamachu biznesmena Gagika Carukiana, bo Paszinian ujawnił wtedy, że biznesmen doprowadził do nielegalnej wycinki drzew. Carukian jest też politykiem, stoi na czele drugiej co do wielkości partii Zamożna Armenia, od lat lawiruje jako polityk między opozycją a władzą, jest jednocześnie jednym z najpotężniejszych ludzi w Armenii. I również co do obecnej sytuacji wyraża się kunktatorsko – powiedział, że jego partia zagłosuje za każdym „kandydatem ludu”, czy to będzie Paszinian, czy ktoś inny. Według niektórych obserwatorów może to oznaczać, że jednak zagłosuje za Paszinianem przeważając szalę zwycięstwa na jego stronę. Blok Carukiana ma bowiem aż 31 mandatów.
AKTUALIZACJA
Zgodnie z wezwaniem Pasziniana, dziesiątki tysięcy zwolenników zebrało się w centrum stolicy, by oglądać transmisję z obrad i naciskać na parlamentarzystów na wybór lidera protestów na nowego premiera. Atmosfera w parlamencie jest jednak dość napięta. Paszinian oskarżył rządzącą Partię Republikańską o chęć „ukradzenia zwycięstwa” narodowi. Ostrzegł, że jeśli zablokuje wybór nowego premiera, w kraju wybuchnie „polityczne tsunami”. Eduard Szarmazanow, wiceprzewodniczący parlamentu z obozu rządzącego mówił zaś, że jednak „pan Paszinian nie może być premierem”.
AKTUALIZACJA 2:
Po burzliwej debacie w głosowaniu parlament odrzucił kandydaturę Pasziniana na premiera stosunkiem głosów 55-45. Paszinian powiedział, że w ten sposób rządzący obóz „wypowiedział wojnę własnemu narodowi”.
Zgodnie z procedurą, następne głosowanie nad premierem 8 maja.
Występując na wiecu w centrum Erywania przed kilkudziesięciotysięcznym tłumem Paszinian wezwał do strajku generalnego, blokady infrastruktury transportowej i budynków publicznych, począwszy od jutra.
Oprac. MaH, rferl.org
fot. CC BY-SA 4.0
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!