Obrońcy prezydenta Zełenskiego wskazują, że jego liczne wysiłki w reformowaniu kraju torpedowane są przez wciąż silne układy korupcyjne, na styku biznesu i władz państwowych czy trudną sytuację międzynarodową (od walk z Rosją na wschodzie, po skandal w USA). Jest to obraz herosa zmagającego się z wielogłowym potworem. Jednak to raczej polityka samego prezydenta i jego sojusznicze wybory powodują, że jest on bardziej uwikłany w wielorakie polityczne i biznesowe związki niż walczącym o reformy outsiderem; częściej bywa jedną ze stron w wielowymiarowych konfliktach niż suwerenem. Pytanie czy w tej walce polityków, mafijnych układów i oligarchów Ukraina ostatecznie będzie wewnętrzniee bardziej wolna i zmodernizowana, gdzie walczące strony niejako przy okazji, chcąc podkopać pozycję przeciwnika, wzmocnią państwo, czy przeciwnie: pogrążą je do końca.
Słaby premier Honczaruk
Premier Honcharuk 17. stycznia składa na ręce prezydenta Zełenskiego swoją rezygnację; ma to miejsce dwa dni po opublikowaniu nagrań, na których ten sam Honczaruk wyrażał się bardzo niepochlebnie o wiedzy ekonomicznej prezydenta (przy okazji także swojej własnej). Wybucha skandal, premier jak i prezydent ukazani są jako niepoważne figury, dyletanci.
Może jednak ważniejsze od nieprzychylnych opinii o prezydencie jest coś innego: sam fakt, że Honczaruk, podczas nagranego spotkania z udziałem minister Markowej, odpowiedzialnej za finanse, głowy banku narodowego, Jakima Smolija i zastępcy szefa Urzędu Prezydenta, Julii Kowaliwy, oficjalnie będący premierem, czyli konstytucyjnie człowiekiem mającym największą władzę w kraju, musi używać podstępów, sztuczek, szukać wsparcia u innych urzędników i ministrów, aby przekonać prezydenta do swojej polityki, gdyż sam do końca nie potrafi tego osiągnąć.
W nagraniu ważniejsze jest nie to, że, były już, premier ma nienajlepsze opinie o wiedzy ekonomicznej prezydenta, tylko że ujawnia nam ono hierarchię władzy, podległość premiera, jego słabą pozycję w systemie. To, że jego propozycje reform są traktowane jako wyłącznie potencjalne, że samodzielnie – bez zgody góry, nie może on wiele przepchnąć. Że musi on „kombinować”, „osaczać” prezydenta, planować jak tu go „podejść”, bez którego ostatecznej zgody nie jest wstanie nic realnie wskórać.
Jego słabą pozycję dodatkowo podminowywało to, że nie posiada on silnego zaplecza politycznego. Sługa Ludu nie jest jego partią. I podczas styczniowego kryzysu widać to było jeszcze dobitniej. Okazało się, że dominująca w Wierchownej Radzie partia może być dla niego siłą wrogą, gdy to właśnie z tej partii dały się słyszeć głosy domagające się jego ustąpienia, współbrzmiące z głosami opozycji.
W mediach ukraińskich pojawiły się nawet sugestie, że czas ujawnienia nagrań nie był przypadkowy. Na 15 stycznia zaplanowane było spotkanie tej części Sługi Ludu, która w następnych dniach zażądała odejścia premiera. Ograniczenia nakładane przez konstytucję nie pozwalają Radzie przed upłynięciem roku od zaprzysiężenia odwołać premiera, lecz co innego, gdyby podał się on do dymisji sam, zmuszony do tego przez sytuację polityczną.
Sługa nie jest monolitem, nie łączy posłów tego stronnictwa ani silna tożsamość, ani jednolity program czy zespół przekonań, poza ogólnikami. Teraz okazało się, że wewnątrz tej partii jest anty-Honczarowa opozycja, która po odrzuceniu rezygnacji przez prezydenta Zełenskiego ucichła, lecz tylko czekała na nowe potknięcie premiera.
Czy Zełenski tylko odłożył na moment „egzekucję” premiera, który się mu naraził? Nie wydaje się. Czy może jednak premier Honczaruk musiał odejść, bo wysadziło go z funkcji narastające ciśnienie wewnątrz partii rządzącej? Gdyby Honczaruk odszedł po skandalu związanym z nagraniami, byłoby to wyjście, w porównaniu z obecnym zamieszaniem, bardziej eleganckie. Jest prawdopodobne, że Zełenski nie chciał takiego rozwoju wypadków. Honczaruk z jednej strony, pod względem wizerunkowym, prezentował się dobrze: młody, niezależny reformator. Przy okazji nie był żadnym realnym zagrożeniem dla prezydenta.
