Przyzwyczailiśmy się myśleć, że Polacy i Rosjanie są śmiertelnymi wrogami. Historia pokazuje jednak, że bywały w historii momenty współpracy między przedstawicielami naszych narodów. Jednym z nich – paradoksalnie – było powstanie styczniowe.
I. Uwagi wstępne
Relacje polsko-rosyjskie to zetknięcie europejskiej cywilizacji łacińskiej z pochodną cywilizacji azjatyckiej, ukształtowaną pod wpływem Mongołów, którzy przez ok. 150 lat najeżdżali księstwa ruskie i ściągali haracz, (a często okrutnie karali za najmniejszy opór) z domieszką cywilizacji bizantyńskiej ukształtowanej przez duchowość prawosławną, w wymiarze politycznym głoszącej poddanie się władzy świeckiej.
W tym okresie (mowa o okresie władzy Mongołów) szerokie rzesze dowiedziały się po raz pierwszy, czym jest państwo; że jest samowolne, stosuje przemoc, że zabiera, co wpadnie mu w ręce i nie daje nic w zamian i że trzeba mu być posłusznym, ponieważ jest silne. Tak przygotowany został grunt pod osobliwy typ władzy politycznej, łączącej pierwiastki rodzime i mongolskie; powstał w Moskwie […] Ten niekwestionowany prymat Moskwy na Rusi był wynikiem dwóch procesów: zewnętrznego, mającego skłonić wszystkich książąt dzielnicowych oraz Nowogród i Litwę do uznania władcy moskiewskiego za suwerena, i wewnętrznego, który miał sprawić, że władza suwerena zyska atrybuty władzy patrymonialnej, czyli wiązać się będzie z absolutną własnością ziemi i jej mieszkańców. [1]
W Rosji, a w zasadzie w Wielkim Księstwie Moskiewskim, wytworzył się ustrój, w którym, w przeciwieństwie do państw fundowanych na dorobku starożytności łacińskiej, całe państwo wraz z mieszkańcami uważane było za własność wielkiego księcia/cara, którego wola była prawem. Rosja przez wieki była i jest krajem rozległym, słabo zaludnionym, gdzie ludność zajmowała się niemal wyłącznie słabo wydajnym rolnictwem. Od Moskwy na Wschód aż do Pacyfiku zimne, niegościnne ziemie, z wąskim pasem na południu nadającym się warunkowo pod uprawy. W związku z tym władza coraz łapczywiej spoglądała na zachodnie rubieże swojego państwa, na tereny ludne i bogate, na jakich mieszkali Polacy, Litwini i Rusini.
Polska rozwijała się zupełnie inaczej. Tworzący się polski stan szlachecki uzyskiwał coraz większy wpływ na sprawy państwowe: król, najpierw dynastyczny, później wybieralny, miał swój majątek koronny, z którego mógł czerpać korzyści, a państwem zarządzał, nie będąc jego właścicielem. W państwie obowiązywało prawo, które wiązało również króla; słynna maksyma Neminem captivabimus nisi iure victum (łac. nikogo nie uwięzimy bez wyroku sądowego), świadczy, że już w pierwszej połowie XV wieku szlachta wywalczyła sobie instrument ochronny przed samowolą władcy. O przyczynach, które, mimo różnych demokratycznych instytucji (wolna elekcja), doprowadziły Polskę do rozbiorów, a więc zniknięcia na ponad 120 lat z mapy Europy, napisano wiele i nie tu jest miejsce na ich przytaczanie. Jedno jest pewne: jednym z zaborców była Rosja, a więc państwo autorytarne, patrymonialne. Współdziałając z Austrią i Prusami, zagarnęło ono ziemie narodu przywykłego do swobód obywatelskich, do istnienia prawa, wyznawania własnej religii, etc. Liczne XIX-wieczne powstania świadczą o tym, jak drogie były polskiemu społeczeństwu te wartości. W tym tak trudnym dla Polaków czasie, nawiązała się jednak nić porozumienia między Polakami i Rosjanami. Nie na poziomie rządzących – na to nie było szans, ale na poziomie pewnych grup obywateli, którzy we współpracy widzieli wspólny cel – walkę z samodzierżawiem.
II. Poglądy Rosjan na sprawę Polski
Oficjalna polityka carska, najwyższe kręgi władzy
Po śmierci cara Mikołaja I, zwanego „żandarmem Europy”, rządy w Rosji objął jego syn Aleksander II. Dobrze wykształcony i przygotowany do objęcia władzy, był już dojrzałym mężczyzną, kiedy zajął miejsce ojca (w chwili objęcia tronu liczył sobie 37 lat). Musiał jeszcze pamiętać powstanie listopadowe, stłumione przez jego ojca, oraz całkiem świeże wydarzenia związane z Wojną Krymską, którą przez pewien czas, po śmierci Mikołaja przyszło mu prowadzić, a następnie, po utracie twierdzy w Sewastopolu – podpisać upokarzający pokój na Kongresie w Paryżu.
Królestwo Polskie po powstaniu listopadowym, sterroryzowane i spacyfikowane przez Mikołaja I nie umiało wykorzystać klęski Rosji w Wojnie Krymskiej, choć pewne działania były czynione, m.in. przez Mickiewicza. Mimo, iż na terenie Polski stacjonowało ledwie 45.000 żołnierzy rosyjskich, społeczeństwo nie wierzyło w możliwość odzyskania niepodległości. Dopiero pewne działania reformatorskie Aleksandra II, wydarzenia we Włoszech – tzw. „wyprawa tysiąca” zorganizowana przez Garibaldiego na Sycylii, która rozpoczęła proces zjednoczenia Włoch, wreszcie odgłosy odwilży posewastopolskiej dochodzące z samej Rosji, obudziły w Polakach pewne nadzieje.
