Ukraina w obecnej sytuacji politycznej – przejmowanie władzy i wpływów przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w warunkach kryzysu gospodarczego oraz stymulowany przez Rosję konflikt w Donbasie – może liczyć tylko na Unię Europejską i USA.
Przy czym o ile politycy UE, w mniejszym stopniu przywódcy poszczególnych państw wspólnoty europejskiej, stawiają na polityczne rozwiązanie konfliktu w Donbasie, o tyle władze USA oraz znaczna część amerykańskich elit politycznych, prócz wsparcia dyplomatycznego, gotowi są wspierać Ukrainę również militarnie. Słowem, Ukraina jest jedynym państwem europejskim, które w znacznym stopniu jest politycznie uzależnione od USA.
W tym kontekście dość niezrozumiale wyglądają gesty Rudolfa Giulianiego – republikanina i osobistego doradcy Donalda Trampa – który, komentując najświeższe wydarzenia polityczne na Ukrainie, stwierdził, że w „otoczeniu prezydenta Zełenskiego są wrogowie prezydenta Trumpa”, a także „wrogowie USA”. Dodał, że z tego powodu odwołał swoją zeszłotygodniową wizytę w Kijowie i zaplanowane spotkanie z Zełenskim i jego współpracownikami.
Rozwiązania zagadki tych wydarzeń podjął się Christian Esch, korespondent „Der Spiegel” w Moskwie. Niemiecki dziennikarz uważa, że opinia Giulianiego to klasyczna dezinformacja, której celem jest wykorzystanie Ukrainy w wewnętrznej rozgrywce politycznej w USA, której kulminacja nastąpi podczas wyborów prezydenckich w 2020 roku. Esch objaśnia to szczegółowo: Giuliani, wywierając w ten osobliwy sposób presję na Zełenskim i jego najbliższym otoczeniu, chce wykorzystać ukraińskie sądy, aby potwierdziły narrację Trumpa, że to nie Rosja, a Ukraina próbowała ingerować w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, i to nie Moskwa starała się o jego zwycięstwo, ale Kijów próbował pomóc Hillary Clinton.
Esch nie wyklucza też innego scenariusza, w którym chodzi o zdjęcie z Trumpa odium, które ciąży na nim w związku z działalnością Paula Manaforta – byłego szefa jego sztabu wyborczego w wyborach prezydenckich – i bulwersująco niskim wyrokiem, który Manafort otrzymał za ukrywanie dochodów przed amerykańskimi służbami podatkowymi. Przypomnijmy, Manafort został oskarżony o ukrywanie przed rządem USA milionów dolarów, które zarobił jako doradca byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Groziło mu za to kilkadziesiąt lat więzienia, ale w marcu tego roku sędzia okręgowy T.S. Ellis, ignorując część dowodów, wnioski prokuratury oraz wytyczne federalne, potraktował go niezwykle łagodnie, skazując tylko na prawie 4 lata więzienia. Dodajmy, że działalnością Manaforta – jako łącznika Trumpa z Rosją – zajmował się prokurator specjalny Robert Mueller, w zakończonym fiaskiem śledztwie w sprawie powiązań Trumpa z Rosją. W tym kontekście Gulianiemu chodzi również o wykorzystanie ukraińskich sądów, aby pognębić demokratów i ich prawdopodobnego kandydata w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Mowa o Joe Bidenie, wiceprezydencie za kadencji Baracka Obamy, który jakoby użył swoich wpływów, aby wstrzymać prowadzone na Ukrainie śledztwo wobec swojego syna Huntera – członka rady dyrektorów ukraińskiej firmy „Burisma”. Miałoby o tym świadczyć odwołanie ówczesnego prokuratora generalnego Wiktora Szokina, o czym chwalił się swego czasu gadatliwy Biden, że to jego zasługa. Esch sądzi, że Giuliani może dążyć do pokazania, że to nie Manafort był beneficjentem ukraińskiej korupcji, a politycy i biznesmeni związani z demokratami. Wskazuje na to lekceważący komentarz Gulianiego wobec oczywistego dowodu na inkasowanie przez Manaforta Janukowyczowych milionów dolarów, że to „fałszerstwo”. Mowa o dokumentach, odnalezionych po ucieczce Janukowycza do Rosji, poświadczających przelewy finansowe dla Manaforta.
Zresztą niemiecki dziennikarz wątpi, aby tą karkołomną narracją Giuliani osiągnął cel, bo akurat odwołanie Szokina ze stanowiska prokuratora generalnego Ukrainy związane było nie z jego heroiczną walką z korupcją, ale właśnie zamieszaniem w nią, i kryciem układów korupcyjnych w wymiarze sprawiedliwości. Nadto, to właśnie administracja Obamy, z wydatną pomocą Międzynarodowego Funduszu Walutowego, naciskała na jego odwołanie, a FBI wsparło tworzenie Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy, które zdemaskowało finansowe związki Manaforta z Janukowyczem. Tydzień później Manafort podał się do dymisji.
Niemiecki dziennikarz, w kontekście wypowiedzi Gulianiego o „wrogach Trumpa w otoczeniu Zełenskiego” i „wrogach USA”, zwraca też uwagę na to, że nie jest tajemnicą, iż rząd ukraiński oraz administracja prezydenta Poroszenki obawiali się zwycięstwa Trumpa w wyborach prezydenckich i przejęcia władzy przez republikanów. To w ich kręgach pojawiły się głosy o uznaniu aneksji Krymu przez Rosję. W tym sensie Esch traktuje atak Giulianiego, jako uderzenie w ludzi, którzy próbują walczyć z korupcją. Część z nich znalazła się w administracji prezydenckiej Zełenskiego. Ci zaś, którzy uniemożliwiają lub pozorują walkę z korupcją stają są naturalnymi sojusznikami Giulianiego. Przy czym zauważa, że argumentów na rzecz tezy o ukraińskiej ingerencji w ostatnie wybory prezydenckie w USA mogą dostarczać mu nawet ludzie ewidentnie uczciwi. Przykładem, prokurator generalny Ukrainy Jurij Łucenko, który niedawno potwierdził „ingerencję w amerykańskie wybory z ziemi ukraińskiej”. Według Escha Guliani stanowi zagrożenie dla reform na Ukrainie. Poddanie się Zełenskiego jego manipulacji spowoduje, że walka z korupcją zejdzie na dalszy plan, zaś Kijów znajdzie się w centrum amerykańskich rozgrywek partyjnych. Z tego względu uważa, że początek prezydentury Zełenskiego nie będzie należał do najłatwiejszych.
Opr. TB, https://www.spiegel.de
fot. Gage Skidmore//CC BY-SA 2.0
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!