Dobra wojna psychologiczna nie jest zła.
Na ulicach 400-tysięcznego rosyjskiego Tambowa, 425 km od linii frontu pod Kurskiem, „nieznani sprawcy” porozlepiali plakaty z głównodowodzącym armii ukraińskiej gen. Ołeksandrem Syrskim i podpisem: „Malczik choczet w Tambow” (Chłopiec chce do Tambowa). To bardzo popularna w Rosji przeróbka piosenki „Tic, tic tac” (Chiki, chiki ta) brazylijskiego zespołu Carrapicho.
Ma to być aluzja do ewentualnych nowych operacji wojsk ukraińskich na rosyjskim terytorium, które mogą nie ograniczyć się do obwodu kurskiego i dotrzeć nawet do tego odległego dziś od frontu miasta.
Plakaty na miejskich słupach, to jeszcze można zrozumieć, choć rozlepiono ich niemało, ale żeby nalepić to na bramie miejscowej rosyjskiej uczelni wojskowej pod wideo-monitoringiem, trzeba mieć naprawdę tupet.
Oczywiście żeby armia ukraińska dotarła do Tambowa musiałby się stać jakiś cud, najpierw jest przecież po drodze nadal nie zdobyty Kursk i Woroneż. Pewnie więc do tego nie dojdzie, a przynajmniej nieprędko. Ale granie na nerwach przeciwnikowi i wyprowadzanie go z równowagi to zawsze nieodłączna część wojny psychologicznej.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!