Aleksander w początkach swojego panowania podjął ograniczone reformy w Rosji, ale również w Polsce, m.in. ogłosił amnestię dla powstańców listopadowych zesłanych na Sybir, ograniczył cenzurę, zakazał kar cielesnych, zawiesił obowiązujący w Polsce od 1833 roku stan wojenny. W Rosji w 1861 dokonał uwłaszczenia chłopów, skrócił służbę wojskową z 25 lat nawet do pół roku w sytuacji, gdy rekrut był człowiekiem wykształconym. M.in. perspektywa tak krótkiej służby wojskowej spowodowała zwiększone zainteresowanie młodzieży, w tym wielu Polaków, studiami uniwersyteckimi. Reformy, narzucone odgórnie, jako akt łaski, cieszyły społeczeństwo i rosyjskie i polskie, ale też wywołały olbrzymi niedosyt i co za tym idzie, niemały ferment, zwłaszcza wśród młodzieży Królestwa Polskiego, nie pamiętającej już klęski Powstania Listopadowego i zaczęła myśleć o odzyskaniu niepodległości. Zaczęto ich nazywać czerwonymi, w odróżnieniu od białych, wywodzących się z ludzi dojrzałych i ustatkowanych majątkowo, a więc nieskorych do podejmowania większego ryzyka.
Już w roku następnym po objęciu władzy Aleksander II przybył do Warszawy, gdzie wygłosił pamiętne słowa:
Jesteście bliscy sercu mojemu równie, jak Finlandczycy i inni moi poddani rosyjscy; lecz żądam, aby porządek, ustalony przez mego ojca, w niczym nie został naruszony. Dlatego też, panowie, przede wszystkim porzućcie marzenia, porzućcie marzenia! [2]
Jak słowa te rozumiał ich autor, można przeczytać w jego instrukcji wydanej bratu, Wielkiemu Księciu Konstantemu tuż przed wyjazdem tego ostatniego do Warszawy celem objęcia namiestnictwa Królestwa Polskiego:
Królestwo Polskie w jego obecnych granicach, powinno zawsze pozostać własnością Rosji, bez naruszania, rzecz jasna, jego oddzielnych władz i instytucji mu darowanych.
I dalej:
Zgoda na to (tj. na konstytucję i armię narodową) oznaczałaby wyrzeczenie się Polski i uznanie jej niepodległości ze wszystkimi zgubnymi konsekwencjami dla Rosji, tj. oderwaniem się od niej tego wszystkiego, co kiedyś zostało przez Polskę podbite i co do dziś polscy patrioci uważają za swą własność. [3]
Aleksander pamiętny przestróg ojca, żeby nie dawać wolności Polakom, zaraz na początku panowania usiłował ich pozbawić wszelkich złudzeń. Polacy jednak nie chcieli tych słów przyjąć do wiadomości: jedni, wierząc, że łaska carska w końcu przywróci im wolność, inni sądząc, że nadszedł czas działania. Natomiast Aleksander doświadczył losu tych reformatorów, którzy się zatrzymują w pół drogi. Długo oczekiwane, poprzedzone krwią powstania listopadowego, terrorem i cierpieniami, reformy powinny być prowadzone aż do końca, albo wcale, bo rozbudzone nadzieje Polaków były pod takim ciśnieniem, że znów doprowadziły do zbrojnego wybuchu. W Królestwie w 1863 wybuchło najdłużej trwające polskie powstanie, a sam Aleksander, po przeżyciu kilku nieudanych zamachów, zginął w 1881 w zamachu bombowym, dokonanym przez działacza Narodnej Woli, notabene Polaka – Ignacego Hryniewieckiego.
W kołach rządowych rosyjskich istniały wprawdzie stronnictwa opowiadające się za pewnym poluzowaniem polityki carskiej wobec Polski, ale w kwestii tej posłuch znaleźli zwolennicy twardego kursu.
Poglądy większości społeczeństwa rosyjskiego
O ile Powstanie Listopadowe przyjmowane było w rosyjskim społeczeństwie dość obojętnie, o tyle „sprawę polską” przed insurekcją 1863 postrzegano dość nerwowo w szerszym kontekście rozruchów chłopskich w Rosji, wystąpień studenckich i działań rewolucyjnych, wspieranych przez rosyjską emigrację w Londynie i działającą tam drukarnię.
Szczególnie wpływową osobistością nurtu proponującego twardy kurs w polityce rosyjskiej wobec Polski był Michaił Katkow, filozof i jednocześnie najbardziej wpływowy dziennikarz rosyjski za czasów Aleksandra II i jego syna Aleksandra III. O ile w początkach swojej działalności był on przyjaźnie nastawiony wobec Polski, o tyle, w 1862 roku skierował ostrze swojej niezwykle zjadliwej krytyki w stronę Polaków, chcąc w ten sposób zdyskredytować rodzimy ruch rewolucyjny, jako ulegający obcym, tzn. polskim wpływom. Jego liczne teksty w zdumiewający sposób przypominają działania propagandystów czasów sowieckich czy obecnej propagandy uprawianej przez władze Federacji Rosyjskiej, posługujące się ordynarnym kłamstwem, tym groźniejszym, że pomieszanym z elementami prawdy, pogardą i obwinianiem wszystkich dookoła, a zwłaszcza Polaków za całe zło spadające na Rosjan. Katkow zdołał wytworzyć wrogie nastawienie społeczeństwa rosyjskiego przeciw Polakom, wpływając wręcz na oficjalną politykę władz i odnosząc zwycięstwo nawet nad państwową cenzurą, która próbowała tonować jego niektóre wypowiedzi. Katkow pisał m.in. w roku 1863 w Moskowskich Wiedomostiach:
Polscy agitatorzy stworzyli naszych domowych rewolucjonistów i pogardzając nimi w duszy umieją korzystać z ich usług…
Polska umarła, ale jej widmo, niczym wampir, przychodzi wyssać krew z żywych ludzi i ów wampir Polski jest największą plagą Polaków. Ich wrogiem jest nie ten, kto przepędza tego wampira, lecz ten, kto go przywołuje.
Publicystyka Katkowa na dziesiątki lat ukształtowała pogląd Rosjan na Polaków, jako opętanych ideami wywrotowymi, terrorem, niewdzięcznych za okazywane im „łaski”. Próbowała udowadniać, że nie istnieje naród polski, a jedynie polscy panowie i księża, z jednoczesnym przekonaniem, że ten naród leżący na zachodnich granicach potężnego imperium, należy trzymać w ryzach i, najlepiej, zrusyfikować. Takie myślenie przeważało w społeczeństwie z jednym wyjątkiem; były nim koła rewolucyjne /reformatorskie/ demokratyczne.