Więc co przesądziło? Możliwe, że Honczaruk nie był gotów zaakceptować proponowanych zmian w składzie rządu, które oznaczają w kilku przypadkach powrót ludzi z przeszłością. Obecnie pęka stanowiący ważną część wizerunku obecnych władz mit jedności. W mediach pojawiło się określenie „frakcja Zełenskiego”, na określenie grupy wewnątrz Sługi Ludu najbardziej związanej z prezydentem, dalej mającą partii pozycję dominującą. Skoro jednak istnieje taki odłam w Słudze Ludu to istnieją też inne, mniej liczące się z prezydentem. Poprzedni rok upłynął pod znakiem uległości Rady wobec wszystkich propozycji i inicjatyw prezydenta, w mediach pisało się wtedy o „legislacyjnym szaleństwie”. Dziś jednak widać, że kontrola prezydenta nad Sługą Ludu jest bardziej prowizoryczna niż się wydawało.
Wydarzenia z początku marca są jednak dalej dynamiczne i nie widać, aby miały zwolnić. Wedle „Kyiv Post” to właśnie frakcja Zełenskiego chce na dniach zatwierdzić dymisję prokuratora generalnego i szefa NABU (ukraiński odpowiednik CBA). Wedle gazety obaj panowie są dobrze postrzegani na Zachodzie, jako gwarancje reform i walki z korupcją. Atakowani wewnątrz jako zbyt opieszali. Ich odejście, i to jeszcze z woli samego prezydenta, to ponownie uderzenie w jego wizerunek jako ambitnego reformatora. Pomysł z kolei, aby nowym prokuratorem został Serhij Ionuszas, długoletni znajomy prezydenta i prawnik w jego byłej firmie, to pomysł z rzędu tych najgorszych. Wedle wspomnianej gazety ci spośród posłów Wierchownej Rady, którzy domagają się odejście obu urzędników mają powiązania z Ihorem Kołomojskim.
Fakt, że sam prezydent zaczyna coraz mocniej dryfować, gubi kierunek, może zapoczątkować proces rozchodzenia się obozu władzy. Skoro trwanie przy prezydencie nie będzie już więcej gwarantować pewnej politycznej przyszłości, rozpoczną się wewnętrzne walki. Najbliższym testem jedności i siły obozu prezydenckiego będą jesienne wybory lokalne. Do tego czasu różne, wewnętrzne frakcje mogą przejść od roli biernego narzędzia do pozycji, w której będą mogły negocjować i domagać się realizacji swoich interesów.
Achmetow za Kołomojskiego
Oczywiście osoby uchwycone na nagraniu, o bardzo złej jakości, zaprzeczyły że to one zostały na nim uchwycone, lub że powiedziały to, co powiedziały, jednak późniejsze wydarzenia zaprzeczają, aby władze Ukrainy traktowały nagranie jako fałszywe. Zaczęło się polowanie na źródło przecieku.
W początku lutego służby specjalne dokonały przeszukania w siedzibie telewizji 1+1, poszukując tam nagrań. To nadaje całej sprawie zupełnie innego wymiaru. Rzeczona stacja to przecież macierzysta stacja samego prezydenta, to dzięki niej zrobił on oszałamiającą karierę medialną i polityczną, to tam wypromowano jego wizerunek jako prezydenta ludu. I to ta stacja jest własnością Ihora Kołomojskiego, postaci rzucającej długi cień na całą prezydenturę Zełenskiego.
Związki między oboma panami są tajemnicą poliszynela, jawnym sekretem, a wewnętrzni i zewnętrzni krytycy prezydenta nie raz sugerowali, że Wołodymyr Zełenski jest, jeśli nie wręcz figurantem oligarchy, to co najmniej politykiem bardzo od niego uzależnionym.
Ostatni rok nieco sfalsyfikował te przekonania lub też Zełenski – świadomy przecież istniejących oskarżeń, starał się nie uchodzić za polityczne narzędzie Kołomojskiego. Głośnym tematem pozostaje do dziś choćby sprawa PrivatBanku, czyli do 2016 r. prywatnego banku rzeczonego oligarchy, największego w tym czasie prywatnego banku na Ukrainie, który to bank decyzją ówczesnych władz został znacjonalizowany, gdyż – jak uznano, działania jego właściciela są zagrożeniem dla finansów państwa.
