Z dumą nosi replikę munduru oficera NKWD, którą uszył na specjalne zamówienie, jak podkreśla – na własny koszt. Nie rozumie więc oburzenia Białorusinów, którzy uważają, że taka demonstracja przywiązania do spuścizny czasów stalinowskiego terroru, to szyderstwo z pamięci o jego ofiarach. O kim mowa? O szefie MSW Białorusi Igorze Szuniewiczu.
W rozmowie z gazetą „Sowiecka Białoruś” minister Igor Szuniewicz zapowiada, że nie widzi powodu, żeby rezygnować z symboliki czasów ZSRR. Tłumaczy bowiem, że przywdziewając mundur enkawudzisty oddaje hołd funkcjonariuszom organów spraw wewnętrznych, którzy dzielnie walczyli z bandytami.
Tymczasem skłonność Szuniewicza do demonstrowania miłości do NKWD wywołuje silne emocje wśród znacznej części społeczeństwa białoruskiego. Trudno się dziwić, wszak Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych pod przywództwem Gienricha Grigorijewicza Jagody, a następnie Ławrientija Berii pozostawił ponury ślad w pamięci nie tylko Białorusinów, ale wszystkich narodów ZSRR, także Polaków tam mieszkających.
NKWD posiadało nieograniczoną władzę, stało się w potocznym rozumieniu synonimem wszelkich zbrodni dokonanych przez Sowietów. Komisariat był głównym narzędziem w rękach władz radzieckich, którym posłużono się do ogromnych represji wobec własnych obywateli i poza granicami byłego ZSRR, a także masowych deportacji różnych narodowości. Był głównym narzędziem tzw. wielkiej czystki przeprowadzonej w latach 1936-1938 na rozkaz Stalina. W tym okresie NKWD zamordowało kilka milionów osób, a kilkakrotnie więcej trafiło do obozów koncentracyjnych.
Główny Zarząd Milicji Robotniczo-Chłopskiej, do którego szef białoruskiego resortu spraw wewnętrznych się odwołuje, był jednym z organów NKWD. Milicja, w mundurze której z taką dumą paraduje pan Szuniewicz nie walczyła wyłącznie ze złodziejami, gwałcicielami i mordercami, ale pełniła funkcje „karzącego miecza władzy sowieckiej”. To właśnie pod jej nadzorem był Gułag. Następcą NKWD w 1953 roku zostało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ZSRR. Ale już i jego dawno nie ma, tak jak samego Związku Radzieckiego. Więc jaki jest związek między suwerenną Republiką Białoruś i niebieskimi lampasami na galife z czasów terroru stalinowskiego, które nosi szef białoruskiego MSW? I to nie na imprezy karnawałowe, czy bal przebierańców, ale z okazji świąt państwowych, kiedy stoi na trybunie obok białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Związek jest. I to bezpośredni.
Władze Białorusi – jedynego kraju w byłym Związku Radzieckim – które oficjalnie nie uznały faktu masowych represji.
Badaniami stalinowskiego terroru zajmują się tam obecnie wyłącznie niezależni historycy (bez dostępu do archiwów). Tymczasem, tylko w 1937 roku we wschodnich regionach Białoruskiej Socjalistycznej Republiki radzieckiej, funkcjonariusze w mundurach NKWD wymordowali 80 tysięcy osób, w tym narodowości polskiej. W tym samym roku 37. w więzieniu NKWD w Mińsku strzałami w tył głowy unicestwiono ponad stu przedstawicieli elity intelektualnej BSRR – naukowców, pisarzy, osobistości życia publicznego. W sumie, według różnych źródeł, w czasie panowania Stalina na ziemi białoruskiej zamordowano lub wysłano do Gułagu od 600 tysięcy do 1,8 miliona ludzi.