Rewolucjoniści/reformatorzy/demokraci
Ruch rewolucyjno-reformatorsko-demokratyczny skupiał się głównie na uniwersytetach. Swoboda przez nie uzyskana spowodowała, że młodzi ludzie zyskali miejsce do wypowiadania tego, co myśleli, a czego gdzie indziej wypowiadać nie było wolno. Uczelnie zaczęły się stawać centrami niezależnej myśli, w sposób naturalny prowadzącej również do refleksji społecznej i politycznej. Stawały się kuźniami kadr myślących o zmianach w tym ogromnym, acz zacofanym i skorumpowanym kraju. Umożliwiono studiowanie młodzieży pochodzącej ze wszystkich stanów społecznych, co przedtem było zakazane, i z różnych krajów, tym samym carat zafundował sobie, zwłaszcza w Petersburgu stałe źródło niepokojów.
Na początku lat 60. XIX wieku uniwersytety rosyjskie zaczął ogarniać ferment i od tej pory ruch studencki stał się trwałym elementem rosyjskiej rzeczywistości. Na protesty, strajki, nękanie, a nawet przemoc wobec niepopularnych wykładowców i urzędników władze odpowiadały masowymi aresztowaniami, wydalaniem z uczelni i zamykaniem uniwersytetów. W ostatnim półwieczu swego istnienia carat znajdował się w stanie ciągłej wojny z bracią studencką [4]
Ze wsparciem zaczęli im przychodzić starsi koledzy, przebywający od dawna na emigracji, która dawała im możliwości takiego działania, o którym w imperium nie można było marzyć. I tak na przykład rosyjski myśliciel oraz rewolucjonista Aleksander Hercen założył w Londynie Wolną Drukarnię Rosyjską i wydawał wraz z Ogariowem pismo „Kołokoł” (ros. Dzwon), wysyłane następnie do Rosji i do Polski [5] – pismo cieszące się niezwykłą powagą i autorytetem, wywierające istotny wpływ na opinię społeczną tamtych czasów.
Wymiana myśli, świadomość wspólnoty celów (obalenie caratu), zaczęła powodować, że Rosjanie zaczęli spoglądać na doświadczenie polskiego ruchu wyzwoleńczego. Z czasem okazało się, że cele jednych i drugich nie były zupełnie jednakowe. Rosjanom chodziło w pierwszej kolejności o wywalczenie przemian wewnątrz imperium Romanowów; zdawali sobie sprawę, że Rosja zostaje w tyle za nowoczesnymi krajami zachodnimi, czego objawem była m.in. wojna krymska, przegrana z powodu zacofania technologicznego. Część opowiadała się za całkowitą wolnością dla chłopów i za odzyskaniem niepodległości przez podbite kraje, takie jak Finlandia, Polska, Ukraina. Inni chcieli te maksymalistyczne dążenia złagodzić, przywołując ideę Panslawizmu, zgodnie z którą wszystkie państwa słowiańskie powinny zostać wyzwolone oraz zjednoczone gospodarczo i politycznie. Ta właśnie idea nigdy nie spodobała się w Polsce, gdzie domyślano się, stojących za nią, imperialnych dążeń Rosji. Innym elementem myślenia Rosjan był socjalizm (zapewne nie myślano wówczas o takim jego zwyrodniałym ucieleśnieniu, jakie miało miejsce po rewolucji październikowej), na który Polacy również reagowali nieprzychylnie. Polakom chodziło o rzecz znacznie prostszą, tj. o odzyskanie utraconej niepodległości. Wobec wagi tego celu polscy rewolucjoniści wówczas uważali reformy społeczne za przedwczesne. Niemniej, wobec perspektywy wzajemnego wspierania się, przełamywano lody i nawiązywano współpracę.
Rosyjskim kręgom rewolucyjno-demokratycznym, mającym świadomość cierpień spowodowanych przez ich kraj w Polsce, a jednocześnie pragnącym włączyć Polaków w swoje działania, bardziej nawet niż Polakom zależało na współpracy. Znakomicie ilustrują to teksty Hercena, który przez cały czas stał twardo na stanowisku, że Rosjanie powinni pierwsi wystąpić z wyciągniętą do pojednania dłonią i że Polska zasługuje na pełną wolność, podejmowano również inne działania, jak zawiązanie Komitetu Oficerów I Armii (oficerowie armii rosyjskiej stacjonującej w Polsce; w 40% byli to Rosjanie), czy próba stworzenia tzw. legionu rosyjskiego w trakcie powstania, który walczyłby ramię w ramię z Polakami, dając świadectwo przed światem, że powstanie nie jest wojną dwóch narodów, ale wspólną walką z tyranią. Wspomnieć też należy malowniczą postać Michała Bakunina, niezmordowanego zwolennika rewolucji, więzionego, zsyłanego na Syberię i powracającego do Europy, w tym do Polski, aby tu walczyć
Na uniwersytecie w Petersburgu w jednym czasie, i na wszystkich rocznikach, mogło przebywać nawet ok. 2000 studentów polskich (podobna sytuacja miała miejsce w Moskwie i Kijowie). Liczni Polacy studiowali również w szkołach oficerskich i na innych wyższych uczelniach. Relacje między grupami studentów rosyjskich i polskich nawiązywano w różny sposób. Niekiedy były to działania młodych idealistów powodowanych czymś w rodzaju wyrzutów sumienia, jak np. wystąpienie studenta Uniwersytetu w Moskwie Zaiczniewskiego, kiedy to po mszy, zamówionej ku czci pięciu Polaków zabitych przez wojsko rosyjskie w Warszawie w czasie manifestacji w lutym 1861 roku, wystąpił z przemową:
„Powołując się na krew <szlachetnych męczenników warszawskich> Zaiczniewski wzywał do <podania sobie rąk w imię wspólnej sprawy> przeciwko <wspólnemu wrogowi>, pod wspólnym „czerwonym sztandarem socjalizmu lub czarnym sztandarem proletariatu”; zakończył swe przemówienie hasłem: <Niech żyje socjalna, samodzielna Polska!” [6]
Wypowiedź Zaiczniewskiego podkreśla aspekt społeczny (Niech żyje socjalna, samodzielna Polska), zaś odpowiadający mu polscy studenci, studiujący na Uniwersytecie Moskiewskim, napisali:
Zapraszacie nas, aby stanąć pod jednym sztandarem. Ale czy mamy jakiś wspólny sztandar? Nie połączy nas ani czerwony sztandar socjalizmu, ani czarny sztandar proletariatu. Nie będziemy się rozwodzić na temat tego, że, według naszej opinii, czas socjalizmu dla nas jeszcze nie nadszedł, ani tego, że ani u nas ani u was nie ma proletariatu, który by przedstawiał rozumne założenia i usprawiedliwienie jego istnienia. Naszym zdaniem socjalizm dla was to bogactwo, ledwie nie nadmiar, ale dla nas to po prostu niedopuszczalne. Ale nie w tym rzecz. Nasze główne marzenie – wyzwolenie naszego kraju. [7]
Ta różnica będzie występować bardzo długo i stanowić będzie, przy dobrej woli obu stron, oś polemik.
