Nie spełniły się nadzieje białoruskiej wspólnoty demokratycznej. Mimo spekulacji, że Swietłana Tichanowska, osoba, która stoi na czele opozycji w walce z najbardziej opresyjnym reżimem w Europie zasługuje na Nagrodę Nobla, nie została ona tegoroczną laureatką. Laur trafił w ręce rosyjskiego dziennikarza Nowej Gazety Dmitrija Muratowa.
Jak wskazuje na łamach portalu svaboda.org białoruski politolog Walery Karbalewicz, Pokojowa Nagroda Nobla od dawna jest czymś więcej niż tylko nagrodą za walkę o pokój.
„Jest często przyznawana za znaczący wkład w ochronę praw człowieka i ogólnie wartości humanitarne. Karbalewicz przypomina, że nagrodę przyznano obrończyni ubogich i cierpiących Matce Teresie, dysydentom politycznym (Andriej Sacharow, dysydenci chińscy, w tym Dalajlama), politykom opozycji (Lech Wałęsa, Aung San Suu Kyi), a nawet całym organizacjom („Lekarze bez Granic”) i z jakiegoś powodu Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej).
Wiele osób na świecie, zwłaszcza przedstawiciele krajów niedemokratycznych, od dawna oskarża Komitet Noblowski o upolitycznienie, zaangażowanie polityczne. Ten odpiera te oskarżenia tłumacząc, że nieustannie staje przed dylematem: jak wspierać pokój, prawa człowieka, wartości humanitarne – a przy tym nie angażować się w konflikty czysto polityczne.
Zdaniem Karbalewicza, przyznanie Nagrody Nobla Tichanowskiej lub Alieksiejowi Nawalnemu, byłoby postrzegane przez Mińsk i Moskwę jako ingerencja w wewnętrzny konflikt polityczny, bo zarówno Białorusinka jak i Rosjanin to nie tyle dysydenci, co politycy opozycji. Można rzec – no i co z tego, skoro swoimi działaniami pokazali, że są zdeterminowani, odważni i w walce o wolność swoich narodów nie cofną się przed niczym.
Ale według białoruskiego politologa, Komitet Noblowski znalazł bardziej subtelne rozwiązanie. Poparł demokratyczne aspiracje dużej części rosyjskiego społeczeństwa, otwarcie honorując opozycyjną Nową Gazetę i jej redaktora Dmitrija Muratowa. No i filipińsko-amerykańską dziennikarkę Marię Resę, ściganą za pracę dziennikarską.
„Żeby tylko nikt nie pomyślał, że to pstryczek dla Putina”.
Zdaniem Karbalewicza, tegoroczna decyzja Komitetu Noblowskiego to majstersztyk. Wyjście między Scyllą a Charybdą, które spowodowało, że nawet sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow pogratulował Dmitrijowi Muratowowi nagrody.
Czy tak samo uważa białoruska społeczność demokratyczna?
oprac. ba za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!