Wywiad Szuniewicza opublikowany w organie prasowym Łukaszenki jest szeroko komentowany w mediach. W tym niezależnych. Jak na ironię publikacja zbiega się w czasie z walką młodych Białorusinów o Kuropaty – miejsce narodowej pamięci. Od 20 lutego na podmińskim uroczysku trwają całodobowe dyżury działaczy Młodego Frontu, którzy próbują powstrzymać budowę centrum biznesowo – handlowego. Inwestycja jest w miejscu, w którym być może spoczywają polscy oficerowie z Białoruskiej Listy Katyńskiej. Tego nie wiemy, bo nigdy nie dopuszczono do tego miejsca badaczy. Ale według historyka Igora Kuzniecowa z białoruskiego Memoriału, wykluczyć tego nie można. Na uroczysku latach 1937 do 1941 odbywały się masowe egzekucje, w nieoznaczonych dołach śmierci spoczywają dziesiątki tysięcy ludzi. Ilu ich jest? Tego też dokładnie nikt nie wie. Według danych białoruskich – kilkadziesiąt do stu tysięcy, według niezależnych historyków, w tym Zenona Paźniaka – od 100 tys. do 250 tys. Profesor Zdzisław Winnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego podaje liczbę 250 tys. osób, zarówno Polaków jak Białorusinów.
O tym, czego dopuszczało się NKWD na Białorusi, generał Szuniewicz nie może nie wiedzieć. Ale czy nie rozumie, że mundur enkawudzisty – kojarzący się na Białorusi ze stalinowskimi represjami, na grzbiecie szefa MSW to jak okrutny żart?
A może robi to zupełnie świadomie? W takim razie trzeba mówić o bezpośrednim zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego naszej wschodniej sąsiadki. Dlaczego zagrożenia? Ponieważ w najnowszej historii Białorusi jest pełno przykładów, które pokazują ciągłość tradycji, gdy funkcjonariusze milicji łamiąc prawo stawali się narzędziami w rękach reżimu, władzy która tak brutalnie rozprawia się ze swoimi przeciwnikami.
Kresy24.pl
6 komentarzy
Tadeusz
1 marca 2017 o 18:28Sni się mu sen o władzy Berii, ale czeka jego ten sam los co tego okrutnego psa Stalina.
ron
1 marca 2017 o 20:09Między Jagodą i Berią był jeszcze najsłynniejszy szef NKWD Nikołaj Jeżow – wykonawca wielkiej czystki lat 37-38, zresztą za to na niego Stalin zwalił całą winę i ukatrupił.
Mazowszanin
2 marca 2017 o 01:13Dlaczego szef białoruskiego MSW paraduje w mundurze NKWD? Aby towarzysz pułkownik na Kremlu wiedział, że on jest też sierotą po ZSRR, KGB itp.
Polak z Białorusi
3 marca 2017 o 10:41Bardzo się spodziewam, że Naród Białoruski, również jak i Polacy mieszkające na Białorusi powstaną w obronie Kraju Białorusi, (bo nie powiem…w obronie Państwa) ,kiedy przyjdzie czas sprobowania okupacji przez Imperie Rosje Putinowską. A to będzie jak naiwiarygodniej i to niebawem.Władza Wewnętrznej Okupacji- to jest naiwłaściwiejsza i prawdziwiejsza definicja obecnych rządów na Białorusi.Całkiem zrusyfikowane i prorosyjsko-proputinowsko-stalinowskie oddadzą Niepodległość Białorusi w ręcę Putina bez żadnego strzału. Jedyną nadzieją stanowią Obywatele Białorusi, wprawdzie ich są blizko 30% , ależ są!Mam Nadzieję!
Tofik
6 marca 2017 o 16:36Powinien przywdziać mundur SS, oni też walczyli z „bandami”.
TW Julita
10 maja 2017 o 00:24Ja się dziwię czemu minister spraw wewnętrznych Niemiec nie chodzi w mundurze Gestapo.
Po pierwsze, to też są historyczne mundury. Po drugie, były ładniejsze, niż szmaty kacapskich oberwańców, podobno od Bossa.