Jedną z pierwszych organizacji wolnościowych w nowej aleksandrowskiej rzeczywistości, było stworzone przez Zygmunta Sierakowskiego kółko oficerskie w Petersburgu. Sierakowski, który jeszcze w latach 40. studiował w rosyjskiej stolicy, został skazany, za agitację wśród chłopów litewskich, na zesłanie, skąd wrócił po ośmiu latach po to, aby zapisać się do Akademii Sztabu Generalnego. Zanim jeszcze to się stało nawiązał kontakt z czołowym socjalistą i rewolucjonistą Czernyszewskim i wydawanym przez niego czasopismem „Sowriemiennik”, ros. <człowiek> współczesny. Do akademii został przyjęty (ukończył ją w przepisowym terminie) i tam właśnie rozpoczął swoją zorganizowaną pracę na rzecz wyzwolenia. Początkowo było to niewielkie kółko złożone, głównie z oficerów polskich, jednak z czasem, już po objęciu kierownictwa przez Jarosława Dąbrowskiego, zaczęto do niego przyjmować oficerów różnych narodowości, w tym Rosjan. Z zachowanych danych o 116 oficerach, wynika, że ok. 33% stanowili Ukraińcy i Rosjanie, ok. 66% Polacy, przeważnie kresowi. Równocześnie istniały podobne koła w innych szkołach wojskowych Petersburga – liczy się, że łącznie ok. 400 oficerów było zaangażowanych w ich działalność, przy czym koła te komunikowały się ze sobą i tworzyły pewną sieć. Duża część tych ludzi, po roku 1861 będzie należeć do „Komitetu Oficerów I Armii” (oficerowie armii rosyjskiej stacjonującej w Polsce), do tzw. czerwonych, albo do organizacji „Ziemla i Wola” wyłonionej z rosyjskiego ruchu narodnickiego. Organizacja oficerska w Petersburgu stawiała sobie wspólny cel walki z caratem i wyzwolenia zarówno Polski jak i Rosji. Zygmunt Sierakowski w roku 1860 znalazł się służbowo (przez niemal rok) w Niemczech, Anglii i Wiedniu, gdzie nawiązał pierwsze kontakty z emigracją. Do Warszawy dotarł w roku 1861, gdzie natychmiast przystąpił do organizowania „Komitetu Oficerów I Armii”.
III. Emigracja polska i rosyjska
Najważniejszym ośrodkiem myśli niepodległościowej za granicą był Londyn, gdzie przebywał Aleksander Hercen i gdzie założył Wolną Drukarnię Rosyjską, współpracując m.in. z Bakuninem i wydając wspólnie z Ogariowem najpierw „Gwiazdę Polarną”, a później od 1857 do 1867 czasopismo „Kołokoł”. To czasopismo, wraz z wydawanym w Petersburgu przez Czernyszewskiego „Sowriemiennikiem”, nadawało ton, stanowiło platformę wymiany myśli, punkt odniesienia dla wielu osób zaangażowanych w działania wyzwoleńcze. Mając wielu współpracowników w Rosji obaj redaktorzy mieli dobre rozeznanie w sprawach bieżących; pisali m.in. o lenistwie, korupcji, braku profesjonalizmu, wzbudzając popłoch nie tylko wśród władz, ale również wśród urzędników państwowych.
Jeśli chodzi o sprawę polską, Hercen poświęcał jej wiele miejsca w swoim piśmie już od 1861 roku, kiedy to w Polsce zaczęły następować gwałtowne wypadki, manifestacje, rozlew krwi, zabici i ranni – pogrzeb 5 poległych, rozpędzenie manifestacji na Placu Zamkowym. Łączy też wydarzenia polskie i rosyjskie w jeden front, dając do zrozumienia, że są elementami tego samego problemu – po krwawych manifestacjach studentów rosyjskich w Moskwie i Petersburgu, w artykule „Trzecia krew” pisze:
Do polskiej i do chłopskiej krwi dolano krwi najlepszej młodzieży w Petersburgu i w Moskwie. Niech przez święte obcowanie te trzy wielkie dzieła łączą się w nierozerwalną jedność: Niezależność Polski, Ziemia dla chłopów, Wolność dla Rosji. [8]
Hercen staje zdecydowanie po stronie polskiej, przyznaje jej pełne prawo do wolności i nie uznaje rozbiorów Polski. Toast, wygłoszony w swoim domu, wobec licznych gości z okazji uwłaszczenia chłopów w Rosji przenosi na karty 96 numeru pisma z 15 lutego 1861 roku:
Za pełną, bezwarunkową niezależność Polski, za jej wyzwolenie od Rosji i Niemiec i za braterskie zjednoczenie Rosjan z Polakami. [9]
Docenienie działalności Hercena wyraziła m.in. polska emigracja we Francji, dziękując mu za jego prace na rzecz wolnej Polski i za jego podnoszenie m.in. sprawy bestialstw dokonywanych przez wojska rosyjskie w Warszawie.
