Działacze społeczni, współpracownicy i przyjaciele więźnia politycznego, obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego, są zaniepokojeni informacją, jaka dotarła z kolonii karnej w Bobrujsku, w której miał odbywać karę pozbawienia wolności Bialacki. Wynika z niej, że nie ma go tam, i nie wiadomo gdzie mógłby się znajdować.
Swietłana Mackiewicz wysłała 22 grudnia list z życzeniami świątecznymi do Alesia Bialackiego. 26 grudnia otrzymała zwrot swojego listu, na którym widniała adnotacja kolonii:„ Nie ma takiego”.
Żona więźnia politycznego Natalia Pińczuk, zwróciła się do administracji kolonii o wyjaśnienia, ale otrzymała enigmatyczną odpowiedź; „znajduje się w instytucji” . Żadnych innych wyjaśnień, z jakiego powodu na liście taka adnotacja się znalazła.
Bliska współpracownica i przyjaciółka Bialackiego z Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, Tatiana Rewiaka, powiedziała, że nic nie wiadomo jej o planach zmiany miejsca odbywania kary przez Alesia Bialackiego. „Ale to bardzo zatrważająca informacja, którą będziemy jutro wyjaśniać” – powiedziała obrończyni praw człowieka.
Byli więźniowie polityczni twierdzą, że cenzorzy więzienni, którzy nie chcą by listy dochodziły do osadzonych, znajdują inne powody i nigdy nie informują, że człowiek „wybył” z miejsca odbywania kary. Obrońcy praw człowieka obawiają się nawet myśleć, że w kolonii mogło zdarzyć się coś strasznego z Bialackim, ale informacja o jego zniknięciu spowodowała prawdziwe zaniepokojenie wśród działaczy społeczeństwa obywatelskiego.
Kresy24.pl/udf.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!