Od tego czasu Kołomojski wszelkimi sposobami walczy o odzyskanie własności: pozwy sądowe, naciski, mieszanie z błotem urzędników odpowiedzialnych za nacjonalizację, czy w końcu wystawienie Zełenskiego przeciw Poroszence. Decyzja o nacjonalizacji została w kwietniu 2019 r. przez kijowski sąd administracyjny uznana za nieprawomocną (wedle niektórych źródeł wyrok był ustawiony).
Lecz Kołomojski do dziś nie doczekał się zwrotu banku lub wypłaty rekompensaty. Nie brak opinii, które sugerują, że sprawa PrivatBanku jest dla prezydentury Zełenskiego symboliczna, to czy prezydent zgodzi się na zwrot ma być dowodem jego cnoty lub dowodem jej braku. Nie tylko prezydent czuje ciężar sprawy. Opinia publiczna na pewno nie stoi tu po stronie skrzywdzonego miliardera. Oczekuje się, że Rada nawet ustawowo zablokuje możliwość zwrotu znacjonalizowanych własności. Byłoby to wypowiedzenie otwartej wojny między prezydentem a „jego” oligarchą.
O tym, że relacje między panami na pewno nie należą już od jakiegoś czasu do najlepszych stało się wiedzą publiczną w grudniu 2019 r. gdy Ihor Kołomojski w udzielonym wtedy wywiadzie skrytykował politykę Zełenskiego. Chodziło przede wszystkim o relacje z Rosją, dla których poprawy Zełenski, wedle Kołomojskiego, ma robić za mało. Wiadomym jest, że interesy Kołomojskiego łączą go silnie z przemysłem wydobywczym i odzyskanie Donbasu i dla niego osobiście to jest priorytetem.
Lecz osłabienie wpływów Kołomojskiego może mieć też inne źródła lub następstwa, czyli wzrost roli innego oligarchy: Renata Achmetowa, jak donosi Roman Olearczyk w „Financial Times”. Nadawałoby to całej sprawie innego zabarwienia. Obaj oligarchowie od lat ze sobą walczą. Achmetow zastąpić miał Kołomojskiego nie tylko w sferach gospodarczych, udzielając wsparcia rządowi, ale również na niwie medialnej, jak każdy z ukraińskich oligarchów ma on swoje media, które mogą udzielać wsparcia prezydentowi. Te należące do Achmetowa mają ostatnio być dla rządu bardzo przyjazne. Lecz niekoniecznie niesie to ze sobą inne polityczne konsekwencje w skali ogólnopaństwowej. Achmetow również swoje żywotne interesy łączy z Donbasem, tak jak Kołomojski jest zainteresowany powrotem na wschód.
Jermak za Bogdana
Kolejnym przejawem rozchodzenia się prezydenta i Kołomojskiego była sprawa pozbawienia Andrija Bohdana stanowiska szefa prezydenckiej administracji, człowieka blisko związanego z oligarchą. Uznawanego za szarą eminencję czy nie otwarcie agenta Kołomojskiego.
Na jego miejsce przyszedł Andrij Jermak, który jednak nie jest człowiekiem bez przeszłości. Dekadę temu współpracował z Zełenskim, ma jak on medialno-filmowe zaplecze. Opinia publiczna mogła się z nim zapoznać, gdy jako asystent prezydenta we wrześniu, jak podaje Euromaidan Press, podróżował do Moskwy w sprawie uwolnienia przetrzymywanych przez Rosję obywateli Ukrainy lub w grudniu 2019 r. był zaangażowanym w organizowanie czwartego szczytu normandzkiego. Zajmował się także rozmowami w zakresie porozumień gazowych.
Sugeruje się, że Jermak może w mniejszym stopniu niż jego poprzednik obciążać wizerunek prezydenta. Nie posiada on takich jak poprzednik uwikłań, choć Radio Wolna Europa w materiale jemu poświęconym wskazało na liczne interesy wiążące go z Kremlem. Jednak Jermak ma być człowiekiem, któremu Zełenski w większym stopniu może zaufać. Jednak i tu nic do końca nie jest pewne.
Andrij Jermak na pewno nie jest człowiekiem pozbawionym ambicji, a rola człowieka, który może kształtować ukraińską politykę zagraniczną – szczególnie relacje z Rosją i specyfika funkcji szefa Urzędu Prezydenta, który w ukraińskim porządku politycznym odgrywa często rolę niewybieranego wiceprezydenta, może w niedługim czasie stać się źródłem zadrażnień między nim a prezydentem.