Polacy, mieszkający we Francji, adresują do Pana słowa o ich pełnej świadomości Pańskiej braterskiej sympatii, którą Pan im okazuje. Pozdrawiają w Panu pierwszego Rosjanina, który przyznał Polsce prawo pełnej niezależności w jej granicach historycznych i narodowych. [10]
„Kołokoł” dociera daleko i brzmi bardzo mocno. Wpływa na postawy i jest miejscem, do którego pisze się w zaufaniu. Piszą do niego m.in. oficerowie rosyjscy stacjonujący w Polsce:
Skoro tylko Polacy zauważyli nasze próby zbliżenia się do nich i zmycia haniebnego piętna leżącego na nas, po bratersku podali nam rękę… Ale z żalem stwierdzamy, że maję wiele powodów, aby nam nie dowierzać, dlatego, że oficerowie często przyjmują na siebie zadania szpiegowskie. [Wtręt Hercena: Tu następuje niewielka lista szpiegujących oficerów, pozostających przy warszawskim ordonansie. Proszę korespondenta jeszcze raz, sprawdzić nazwiska, a wtedy chętnie napiętnujemy ich, chwaląc innych]. Myślimy, że z naszej strony konieczna jest ofiara pokutna; jesteśmy na nią gotowi i tylko oczekujemy okazji aby ponieść ją z możliwie wielkim pożytkiem. [11]
W końcu też Centralny Komitet Narodowy, czyli zalążek przyszłego powstańczego rządu, zawarł porozumienie z wydawcą „Kołokoła”, dzięki czemu pismo mogło się stać kanałem, skierowanym do społeczeństw zachodnich, informującym o celach planowanego powstania i prawdziwej sytuacji w Polsce, zakłamywanej przez oficjalna rosyjską propagandę. Zarówno Hercen, jak też Ogariow oraz Bakunin ostrzegali Polaków i rosyjskich oficerów należących do Komitetu, przed zbyt wczesnym rozpoczęciem powstania, uważali, że spowoduje ponowny rozlew krwi i nie ma szans na powodzenie, ale kiedy ono wybuchło, stali całym sercem za nim. Tuż po wybuchu Hercen napisał artykuł pod wielce znamiennym tytułem „Resurrexit!” (łac. Zmartwychwstała <w domyśle Polska>).
Należy też przy okazji wspomnieć o kilku numerach wydawanego w Petersburgu, w 1861, niezależnego pisma „Wielkorus”. Opowiadano się w nim za całkowitym wyzwoleniem Polski, co bardzo dobrze przyjęła wydawana konspiracyjnie w Warszawie „Strażnica”, pisząc, że jeśli tak myśli Rosja, jak w „Kołokole” i „Wielkorusie” to będzie naszą przyjaciółką.
Zarówno kręgi emigracyjne (Hercen) jak też kręgi demokratyczno-rewolucyjne w Rosji zawsze były szczere wobec Polaków. Mimo iż oficjalna propaganda była bardzo wroga, zarzucała podżeganie do buntów, ośmieszała, to nigdzie w dokumentach nie znaleziono braku szczerości czy nieprzychylności wobec polskich dążeń kół demokratycznych rosyjskich. Dyskutowano owszem różne kwestie, jak wspomniana kwestia socjalna, panslawizm, czy termin rozpoczęcia powstania, ale to wszystko był tylko spór o kształt działania, nie zaś o pryncypia.
IV. Rosjanie uczestniczący w powstaniu styczniowym
Precyzyjne ustalenie liczby Rosjan zaangażowanych w działania powstańcze w Polsce jest dość trudne z kilku względów. Po pierwsze przy zapisywaniu nazwisk, zwł. przez Polaków, często dochodziło do ich przekręcania, spolszczania, mieszania ich z pseudonimami. Po drugie Rosjanie-powstańcy, ze względów bezpieczeństwa, celowo ukrywali swoje nazwiska. Zdarzały się również przypadki mylące badaczy, np. młodego rosyjskiego księcia o polsko brzmiącym nazwisku Dalecki, który jako 17-latek przybył do Polski, aby tu walczyć i zginąć.
Dobrze znany jest przypadek przypisania insurgentowi ex post rosyjskiej narodowości ze względów politycznych: najbardziej znany „Rosjanin” powstania styczniowego był… Ukraińcem. Powstanie styczniowe było politycznie i propagandowo korzystne zarówno w PRL jak i w ZSRS (Sowieci obalili carat, z którym Polacy walczyli w powstaniu), więc PRL-owska propaganda uznała, że skoro Ukraina jest częścią ZSRS to Andrij Potebnia, pisany jako Andriej Potiebnia może być Rosjaninem, zwłaszcza że bardzo się zasłużył w przygotowaniach do powstania, dokonał zamachu na namiestnika Królestwa Polskiego, Lüdersa, był w zarządzie Komitetu Oficerów, po czym zginął w walce z Rosjanami pod Pieskową Skałą. W podręcznikach do historii za czasów PRL był przedstawiany jako Rosjanin.
W powstaniu walczyło wielu prostych żołnierzy i podoficerów rosyjskich, często chłopów. Wielu z nich trafiało do powstania, dezerterując z rosyjskiego wojska pojedynczo bądź grupowo. Jednym z powodów był fakt, że w oddziałach powstańczych byli znacznie lepiej traktowani. W wojsku rosyjskim między żołnierzami a oficerami była przepaść; żołnierzy traktowano brutalnie, często okradano z przydziałów żywności i mundurów, byli bici i pomiatani. W polskich oddziałach była znacznie bardziej demokratyczna atmosfera. Zdarzało się, że byli awansowani na stopnie podoficerskie, a nawet oficerskie. Wśród opisanych przypadków było 7 awansów na podoficerów i 4 na stopnie oficerskie. Żołnierze ci bili się niezwykle dzielnie, wdzięczni zarówno za dobre przyjęcie przez Polaków, jak też wiedząc doskonale, że w razie wzięcia do niewoli przez Rosjan czeka ich okrutny los – śmierć lub katorga.
Do powstania trafiali też jako jeńcy. Głośny był przypadek związany z bitwą pod Żyrzynem 8 VIII 1863 roku, w której generał Heidenreich-Kruk zaatakował i zdobył rosyjski konwój z pieniędzmi. Do niewoli dostało się wielu jeńców: ci, którzy chcieli wrócić do swoich, byli odesłani, a kilkudziesięciu zostało, służąc razem z Polakami.
