– Moja mama opowiadała mi, co czuli ludzie po śmierci Stalina. Strach przed nieznanym: Co będzie jutro? Płakali ze strachu a nie z miłości do tyrana, wcielonego zła, które zawsze wydaje się być mniejsze – pisze na swoim blogu politolog Aleksander Fieduta.
– Kiedy mama była małą dziewczynką została wywieziona na roboty do Niemiec. A potem, kiedy w 1949 roku została rekomendowana do partii komunistycznej, biuro „kompartii” w Grodnie zablokowało jej kandydaturę. Czekista zapytał ją: „Dlaczego przeżyłaś, gdy wszyscy uczciwi ludzie sowieccy zginęli w Niemczech?” A potem, od 1949 do 1953 roku co miesiąc wzywali ją do wydziału Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego przy ulicy Telmana ( mieszkańcy Grodna wiedzą o co chodzi) żeby zadać jej to sakramentalne pytanie.
Tak więc i ona płakała, ale nie z miłości do wodza. Po prostu wszyscy wiedzieli że jest złem, które zawsze wydaje się mniejszym.
To samo będą czuć się setki tysięcy obywateli Białorusi. Ci, którzy pracują dziś w zupełnie nierentownych przedsiębiorstwach. Ci, którzy otrzymują emerytury na koszt własnych wnuków. Ci, którzy mają coś do stracenia gdy nastąpi wolność.
Kiedyś, analizując badania NISEPI politolog Drakohrust napisał, że opozycja liczy, ma nadzieję, że elektorat Łukaszenki wymrze. Ale on nie umiera. Po prostu, jedno pokolenie emerytow zastępuje kolejne, któremu również nie potrzeba wolności, ale potrzeba gwarancji socjalnych. Maleńka emeryturka jest potrzebna wypłacona o czasie, bezpłatne przejazdy pociągiem elektrycznym, itd…
Minęło ponad dwadzieścia lat. Ci, którzy w czasie wyborów Łukaszenki mieli czterdzieści lat, obecnie są na emeryturze. Te gwarancje są potrzebne właśnie im. Tym, którzy jeszcze pamiętają powiew wolności. Ci, dla których wolność jest droższa niż emerytura, są w katastrofalnej mniejszości. To po pierwsze.
Po drugie. Rozczarowanie. Łukaszenka odszedł, ale wszyscy inni pozostali… Nawet jeśli są w miarę ok, ale to wciąż ci sami ludzie, ci sami urzędnicy, sędziowie, milicjanci. No bo skąd mieliby się wziąć inni? Spośród szalonych opozycjonistów, którzy lamentują o lustracji? Trzeba pamiętać, że Białoruś – to nie Ukraina, ze swoim prywatnym biznesem, niezależnymi prawnikami, wykładowcami uniwersyteckimi, profesorami, którzy zwykle myśleli samodzielnie. Na Ukrainie istnieje tradycja prawdziwej konkurencji politycznej. A skąd wziąć nowych ludzi na Białorusi?
Od tego, że dyrektora teatru poślą na emeryturę, trupa się nie zmieni. A Saakaszwili się nie rozerwie i nie da się sklonować.
I wreszcie.
Przyłączyłem się do pozycji mając 30 lat. W tamtym czasie trzydziestolatkowie byli ostatnimi opozycjonistami, którzy mieli jakiekolwiek przynajmniej doświadczenie pracy w aparacie państwowym. Były nas jednostki. Lebiedźko – deputowany dwóch kadencji, Fieduta, Czałyj. Kto jeszcze? Kaliakin, który wydawał się w tamtym czasie młodym, energicznym, wesołym szefem administracji rejonowej, dzisiaj ma 65 lat.
Alternatywą dla łukaszenkowskich kreatur są emeryci? Albo – takie same łukaszenkowskie gady, które nie posiadły żądnej innej umiejętności, za to potrafią przyjmować ciosy. A czas będzie uderzać boleśnie.
Marna perspektywa, karnawału nie będzie.
Aleksander Fieduta/ blog Radia Svaboda
Kresy24.pl
1 komentarz
Maro
30 lipca 2015 o 16:15Współczuję światłym, prawym i kochającym swój kraj Białorusinom. 🙁