Który jednak dziś musi zając się uformowaniem rządu na nowo. W ostatnich dniach Zełenski powrócił do tematu przeegzaminowania dotychczasowych osiągnięć rządu. Wymiany ministrów i wysokich urzędników administracji. Miał dokonać tego jeszcze w grudniu poprzedniego roku, ale sprawę dotychczas odkładał. Czy prezydent czekał na osłabienie premiera, który jak widać nie jest zachwycony całą sytuacją, które nastąpiło po aferze podsłuchowej, czy może odwrotnie: to afera, konflikt z zapleczem na tyle osłabiła samego prezydenta, że ten musi podjąć działania nim nie będzie za późno?
Szmygal za Honczaruka
4. marca rozstrzygnął się los byłego już premiera. Jednak do ostatnich godzin w mediach pojawiały się sprzeczne doniesienia. Czy faktycznie Honczaruk podpisał list rezygnacyjny? Czy faktycznie zażądał interwencji sądu administracyjnego w jego sprawie?
Rząd Honczaruka działał za krótko, tylko 6 miesięcy, aby wystawić mu jakąś określoną ocenę. Poza liberalnymi reformami, to przede wszystkim dwie istotne sprawy: brak osiągnięć podczas kolejnego szczytu normandzkiego i zaskakująco udane negocjacje z Kremlem w sprawie nowej umowy gazowej. Lista zarzutów względem rządu jest jednak niemała, wedle Olekseja Kuszcza (jego wypowiedź przywołuje stacja 112) to przede wszystkim przedłużająca się recesja w przemyśle, powolne reformy w administracji i sądownictwie; również promowane przez premiera umocnienie hrywny mogło negatywnie wpłynąć na konkurencyjność ukraińskich produktów, nawet jeśli dla przeciętnego obywatela ma pewne pozytywne strony.
Na korzyść byłego premiera przemawiają dobre wyniki makroekonomiczne, jak inflacja sięgająca 5% czy deficyt budżetowy stanowiący 2% PKB, problem w tym że to dane statystyczne, nie odzwierciedlające realnego stanu ekonomii, tym bardziej portfela przeciętnego obywatela. Ponadto w mediach pochwala się prywatyzację na bardzo szeroką skalę, obejmującą przeszło 500 państwowych przedsiębiorstw, reformę obrotu ziemią.
Jednak w początkach marca Werchowna Rada postanowiła przeprowadzić polityczną czystkę, na 17 ministrów ostało się z dawnego rządu tylko sześciu. Wśród nich wieloletni, i bardzo nielubiany, minister spraw wewnętrznych Awakow, czy ministrowie Prystajko i Kuleba (odpowiedzialni za sprawy międzynarodowe), co może zapowiadać kontynuację polityki zagranicznej. Biogram nowego premiera, Denysa Szmygala, raczej nie odznacza się niczym szczególnie doniosłym, nawet więcej: jest nieco… kłopotliwy.
Nowy premier ma doświadczenie administracyjne, był odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne w obwodzie lwowskim przez 5 lat. Do 2019 r. był związany z firmą DTEK, działającą na rynku energetycznym, której twórcą jest… Renat Achmetow. Od połowy zeszłego roku pełnił funkcję głowy okręgu iwano-frankiwskiego. Był wtedy mocno zachwalany przez prezydenta jako wykwalifikowany specjalista. Gdy plotki o odejściu Honczaruka zaczęły ponownie narastać pod koniec lutego, już wtedy wymieniana nazwisko Szmygala, który od miesiąca był wicepremierem, jako potencjalnego nowego szefa rządu, ale z zastrzeżeniem, że może być to rozwiązanie tymczasowe. Inna ważna „nowa twarz” nowego rządu to m.in. Andrij Taran, wykształcony w USA, pracował już w ministerstwie obrony, służył w misjach wojskowych i dyplomatycznych. Mocno osadzony w dawnym systemie wojskowy z koneksjami.
Sukces prezydenta, sukces Ukrainy
Prezydent Zełenski jest zakładnikiem wizerunku człowieka sukcesu. Nikła pozycja, z której startował, niespodziewane, przygniatające zwycięstwo w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, stanowią w niemałym stopniu tak naprawdę bardziej przeszkodę niż silny fundament. Gdyby Zełenski wzrastał powoli do zajmowanej przez siebie dziś pozycji, nabrał doświadczenia politycznego, jego legitymizacja mogłaby być silniejsza. Lecz jego prezydentura to efekt nastrojów społecznych, podobnie zresztą jak była nią prezydentura Poroszenki. Zełenski wszedł do polityki przebojem, wsparty przez społeczeństwo oczekujące nagłych i szybkich zmian. Wszystko musi być sukcesem, który musi się wyróżniać, musi być zwycięstwem.