Ogólna liczba szeregowców i podoficerów walczących w powstaniu jest trudna do ustalenia. Piotr Łossowski i Zygmunt Młynarski w swojej pracy Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy w powstaniu warszawskim podają ok. 188 nazwisk. Z pewnością nie jest to liczba pełna. Z drugiej strony kompletny wykaz sądowy osób straconych za udział w powstaniu liczy 500 osób, z czego 75 Rosjan, czyli 15%. Trudno oczywiście przyjąć, że w powstaniu walczyło 15% Rosjan; wzięci do niewoli byli oni po prostu bezwzględnie karani śmiercią, więc ich udział w tej kategorii jest nieproporcjonalnie duży. Polakom częściej ferowano inne wyroki.
Wśród powstańców Rosjan szczególnie wyróżnili się dowódcy oddziałów powstańczych, najczęściej oficerowie, po których pozostały niekiedy barwne i wzruszające historie spisane przez kolegów, bądź dowódców w pamiętnikach powstańczych.
Wymieńmy kilku:
Matwiej Bezkiszkin – dymisjonowany kapitan straży granicznej, początkowo uczył powstańców sztuki wojennej, później dowodził małym oddziałem; wzięty do niewoli został osądzony i skazany na śmierć. Za uderzenie w twarz przewodniczącego komisji sądowej, zwyczajową dla żołnierza śmierć przez rozstrzelanie, zamieniono mu na powieszenie. Wyrok wykonano.
Paweł Bogdanow – emigrant polityczny, absolwent Uniwersytetu w Petersburgu, gdzie prawdopodobnie zetknął się z polskimi kółkami oficerskimi, pułkownik wojsk powstańczych; do Polski przybył z Paryża. Walczył pod Brodami, Mełchowem, Okszą, Opatowem. Generał Hauke-Bosak powierzył mu dowodzenie sześcioma kompaniami, później został szefem sztabu Dywizji Krakowskiej. Po powstaniu udał się do Paryża, gdzie serdecznie przyjaźnił się z generałem Hauke-Bosakiem.
Piotr Krasnopiewcow – sztabskapitan artylerii ros., działał na rzecz powstania jeszcze przed jego wybuchem jako członek Komitetu Oficerów I Armii w Polsce, współautor pisma oficerów rosyjskich do Hercena w roku 1862. Wraz z wybuchem powstania udał się do oddziału powstańczego, walczył na Podlasiu, potem na Lubelszczyźnie i Sandomierszczyźnie. Odebrał sobie życie, prawdopodobnie nie wierząc w powodzenie powstania. Bardzo ceniony przez współtowarzyszy polskich.
Jakow Lewkin, zwany Kozakiem Lotkinem, podoficer w wojsku ros., awansowany w powstaniu do stopnia porucznika. Był dezerterem z wojska rosyjskiego, dołączył pod Opocznem do oddziału Bończy, po czym kilkakrotnie zmieniał oddziały. Szaleńczo odważny, świetny kawalerzysta. Potrafił wjechać do środka obozu Rosjan, rozmawiać z żołnierzami, po czym, przy wyjeździe, likwidował ostatnie straże. Brał m.in. udział w zdobyciu Opatowa. Aresztowany, zbiegł wraz z żołnierzami, którzy go pilnowali wprost do oddziału Krzywdy-Rzewuskiego. Rosjanie, wściekli z powodu jego brawurowych akcji, wysyłali specjalne oddziały, aby go zlikwidować. Bardzo długo bez skutku. Walczył aż do czerwca 1864 roku. W końcu otoczony i aresztowany, został rozstrzelany. Niezwykle ceniony przez swoich dowódców za pomysłowość, brawurę i rzemiosło wojenne.
Nikiforow, kapitan straży granicznej, był prawdopodobnie członkiem Komitetu Oficerów. Brał udział w ataku na komorę celną w Sosnowcu, człowiek niezwykle energiczny i oddany sprawie powstania. Otrzymał od Rządu Narodowego rozkaz zorganizowania sił wojskowych w Galicji; został źle przyjęty przez tamtejszych przywódców polskich, hrabiego Antoniego Golejowskiego i Floriana Ziemiałkowskiego, w gruncie rzeczy wrogich powstaniu. Mimo ich niechęci, sam rozpoczął zaciąg do oddziału, ale w końcu musiał ustąpić. Zaproponowano mu wstąpienie do oddziału na zasadzie prostego żołnierza. Nikiforow przyjął tę, w gruncie rzeczy, obraźliwą propozycję i wykazał się niezwykłym męstwem i umiejętnościami. Walczył w oddziale „Lelewela” (Marcina Borelowskiego). Los nie obszedł się z nim łaskawie. Prawdopodobnie z zemsty za swoje działania w Galicji został oskarżony o coś, nie wiemy o co, przed Rządem Narodowym, który przysłał do dowódcy oddziału rozkaz natychmiastowego rozstrzelania Nikiforowa. Długo ubolewano nad tą decyzją, uważając ją za absolutne nieporozumienie, wręcz odwet.
Warto wspomnieć tutaj o jeszcze jednym Rosjaninie „na wyrost”. Chodzi o Mitrofana Podhaluzina, Ukraińca-Rusina, postaci dosyć tajemniczej, z której propaganda sowiecka, a za nią PRL-owska na siłę starała się uczynić Wielkorusa. Owszem, Podhaluzin służył wojsku rosyjskim, ale pozostał w Polsce po wycofaniu jego oddziału nad Don. W powstaniu dowodził plutonem w jednym z oddziałów, potem zaczął samodzielnie działać na Sandomierszczyźnie. Zachowała się ciekawa historia o tym, jak sprawdzał lojalność polskich chłopów wobec powstania. Po przejściu polskiego oddziału przez wieś, wpadał do niej ze swoimi ludźmi przebranymi za kozaków, udając podjazd wojska rosyjskiego i pytał o przechodzący odział polski. Jeśli pytany opowiedział mu o przechodzącym oddziale i wskazał kierunek przemarszu, wówczas sprawiał mu chłostę z odpowiednią nauką moralną. Walczył do końca powstania. Wycofał się do Galicji, ale Austriacy wydali go Rosjanom. Przez 20 miesięcy był przesłuchiwany w cytadeli warszawskiej. Prawdopodobnie władze chciały od niego wydobyć jakieś niezwykle cenne informacje. Jak nam wiadomo, nie uzyskały niczego. Został skazany na śmierć i rozstrzelany w listopadzie 1866 roku. Był ostatnim skazanym na śmierć za udział w powstaniu.
