Brytyjski dziennik Daily Mail, powołując się na byłego dowódcę amerykańskiej armii w Europie Bena Hodgesa i kilku ekspertów wojskowych, opublikował prawdopodobny scenariusz ataku Rosji na NATO. W scenariuszu swoją rolę odwegra także Białoruś.
Zdaniem ekspertów możliwe kroki Rosji do 2044 r. są bardzo zróżnicowane.
Na początek będą to cyberataki prowokujące globalne zakłócenia w funkcjonowaniu infrastruktury i satelitów.
Następnie Federacja Rosyjska rozmieści setki rakiet dalekiego zasięgu przeciwko celom cywilnym w całej Europie. Na celowniku będą lotniska, bazy morskie, centra logistyczne.
Następnie rozpocznie się operacja naziemna. Rozpoczną od próby zajęcia przesmyka suwalskiego, a potem ataki na państwa bałtyckie lub na Polskę.
Następnie rosyjska marynarka wojenna będzie próbowała przejąć kontrolę nad Arktyką i przy pomocy rakiet nad Północnym Atlantykiem.
A wtedy Moskwa będzie mogła się zatrzymać, aby ocenić gotowość NATO do obrony swoich wschodnich członków.
Gen. Hodges uważa, że jeśli Putinowi lub jego następcy uda się zablokować przesmyk suwalski, wykorzystają ten pas ziemi i Białoruś jako platformę startową dla drugiej fazy ofensywy.
Ta druga faza obejmowałaby wysłanie tysięcy rosyjskich żołnierzy, czołgów kontrolowanych przez sztuczną inteligencję i sił specjalnych do ataku na jedno z państw bałtyckich na wschodniej flance NATO – najprawdopodobniej na Litwę, Polskę lub Estonię.
Choć tysiące żołnierzy NATO, w tym żołnierze brytyjscy, są obecnie rozmieszczone w krajach bałtyckich, mają one jedynie służyć jako siły „pośrednie”. Ich rolą jest powstrzymanie wszelkich sił inwazyjnych do czasu przybycia głównej armii NATO.
Gen. Hodges mówi, że po tym, jak Putin zaatakował kraj na wschodniej flance NATO, Rosja na chwilę się zatrzyma, aby zobaczyć, jak zareaguje sojusz wojskowy.
Nawiasem mówiąc , o tym, że przesmyk suwalski jest jednym z potencjalnych punktów zapalnych w Europie, mówi się od dawna. To obszar położony wokół Augustowa, Suwałk oraz Sejn. Stanowi on bezpośrednią granicę Polski z Litwą, która liczy tam 100 kilometrów długości. Przesmyk łączy terytorium państw bałtyckich z Polską i resztą państw NATO, a jednocześnie oddziela Białoruś od obwodu królewieckiego (kaliningradzkiego), który wchodzi w skład Rosji. W przypadku wojny z Rosją, istotne byłoby szybkie zdobycie tego odcinka, by odciąć sojusznikom z NATO lądową drogę do państw bałtyckich.
Obawy o bezpieczeństwo przesmyka ze strony Litwy i Polski wyrażano na długo przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę. Portal Politico ocenił, że to najgroźniejsze miejsce na Ziemi. Już w 2019 roku obydwa kraje zgodziły się wzmocnić ochronę tego odcinka granicy.
Podczas ostatniej wizyty na Litwie (21 stycznia) prezydenci Polski i Litwy uzgodnili przeprowadzenie wspólnych ćwiczeń wojskowych na przesmyku suwalskim, którego położenie czyni go wyjątkowo bezbronnym w przypadku teoretycznej agresji Rosji na wschodnią flankę NATO.
Przypomnijmy, że kraje NATO przygotowują się do jednych z największych w historii manewrów wojskowych, w których udział weźmie prawie 100 tysięcy żołnierzy państw NATO i Szwecji. Mówi się, że to ostatnia szansa na pokazanie Władimirowi Putinowi potęgi militarnej sojuszu.
Daily Mail wskazuje, że wszystko, co dzieje się w ostatnim czasie zbiega się z ostrzeżeniami przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO, admirała Roba Bauera, który nawoływał rządy i ludność cywilną Europy do przygotowania się na ogromne zmiany. Przewiduje on bowiem konflikt zbrojny na dużą skalę w ciągu najbliższych 20 lat.
ba za dailymail.co.uk
2 komentarzy
qumaty
23 stycznia 2024 o 11:31wojskowi lubią się bawić żołnierzykami i (choć ani jeden się nie przyzna) marzą o wielkiej wojnie, gdzie obronią swe kraje i pobiją wrogów, zdobywając wiekopomną chwałę. Hodges, Skrzypczak i cała masa innych wręcz o tym śni. Aż się nie da ich słuchać.
Obecnie po całej Europie trwa kampania straszenia wojną, by z lekka przestraszone społeczeństwa zgodziły się na przekierowanie wydatków na cele wojskowe. Pierniczyć klimat mamy ważniejsze problemy. Dekady Fujujamszczyny (końca historii) swoje zrobiły, a wojskowe zabawki są dziś obłędnie drogie. W Szwecji premier deko nawet w tym straszeniu przesadził i ze sklepów wymiotło artykuły żywnościowe i inne dobra przydatne podczas wojny. Musiał się chłopina tłumaczyć i uspokajać.
Wojna jest rzecz jasna realną opcją, ale na boga – nie jutro. Nawet średnio ogarnięci w planowaniu i realiach rosyjscy wojskowi rozumieją, że po zakończeniu wojny z Ukrainą potrzebna im jest „pieredyszka” by trochę to wszystko do kupy zebrać i zastanowić się co w nowych realiach jest w ogóle do osiągnięcia. Atak na NATO to już inna liga konfliktu niż najechanie Gruzji Czeczeni czy nawet Ukrainy. Rosja to dzis 1,5% światowego PKB, kraje NATO ponad 50%. Zgadnijcie kto ma długoterminowo większe szanse. Atakiem na Ukrainę rosjanie obudzili śpiącego giganta i odtąd czas już nie gra na ich korzyść.
Observik
23 stycznia 2024 o 13:55Całkowicie się z tobą zgadzam . Wojskowi po kilku dekadach odstawki poczuli swoje 5 minut. Rosja powoli duszona sankcjami szybko się nie podniesie . Są nawet tacy optymiści którzy wróżą jej kolaps gospodarczo-społeczny. Co oczywiście nie znaczy ,że możemy odpuścić sobie modernizację armii.