Osiąganie ich, zdobywanie kolejnych baz, dokonywanie kolejnych przełomów ma być wyznacznikiem rewolucyjnej prezydentury, która ma zmienić Ukrainę z postsowieckiego kraju w zachodnie, nowoczesne państwo. To co jednak stoi na drodze Zełenskiemu to nie tylko opór materii, lecz również działania innych czynników, politycznych interesów obcych państw, dla których Ukraina stała się polem wpływów. Pytanie, czy dążąc do kolejnych sukcesów, często wizerunkowych, bardziej powiązanych z uznaniem i prestiżem niż z realnymi osiągnięciami, prezydent nie poświęci zbyt wiele.
Kolejnym czynnikiem mogącym poważnie krępować ruchy prezydenta lub też pchać go do podejmowania ryzykownych decyzji jest jego populistyczny sznyt, który także był źródłem jego sukcesu. Tak jak zapowiedziane w styczniu obniżanie pensji pracownikom rządowej administracji, może to zapunktować w społeczeństwie, ale na pewno nie przyczyni się do poprawy funkcjonalności państwa. Przypodobanie się społeczeństwu może być czasami kosztowne.
Już podczas kampanii dało się zauważyć jak bardzo Zełenski i jego ekipa oczekuje, że będzie on traktowany „poważnie”, jako równy sobie, stąd niemały nacisk na kontakty z „wielkimi tego świata”, na budowanie odpowiedniego image prezydenta. Tak było z prezydentem Macronem, Trumpem i tak ma być z Putinem. Szczególnie ten ostatni zajmuje niezwykle ważne miejsce w gwiazdozbiorze Zełenskiego.
Putin jako arcywróg musi być „pokonany”, co może przyjąć bardzo odmienne formy, od bardziej materialnych po czysto symboliczne. Jednocześnie to właśnie prezydent Rosji może zapewnić głowie państwa ukraińskiego największy z oczekiwanych sukcesów: pokój na wschodzie. Potrzeba porozumienia się z Moskwą w sprawie Donbasu pozostaje dla wszystkich oczywistością, lecz Kijów nie może zadowolić się tylko osiągnięciem nawet korzystnych dla niego efektów politycznych, zmęczony wojną naród dla poprawy swojego morale potrzebuje zwycięstwa symbolicznego.
Nierealny cel, w dzisiejszej perspektywie, to odzyskanie jednocześnie i Krymu, i Donbasu, pozostaje on jednak dalej credo polityki Kijowa, co także ostatnio potwierdził podczas konferencji bezpieczeństwa w Monachium prezydent Zełenski. Realne dla Ukrainy jest raczej coś poświęcić i choć oficjalna narracja zgłasza, że nie ma możliwości, aby oddać Krym za Donbas, to opcja ta będzie ciągle powracać. Już nawet odzyskanie Donbasu bywa przez wielu analityków wskazywane jako niemożliwe, a nawet zgubne. Wizja Ukrainy bez Krymu i Donbasu dla Kijowa jest dziś nie do przyjęcia, czy jednak nie da się w niej odnaleźć pewnych konkretnych korzyści? Ukraina będzie bardziej zwarta, wewnętrznie integralna, wyzwolona z niszczącego ją konfliktu.
Donbas był kiedyś najbogatszym regionem Ukrainy, z PKB na głowę mieszkańca znacznie wyższym niż na biednym zachodzie. Dziś region jest zniszczony, dawne powiązania handlowe urwane, majątek rozkradziony. Donbas dziś to nie złotonośny region, lecz poważne obciążenie gospodarcze; region, w który będzie trzeba włożyć miliardy dla jego odbudowy. Choć i tu pojawiają się poważne wątpliwości: czy jeśli Kreml uzyska wszystko czego pragnie czy to go zatrzyma, aby nie sięgnąć po więcej?
Łazarz Grajczyński
Autor jest dziennikarzem, specjalizującym się w polityce międzynarodowej i kwestiach bezpieczeństwa, współpracował m.in. z Radiem Poznań, portalami Jagiellonia.org, Kresy24.pl, Centrum Schmpetera i Blasting News
fot. president.gov.ua
1 komentarz
Antoni Kosiba
30 sierpnia 2021 o 21:39Powyżej jest mowa wielokrotnie o prezydencie Zełenskim. Na świecie nigdzie nie ma takiego.