Białoruski dyktator nie toleruje „pasożytów” społecznych. Nakazał rządowi wypracowanie skutecznych metod, które zmuszą „darmozjadów” do podjęcia pracy. Przypomniał, że ludzie ci żerują na państwie, korzystają z jego dobrodziejstw, a potem jeszcze wyciągają rękę po świadczenia emerytalne – pisze agencja Bielta.
– Poinformowano mnie, że około 500 tys. naszych obywateli nie jest zatrudnionych w gospodarce państwa. Niech to będzie 100 tysięcy – gospodynie domowe i pracujący u siebie. A pozostałe 400 tysięcy czym się zajmuje? Na czyj rachunek oni żyją? – pytał skonfundowany Łukaszenka.
Prezydent był bardzo poruszony mówiąc o ludziach, którzy zobowiązani są odpracować na rzecz skarbu państwa kwoty wynikające z wydatków, jakie państwo ponosi na utrzymanie ich dziecia
– Jak oni pracują? Wysyłacie ich do pracy w spółdzielniach mieszkaniowych, a potem pracownicy spółdzielni męczą się i skarżą się ciągle, że tacy to do pracy nie przychodzą, milicja musi ich za rękę przyprowadzać… Dlaczego nie wykonujemy wobec nich kolejnych kroków? Jeśli on jest zatrudniony, to ma obowiązek pracować, a nie pracuje, dlaczego nie podejmujemy żadnych działań? – pytał Łukaszenka. – Co my się będziemy z nimi tak wozić?
Przypomniał, że ludzie ci „korzystają z wszelkich dobrodziejstw jakie daje państwo”; otrzymują bezpłatną edukację, opiekę medyczną, państwo dotuje im opłaty mieszkaniowe, a później ludzie ci przychodzą i żądają jeszcze godnej emerytury.
– Pora ukrócić to nieróbstwo, 400 tysięcy powinno być zaangażowane do pracy w imię rewolucji! – Próżniactwa nie powinno być w kraju. Trzeba zmusić tych ludzi do pracy i skończyć z rozdawaniem darmowych świadczeń tym, kto nie pracuje, – podkreślił Łukaszenka.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!