Co ma wspólnego założone w 1887 roku pisemko dla dzieci z Powstaniem Styczniowym? To nie tylko tematyka poruszanych artykułów, nie tylko wierszyki czy wzruszające historie – to kwintesencja pragnień, wyrosłych z tych samych marzeń. To dalsza część tej samej pracy, jaką z bronią w ręku w ponad 1300 bitwach realizowali ochotnicy z każdego stanu w 1863 roku.
Anna Lewicka w chwili wybuchu powstania miała 11 lat. Osierocona przez matkę w wieku lat 4, opuszczona przez ojca, który z nową żoną wyjechał do Kijowa, została adoptowana przez bogatą ciotkę Katarzynę Wieczyńską – żonę przemysłowca Jana. Ich lwowski pałacyk przy ul Mochnackiego, był w pełnym tego słowa znaczeniu gniazdem polskości. Spotykali się tu patrioci, prowadzono narady różnych organizacji. W tym miejscu wzrastało dziecko o sercu gorącym i wrażliwym a umyśle bystrym. Gdy nastał rok 1863 obie kobiety pomagały rannym, szyły bandaże, chodziły do więźniów na Brygidkach, a młoda Ania przyglądała się emisariuszom, posłańcom i ich gorącym dyskusjom.
Dziewczyna była więc od najmłodszych lat przesiąknięta pracą dla Polski. Naturalnym było jej postanowienie zostania nauczycielką, ale odrzuciła sugestię studiowania za granicą, aby lepiej rozumieć problemy na miejscu. Dzięki temu we lwowskim seminarium nauczycielskim spotkała osoby nieprzeciętne o wspaniałych cechach charakteru – m.in. członkinie grupy „Klaudynek” – Felicję Wasilewską zam. Boberską, Stefanię Wekslerową a przede wszystkim doktora Józefa Żulińskiego, powstańca, brata powieszonego na stokach cytadeli, członka Rządu Narodowego. Jednak gdy rozpoczęła już pracę spotkała ją gorycz lekceważenia. W szkołach wydziałowych Lwowa i Stanisławowa nikt nie doceniał jej niestandardowych pomysłów, szerokich horyzontów umysłowych, a nawet wykształcenia. Jej wybitna indywidualność i polskość oburzała wręcz Austriako-Polaków, lojalnych wobec „Najjaśniejszego Pana”.
Gdy więc wyszła za mąż (oczywiście za powstańca) Feliksa Lewickiego, urodzonego we Francji z matki Estelli Natalii Lemeignen mówiono, że jest żoną obcokrajowca i pozbawiono ją nawet tej pracy. Udzielała się wówczas w redakcjach czasopism Stanisławowa i Krakowa. Ciepły dom, jaki stworzyli z byłym zesłańcem syberyjskim nie trwał długo. Po sześciu latach Anna została wdową z jedyną córką – Jadwigą.
Pragnienie pracy o duszę polskiego dziecka rosło w niej teraz jeszcze silniej. Znalazła zatrudnienie w szkole prywatnej we Lwowie. Ale czuła że to wciąż za mało. Rozmyślała o stworzeniu pisemka dla dzieci. Ta idea miała stać się dziełem jej życia. Władysław Bełza, z którym rozmawiała, a który wcześniej również wydawał gazetkę „dla pilnych dzieci” powiedział: „Mi się nie udało, ale może teraz są inne czasy”.
Strony od pierwszych chwil promieniowały polskością, historią, rozmiłowaniem w tradycji, pełne były opowiadań, zabaw historycznych i zagadek. Zaangażowało się tu wiele kobiet, włącznie z Marią Reutt, Joanną Rossowską – żonami powstańców (mąż Stanisław również działał w redakcji), czy Marią Konopnicką. Pisali także Waleria Szalay, Zofia Strzetelska-Grynbergowa, Franciszek Barański, Zofia Ujejska i wiele innych – wszyscy o pasji rozbudzania wyobraźni polskiej, inspirowania i rozkochiwania w Ojczyźnie.
Największą miłością Anny Lewickiej był dział odpowiedzi małym czytelnikom, czym przez lata zajmowała się osobiście. W ten sposób nawiązała serdeczne relacje z tysiącami wychowanków. Były to dzieci z wielu dworów Galicji, z licznych mieszkań i chat. Pisemko docierało do wiejskich czytelni, było materiałem z którego korzystali nauczyciele i społecznicy. Starano się też przeniknąć przez granicę zaborów. Jednak po płomiennym artykule w 50. rocznicę powstania pismo zostało w Prusach uznane za wywrotowe, zakazano jego kolportażu, a dyrektorkę czekało więzienie, gdyby tylko pojawiła się na terenie zaboru. Stracono wówczas jednego dnia 1000 prenumeratorów.
