W Moskwie czuć atmosferę napięcia porównywaną przez niektórych do duchoty zapowiadającej burzę. Wcześniej czy później ta burza nastąpi – uważa rosyjski opozycjonista Paweł Jelizarow.
„Przed wydarzeniami na Ukrainie nie wierzyłem, że wprowadzenie sankcji przeciwko Rosji może pomóc w transformacji w stronę demokracji. (…) Ale teraz widzę, że Rosja stanowi zagrożenie dla otaczającego świata. Po tym, co stało się na Ukrainie, po zestrzeleniu Boeinga, widzę, że sankcje są niezbędne. To straszne, ale widzę, że innego wyjścia nie ma” – mówi Jelizarow w wywiadzie dla Radia Swoboda (z całym wywiadem można zapoznać się tu).
Jego zdaniem, propaganda Kremla wyczerpała już swoje możliwości: „Nawet ci, którzy popierają Putina, w połowę nie wierzą. To nie może trwać wiecznie. W ZSRS propaganda trwała do końca, ale odnosiła skutek odwrotny od zamierzonego. Jeśli ktoś mówił, że Ameryce dzieje się bardzo źle, że nie należy słuchać jakiegoś zespołu muzycznego, bo on pochodzi ze zgniłego Zachodu, ludzie odbierali to jako znak jakości i sygnał, że chodzi o coś, co warto mieć. Sądzę, że taki sam los czeka obecną propagandę. Jej dni są policzone” – przekonuje Jelizarow.
Według rosyjskiego opozycjonisty widzimy obecnie w Rosji częściową restaurację sowieckiego systemu, bo nie dokonano sądu nad Związkiem Sowieckim i zbrodniami, których nie rozliczono, ale kiedyś musi to nastąpić.
Paweł Jelizarow był członkiem rady politycznej partii PARNAS (której przewodniczył Borys Niemcow). Trzy lata temu wyjechał z Rosji z obawy, że zostanie skazany na karę więzienia jako jeden z figurantów tzw. „sprawy Placu Błotnego” – procesu uczestników demonstracji opozycji na Placu Błotnym w Moskwie z 6 maja 2012 roku.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!