Aleksander Łukaszenka przybył do Grodna 24 kwietnia, gdzie obejrzał mecz finałowy białoruskiej ekstraligi hokejowej Niemen – Metalurg.
Tymczasem dziennikarz Anton Motolko podążając wczorajszą trasą helikoptera Łukaszenki zauważył, że przed przybyciem do Grodna, białoruski dyktator z jakiegoś powodu spędził około czterech i pół godziny w rezydencji w słynnych na całym świecie Wiskulach w Puszczy Białowieskiej. To tam 8 grudnia 1991 rozegrał się największy dramat Putina. Przywódcy Rosji, Białorusi i Ukrainy podpisali traktat o rozpadzie ZSRR.
Białoruski dziennikarz zwrócił uwagę, że o ile służby prasowe Łukaszenki bardzo szczegółowo relacjonują jego poniedziałkową wizytę w Grodnie, wspominając także o jego „inspekcyjnym” locie nad obwodem brzeskim i grodzieńskim ze szpicem Umkiem na kolanach, to już o późniejszym przylocie do Wiskuli, a tym bardziej o tak długim pobycie w lasach pod polską granica tam nie wspomina się ani słowem.
Dziennikarze stawiają pytanie, cóż takiego Aleksander Łukaszenka mógł tam robić? Czy był umówiony na spotkanie z kimś, kto chciał pozostawać anonimowym? Motolko sugeruje, że bogaty program pobytu Łukaszenki w Grodnie to tylko odwrócenie uwagi.
Nie ma jeszcze odpowiedzi na te pytania.
ba
2 komentarzy
qumaty
25 kwietnia 2023 o 11:21…z kimś się spotkał i o czymś rozmawiał. Skoro fatygował się aż odobiście, to bał się podsłuchania i/lub był to ktoś istotny. Lokalizacja Wiskul (3-4km od granicy) wskazuje, że był to ktoś, kto tam pojechał przez Polskę (mimo zamkniętego przejścia granicznego, a więc za wiedzą i akceptacją naszych władz). Chodzi zatem o jakiegoś szeroko rozumianego emisariusza Zachodu.
Andrew
25 kwietnia 2023 o 18:18Ojjjj żeby tylko przez przypadek z okna teraz nie wyskoczył :/