Największe wzruszenie przeżyła w 1916, gdy młody żołnierz przysłał je liścik: „Mały Światku, tyś mi do ręki włożył karabin. Walczę za Polskę Mały Światku”. Płakała rzewnymi łzami, gdy w roku 1918 opowiadano relację o młodym obrońcy przeszytym bagnetem, na którego piersiach znaleziono zakrwawione pisemko, po które osobiście przybiegł poprzedniego dnia do redakcji. Tam też wówczas wrzała też i inna praca, drukowano odezwy, ulotki, raporty, a także gazetę „Głos Polski”.
Nigdy praca ta nie była zyskowna. Nieustannie trzeba było dokładać do drogich klisz, wypalanych początkowo we Wiedniu, do korespondencji, druku. Wiele zamówionych egzemplarzy nie docierało za kordon. A mimo to wparcie wielu osób w tym ciotki, pomagało prowadzić to niezwykłe dzieło. Mali czytelnicy byli zachęcani też do zbiórek, ale szły one zawsze na cel, który czegoś uczył – ratowanie sierot, budowę polskich kościołów, dla Polaków z Poznańskiego, dla polskiego szkolnictwa na Śląsku. W ten sposób w sercach i umysłach małych czytelników zespoliła się Polska, rosła troska o jej potrzeby i bóle.
Dzieci odmawiały sobie cukierków, uczyły się wstrzemięźliwości, dobroci, rozsądku i cieszyły się, że takim wysiłkiem pomagają potrzebującym. W ten sposób zebrano też fundusze na kolejne dzieło Anny Lewickiej – niezwykłą szkołę w Kulikach koło Brodów. W rejonie pustki edukacyjnej i wielkiej galicyjskiej biedy została tam założona placówka ucząca dzieci zawodu stolarza, a głównym tematem było tworzenie zabawek. Na otwarcie przyjechało sporo dzieci, które przez lata składały po kilka drobnych monet na ten cel. Szkoła szybko ruszyła.
Kobiety brodzkie roznosiły zabawki po wsiach i jarmarkach dalszych miast. Okazało się, że stały się one nie tylko zarobkiem dla tych, których nie stać było na naukę, ale przyczyniły się do narodowego buntu. Wkrótce proste drewniane zabawki z Kulików stały się patriotyczną modą i doprowadziły do bojkotu produktów niemieckich. Stały się tak popularne, że w wolnej Polsce szkoła zamieniła się w dobrze prosperującą firmę prowadzoną przez jednego z byłych czytelników „Małego Światka”.
Wśród nazwisk, które pojawiały się przez lata wydawania czasopisma, można wyśledzić wiele osób, które w odrodzonej Polsce stały się zarzewiem Ojczyzny. Naukowcy, twórcy zakładów przemysłowych, politycy, wojskowi, artyści w dzieciństwie z zapałem „łamali główki” nad patriotycznymi szaradami wymyślanymi w redakcji. Tak oto dzieło powstańców, ludzi walczących o polskość przekuło się na umiłowanie wartości, troskę o innych, serdeczność, pracowitość, odpowiedzialność. Potrafiła tego dokonać Anna Lewicka, niezwykła skromna kobieta, niewielki polityk, nie ważna osoba – ale redaktorka pisemka dla najmłodszych.
Gdy zmarła 29.7.1932, odznaczona wcześniej orderem „Polonia Restitua”, to dzieci z kolonii letnich z własnej woli wielkim szpalerem odprowadziły ją na Cmentarz Łyczakowski, obsypując jej grób stosami polnych kwiatów i odśpiewując „Rotę”.
Dzisiaj próżno szukać Kulików na mapach. Nie ma tej miejscowości w encyklopediach, ani w Google. Została zniszczona w czasie kolejnych działań wojennych. Można ją odnaleźć jedynie w Lokalizatorze Przedrozbiorowym na portalu „Genealogia Polaków” kontynuującym idee czasopisma. Próżno też szukać jakiś informacji o zabawkach, które tak wielu dzieciom pozwoliły na lepsze życie, a nawet mało kto docenia to, jak ważne dla odzyskania niepodległości było dzieło Anny Lewickiej – pisemko „Mały Światek”.
Bibliografia:
Lewicka Anna, „Szkoła Małego Światka”, w: „Tygodnik Illustrowany”, 20.11.1909
„ABC” 16.8.1928
„Zorza Ojczysta” 4.12.1909
„Zorza Ojczysta” 2.2.1909
„Mały Światek” 20.11.1912, oraz liczne informacje o szkole w innych numerach
„Monitor Polski” 30.4.1926
„Dziennik Wileński” 12 i 14.9.1932
Księga ślubów, Koropiec AGAD 301-1618
Nagrobki na cmentarzach Kraków-Rakowice, Lwów-Łyczaków
Artykuł został przygotowany przez portal „Genealogia Polaków” www.genealogia.okiem.pl, Fundacji Odtworzeniowej Dziedzictwa Narodowego, w ramach programu wspierania „miękkiej” edukacji historycznej. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, ze środków rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.
Opracował Marcin Niewalda
Tekst ukazał się w nr 23-24 Kuriera Galicyjskiego (435-436), 19 grudnia – 15 stycznia 2023
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!