Zaczęło się od tego, że w październiku ubiegłego roku agencja prasowa BNS ujawniła informację Państwowego Departamentu Bezpieczeństwa o planowanej przez Rosję kampanii dezinformacyjnej zniesławiajacej czołowych litewskich polityków.
Prokuratura wszczęła w tej sprawie dochodzenie. Funkcjonariusze służb specjalnych przeprowadzili rewizję w domu jednej z redaktorek BNS, przesłuchali 6 dziennikarzy agencji, zarekwirowali kilka komputerów, a jedna z dziennikarek została zatrzymana w Sejmie. Wtedy też założono podsłuchy 17 dziennikarzom agencji. Zezwolenie na podsłuch wydał Wileński Sąd Rejonowy.
Zdaniem BNS przedsięwzięte środki były nieproporcjonalne, mogły spowodować ujawnienie poufnych źródeł informacji oraz bez należytego powodu została naruszona prywatność dziennikarzy.
„Podsłuchiwanie dziennikarzy narusza wolność mediów i jest całkowicie sprzeczne z zasadami państwa demokratycznego” – podkreśla służba prasowa agencji.
Zdaniem posła Dariusa Petrošiusa, przewodniczącego sejmowej Komisji ds. kontroli kryminalnej, liczba podsłuchiwanych „jest oszałamiająca”, a na obecnym etapie sprawy można stwierdzić, że to było bezprawne i że każdy przypadek należy analizować oddzielnie.
Dlaczego każda z tych osób była podsłuchiwana, czy takie środki były niezbędne? Czy trzeba było podsłuchiwać 17, 10 czy 5 – zastanawia się Petrošius i przyznaje, że komisja już wcześniej próbowała wyjaśnić, jaki zasięg mogły obejmować podsłuchy dziennikarzy, jednak nie udało się jej tego wyjaśnić.
BNS zwróciła się w tej sprawie do przewodniczącego Rady Sądownictwa Litwy Gintarasa Kryževičiusa, p.o prokuratora generalnego Litwy Dariusa Raulušaitisa i szefa Służby Śledczej Litwy Sauliusa Urbanavičiusa.
Kresy24.pl/zw.lt, BNS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!