Przedstawiamy pierwszą cześć rozmowy o zdradzie w historii polski na przestrzeni wieków. Na nasze pytania odpowiada dr hab. Jarosław Stolicki, kierownik Zakładu Historii Polski Nowożytnej Uniwersytetu Jagiellońskiego.Profesor Stolicki specjalizuje się w badaniu ustroju Korony w epoce nowożytnej, historią ziemi ruskich i ukrainnych w XVII wieku oraz postacią króla Jana III Sobieskiego. Jest także edytorem źródeł parlamentarnych sejmu polskiego.
Panie profesorze, kto był największym zdrajcą w dziejach Polski?
Za takiego uchodzi targowiczanin Franciszek Ksawery Branicki, lecz można powiedzieć, że jest ofiarą literackiej koncepcji Stanisława Wyspiańskiego, który takim go przedstawił w „Weselu”. W dwudziestym wieku za kogoś podobnego uważa się Bolesława Bieruta, człowieka który symbolizuje epokę stalinowską.
Czy chce Pan powiedzieć, że Branicki nie był aż takim zdrajcą za jakiego miał go Wyspiański?
Jest pewnym symbolem, ale w Konfederacji Targowickiej byli więksi zdrajcy, co nie jest oczywiście jego usprawiedliwieniem, tylko stwierdzeniem pewnego faktu historycznego. Mam tu na myśli na przykład braci Kossakowskich, czy Piotra Ożarowskiego. Trzeba jednam mieć świadomość, że targowiczanie szukając poparcia mocarstw ościennych przeciwko Konstytucji 3 Maja, byli przekonani, że postępują słusznie. Uważali, że podczas Sejmu Wielkiego doszło do złamania prawa, wolności szlacheckie zostały obalone. Wolności, które były zagwarantowane uchwałami sejmów. Na przykład sejm z roku 1768 uchwalił tak zwane prawa kardynalne, które miały obowiązywać po wieczne czasu, więc oni uważali, że reformy Sejmu Wielkiego są nie do przyjęcia.
Czy bardziej troszczyli się o praworządność, czy o swoje majątki?
O jedno i drugie. Oczywiście szermowali hasłami walki o wolność Rzeczypospolitej, o wolność publiczną, ale utożsamiali ją ze swoją osobistą wolnością, czy nawet prywatą. Jednak część z nich naprawdę w to wierzyła. Ta trójka przywódców; Branicki, Potocki i Rzewuski, chciała… jak by to powiedzieć… chciała, żeby było tak jak było, a ewentualne modyfikacje były zgodne z ich interesem prywatnym.
Jak skończył Branicki i dlaczego został tym symbolem Targowicy?
Zmarł już po zaborach jako wielki magnat. A dlaczego został symbolem? No, to pytanie do Wyspiańskiego.
Cofnijmy się więc do czasów wcześniejszych, na przykład do wieku siedemnastego.
To może od początku. Pamiętajmy, że za zdrajców można uznać braci Mieszka II. Bolesław Chrobry umierając przekazał władzę swojemu synowi Mieszkowi, który nie był pierworodny i koronował się na króla. Wtedy jego bracia udali się z prośbą o pomoc do sąsiadów, Niemiec i Rusi Kijowskiej i ściągnęli na państwo polskie ich interwencję.
Tylko czy możemy w tamtych czasach mówić o Polsce, o państwie?
Skoro przyjmujemy, że początkiem państwa polskiego był chrzest, to raczej tak. Nawet jeżeli dopiero się kształtowało, to jednak od czasów Bolesława Chrobrego mamy do czynienia z państwem, czego potwierdzeniem jest koronacja.
Kolejnym przykładem zdrady, jak określali to niektórzy historycy, była sprawa biskupa Stanisława. Ów późniejszy święty także ściągnął na króla, tym razem Bolesława Śmiałego nieprzyjacielską interwencje.
Kim byli ci „niektórzy” historycy, marksistowscy, urzędowi historycy peerelu?
Nie, nie, tę koncepcję, że Stanisław był zdrajcą przedstawił jeszcze XIX-wieczny uczony Tadeusz Wojciechowski, dokonując swoistej interpretacji kroniki Galla Anonima, w której jest użyty termin ”traditor”, czyli „zdrajca”, i o interpretację tego wyrazu toczyły się spory. Na sprawę można spojrzeć dwojako. Biskup wystąpił przeciwko królowi, czy też go napomniał, gdy ten dokonywał bezprawnych czynów i wtedy trudno mówić o zdradzie. Wojciechowski zinterpretował to tak, że działał w porozumieniu z Czechami. Trzeba to jeszcze wpisać w kontekst europejski, toczył się wówczas spór pomiędzy cesarstwem a papiestwem. Nastąpiło tu takie dziwne odwrócenie ról, bowiem król popierał papieża a biskup według tej interpretacji cesarza. Faktem jest, że potem historiografia marksistowska chętnie do tego nawiązywała. Jednak byli historycy, którzy nie podtrzymywali tej koncepcji. W ogóle o biskupie Stanisławie można mówić jako o ciekawostce. Ten spór jest do dzisiaj rozstrzygnięty i jeżeli nie przyjdą nam w sukurs jakieś odkrycia archeologiczne, to sprawa pozostanie niewyjaśniona.
Potem nadchodzi rozbicie dzielnicowe i tu aż roi się od zdrajców, tylko co to w ogóle znaczy w tamtych czasach zdrada?
Właśnie. Po śmierci Bolesława Krzywoustego, jego syn Władysław, który został seniorem, zostaje wygnany w wyniku buntu młodszych braci. Stąd jego przydomek Wygnaniec. Władysław udaje się na dwór cesarski, cesarz interweniuje i mamy spór. Ale kto tu kogo zdradził? W czasie rozbicia dzielnicowego słabnący książęta, władcy księstw, które składały się kiedyś na państwo polskie, szukali pomocy u obcych monarchów. To była rywalizacja o tron i to było coś wówczas normalnego. Każdy z nich swój interes utożsamiał z Polską. Gdyby któryś z nich, nawet największy warchoł, szczęśliwym dla siebie trafem, pokonał rywali i zjednoczył Polskę, to dziś uważany byłby za wielkiego władcę, patriotę i zjednoczyciela ziem polskich. Tu mamy przykład Łokietka, co wcale nie znaczy, że był warchołem.
rozmawiał Jacek Matecki
ciąg dalszy nastąpi…
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!