Odkąd w 2014 roku Rosja wprowadziła embargo na żywność pochodzącą z Zachodu, Białoruś na potęgę zwiększa eksport produktów egzotycznych do FR. I o ile wielokrotnie zwiększone dostawy owoców i warzyw dałoby się jakoś wytłumaczyć nagłym urodzajem, ale już ryby i owoce morza z kraju, który nie posiada dostępu do morzą?
Białoruscy dostawcy żywności nie raz znaleźli się na celowniku Rosselchoznadzoru. Od kiedy Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego zaczęła urządzać pokazowe niszczenie owoców i warzyw pochodzących z Polski czy innych krajów UE, jadących na białoruskich ciężarówkach, nasi sąsiedzi przerzucili się na ryby.
Według danych Federalnej Służby Celnej, w okresie od stycznia do kwietnia 2017 roku z Białorusi wwieziono na terytorium Rosji ryby i owoce morza na łączną kwotę 37,7 mln dolarów, czyli o 24,5% więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Pod względem masy, wzrost jest jeszcze bardziej imponujący. Całkowita waga importowanych ryb i owoców morza osiągnął 10,66 mln ton, co stanowi 57% więcej niż w analogicznym okresie 2016 roku.
Czyżby pomysłowi Białorusini nagle zaczęli hodować mątwy, kalmary, ośmiornice i łososie na Pińskich Błotach? Nie, bynajmniej. Na rosyjskie stoły trafia przepakowany, objęty sankcjami towar z poza Białorusi, przede wszystkim z Norwegii, Islandii i Wysp Owczych.
Ostatnie podrygi białoruskiego łososia
Kresy24.pl
3 komentarzy
Barnaba
23 czerwca 2017 o 14:46Można ruskich wyrolować? Można! Jak owoce gruntowe nie idą, to pójdą owoce morza- wszak jedne i drugie to owoce!
Japa
25 czerwca 2017 o 18:55Co by nie było i skąd by nie było, byleby nie z Kaczystanu. Tak wygląda krytykiem zwany kaczyzmem
takitam
25 czerwca 2017 o 19:56mnie to się wydaje,że Rosjanie w tym uczestniczą na zasadzie- nic o nas bez nas