Wśród Rosjan, którzy zasłużyli się dla powstania była też pewna liczba osób cywilnych. Były to osoby, które przybywały z Rosji do Polski na wieść o wybuchu powstania, chcąc tu walczyć, m.in. wspomniany wcześniej 17-letni książę Dalecki, który zginął w bitwie pod Brenicą, dając wcześniej dowody wielkiego męstwa, czy dwaj młodzi studenci, których schwytano na próbie przekroczenia granicy i osadzono w więzieniu.
Większość jednak to osoby, które tu zamieszkały znacznie wcześniej, brały udział w konspiracji i przygotowywaniu powstania. Wśród nich zasłużyło się specjalnie kilka pań, m.in. Monika Dmitriew, córka generała rosyjskiego; opiekowała się więźniami w cytadeli, dowożąc jedzenie, ubranie, bieliznę, listy; udzielała pomocy rodzinom uwięzionych. Została aresztowana i osadzona na pewien czas w cytadeli, potem w twierdzy modlińskiej, a na koniec została oddana pod nadzór policyjny. Do końca życia przyjaźniła się z Polakami, m.in. zajmowała się tajnym nauczaniem polskich dzieci. Z jej powodu oddana była pod nadzór policyjny jej siostra, a także matka.
Inna Rosjanka Aleksandra Pietrowa, żona wysokiego urzędnika, krewna kapitana Bezkiszkina, rozstrzelanego za udział w powstaniu, była członkiem kobiecej organizacji powstańczej. Współredagowała pismo konspiracyjne „Strażnica” i zajmowała się filantropią, a jednocześnie była łączniczką między powstańcami a więzionymi w cytadeli. Zachowała się piękna opowieść o tym, jak podczas egzekucji członków Rządu Narodowego, stojąc wśród żon rosyjskich oficerów, które sobie żartowały, odeszła od nich i stanęła obok klęczących Polek, opłakujących skazańców. Była przesłuchiwana, ale niczego jej nie udowodniono. Mieszkała do śmierci w 1883 roku, w Warszawie.
Było znacznie więcej osób cywilnych, pochodzenia rosyjskiego, włączających się do pracy na rzecz powstania, ale głównie pozostały o nich nazwiska i krótkie adnotacje sądowe.
V. Podsumowanie
Z punktu widzenia przygotowań do powstania styczniowego należy podkreślić wagę trzech najważniejszych ośrodków, które brały w nich udział i jednocześnie trzech miejsc, gdzie Polacy i Rosjanie walczyli o wspólną sprawę: Petersburg, gdzie obok siebie znaleźli się studenci uniwersytetu i słuchacze szkół oficerskich; Warszawę, gdzie działał Komitet Oficerów, współpracowały z polską konspiracją osoby rosyjskiego pochodzenia i gdzie bezpośrednio przygotowywano powstanie. Trzecim znaczącym ośrodkiem był niewątpliwie Londyn i wydawany przez Hercena „Kołokoł”, który zbliżał, jednoczył i pomagał nawzajem się zrozumieć. We wszystkich tych miejscach Rosjanie okazywali się wiernymi towarzyszami, nawet kiedy spotykali się z pewną niechęcią Polaków, (m.in. dwóch dyktatorów powstania: Mierosławskiego i Langiewicza), kiedy odrzucano myśl o stworzeniu tzw. legionu rosyjskiego, zniechęcano Bakunina do przyjazdu do Polski, itp.
W samym powstaniu stanęli ramię w ramię z Polakami, walczyli niezwykle dzielnie, wkładając zarówno serce jak i umiejętności, pomagając słabo wyszkolonej powstańczej armii. Wielu z nich przypłaciło udział w nim życiem albo na polu walki, albo z wyroku sądu rosyjskiego. Płynie z tego optymistyczna konkluzja, że w każdym okresie i stanie stosunków między tym czy innym państwem, pod powierzchnią oficjalnej polityki i oficjalnej narracji, niekiedy bardzo wrogiej, znajdą się ludzie, którzy dadzą jej odpór i stworzą coś, o czym historia przypomni, wcześniej czy później.
LELEWEL
[1] R. Pipes, Rosja carów, Warszawa 2006, str. 58, 63.
[2] Z mowy cesarza Aleksandra II wygłoszonej w Warszawie 23 V 1856 r., cyt. za: M. Sobańska-Bondaruk, S.B. Lenard (eds.), Wiek XIX w źródłach, str. 228.
[3] Tłumaczenie polskie za: I. Koberdowa, Wielki Książę Konstanty w Warszawie 1862-1863, Warszawa 1962, str. 261-264
[4] R. Pipes, Rosja carów, op. cit., str. 270.
[5] Istniały już wówczas sposoby szybkiej, kolejowej, komunikacji między stolicami europejskimi, choćby Kolej warszawsko-Wiedeńska, czy Kolej Warszawsko-Petersburska.
[6] W. Śliwowska, „Petersburg i społeczeństwo rosyjskie wobec kwestii polskiej w przededniu i w czasie powstania styczniowego” [w:] Powstanie styczniowe, red. Stefan Kieniewicz, Warszawa 1990, str. 541-71, 557.
[7] W.A. Diakow, S. Kieniewicz (eds.), Współpraca rewolucyjna polsko-rosyjska, dokument 28.
[8] Kołokoł, nr 112, 15 XI 1861, „Trzecia krew”. Tłumaczenie własne.
[9] Kołokoł Nr 96, 15 II 1861, „10 lutego 1861 i zabójstwa w Warszawie”. Tłumaczenie własne.
[10] Diakow, Kieniewicz, Współpraca rewolucyjna, op. cit, dokument 17. Tłumaczenie własne.
[11] Kołokoł nr 135, 1 VI 1862. Tłumaczenie własne.
Literatura:
Melania Sobańska-Bondaruk, Stanisław Bogusław Lenard, Wiek XIX w źródłach, Warszawa 1998.
Stefan Kieniewicz, Powstanie Styczniowe, Warszawa 1983.
Richard Pipes, Rosja carów, Warszawa 2006.
W. Śliwowska, „Petersburg i społeczeństwo rosyjskie wobec kwestii polskiej w przededniu i w czasie powstania styczniowego: [w:] Powstanie styczniowe, red. Stefan Kieniewicz, Warszawa 1990.
Irena Koberdowa, „Wielki Książę Konstanty w Warszawie 1862-1863” [w:] Acta Poloniae Historica, t. VIII, Warszawa 1962.
W.A. Diakow, S. Kieniewicz (eds.), Współpraca rewolucyjna polsko-rosyjska, Moskwa 1963.
P. Łossowski Z. Młynarski, Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy w powstaniu styczniowym, Wrocław 1959.
„Kołokoł” Izbrannyje stati A.I. Giercena, Genewa 1887.
10 komentarzy
amtrak1971
29 listopada 2016 o 20:21nie mam czasu na czytanie ,,,, Polak i ruski nie ma nic wspolnego ,,,Polak pan a kacap to kacap ,,,,zreszto bolszewia wybila ruska inteligencje 100 lat temu a kto zostal bydlo czerwone …, jeden kacap zagadywal dziadka a 3 kradlo kury i jajak a powiesz cos to cie ubiut krasnaja armia z amerykanskim sprzetem ,,,, kiedy idziemy na Moskau bo sie niecierpliwie ,,ruskie potrzebuja dobrego kopa w dupe od Polakow ,,
oko "RA"
29 listopada 2016 o 22:30Od końca 18 wieku, mamy zaległe rachunki do wyrównania!
Jak je wyrównamy, wtedy możemy pogadać o porozumieniu.
Puki co, nie ma o czym gadać!
SyøTroll
30 listopada 2016 o 08:28Nie. O jakiej współpracy i jakim zrozumieniu można mówić, skoro my chcemy im narzucić nasz punkt widzenia jako jedyny dopuszczalny. tego samego wobec nas stosuje dobra bo post-majdanowa, „demokratyczna” i „proeuropejska” Ukraina – albo przyjmiemy ich punkt widzenia, albo będziemy wrodzy.
O przeszłości powinno się pamiętać, ale nie powinno się uznawać tożsamości przeszłości, z teraźniejszością i przyszłością, przynajmniej w polityce międzynarodowej. Bo zostaniemy , „100 lat za murzynami”.
tagore
13 stycznia 2017 o 21:02Unicestwienie ludności republiki nowogrodzkiej było nadzwyczaj skutecznym ruchem Moskwy. Bez oparcia w społeczeństwie obywatelskim ,które w Rosji nie istnieje jesteśmy skazani na kształtowanie wzajemnych stosunków przez Moskwę zależnie od jej potrzeb.
polak a nie riusski troll
29 stycznia 2017 o 21:58tagore
nie wierzę….coś drgnęło …ale popieram wniosek końcowy..potem dwukrotny głód na Ukrainie i zmiana składu narodowościowego…
Stefan
26 lutego 2017 o 17:48Kacap zawsze będzie kacapem. Prawdy nie powie. Z ruskiem trzeba gadać jak dawniej, za pomocą szabli i kul. Ten, kto zaufa zdrajcy zginie marnie.
Polskę budować, wzmacniać naród, strzec tradycji i nie marzyć o głupotach, że kacap lub prusak będą przyjaciółmi!
Stefan
26 lutego 2017 o 17:51Lelewel? Raczej Joachim von Löwensprung – pruski, zakłamany dziadyga!
yeah
23 marca 2017 o 01:45Osobiste sympatie, antypatie, także uprzedzenia, nie mają tutaj żadnego znaczenia. Liczy się GEOPOLITYKA. Wystarczy popatrzeć na mapę, by zauważyć, że Polska w takiej, czy innej formie swojej państwowości, jest tamą, barierą dla ekspansji/rozwoju Rosji na zachód (i Niemiec na Wschód). Rosja, która chce być imperium, wywierającym przemożny wpływ na stosunki europejskie i dalej atlantyckie, musi zderzyć się z Polską. Zatem my Polacy, możemy albo z Rosją walczyć skutecznie, lub nie, albo jej ulec, na takich, lub innych warunkach. Tertium non datur. Nie ma żadnej neutralności, żadnej przyjaźni, jest tylko być z Rosją, czy przeciwko niej.
SyøTroll
24 marca 2017 o 14:03Neutralność jest możliwa, a „poprawne stosunki” są lepsze od wrogości prowadzącej do otwartej wojny, do której takie myślenie jak pańskie prowadzi. A do tego potrzebne są nam stabilne politycznie bufory.
Sebastian
10 kwietnia 2017 o 17:55Mam czas na czytanie. Mamy zaległe rachunki, ale bez rozmowy nie dojdziemy do ich wyjaśnienia i zadośćuczynienia. Trzeba zagadać dziadka i odebrać kury Rosjanom. Na Moskwę nie ma po co iść, po co nam ona (chyba, że jako nowa jakość, w nowym systemie). Armię trzeba mieć silną, by nas krasnoarmiejec nie ubił. Jeśli przyjmiemy ich punkt widzenia, narzucony siłą, to nadal będą nam wrodzy, mimo, że będziemy podzielać ich punkt, właśnie dlatego, że nie będziemy podzielać swojego.
Pamięć o przeszłości jest tożsama z jej uznawaniem w teraźniejszości. Jeśli nie będziemy brać pod uwagę przeszłości w działaniach teraźniejszych, po co nam pamięć o niej.
Należy popierać społeczeństwo obywatelskie w Rosji i na wschodzie, by presja oddolna wymusiła zmiany na wschodzie.
Jest to w interesie Polski, by społeczeństwo obywatelskie wygrało na wschodzie, nie jest to mrzonka, lecz konieczność.
Takie działanie może nas przybliżyć do skutecznej walki o poprawę swojego położenia geopolitycznego.
Można się przyjaźnić z „dobrymi” Rosjanami, którzy podzielają nasz punkt widzenia, którzy mają dość samodzierżawia.
Nie można być neutralnym wobec „systemu rosyjskiego”, który nie znosi niczego innego.
Można utrzymywać poprawne stosunki z Rosją, jeśli ta nie daje powodów do konfliktu.
Można się przyjaźnić ze zwykłymi ludźmi, ale w geopolityce obowiązują interesy.
Tylko jeden punkt widzenia może panować w określonej przestrzeni.
Przykład pojedynczych Rosjan tutaj świadczy o tym, że, choć to może długo trwać, to zmiana Rosji, i poprawa przez to geopolityki Polski jest możliwa. A może nawet „przyjaźń”.