The Telegraph ujawnia przewrotny plan ukraińskiego dowództwa. „Bachmutyzacja” Krymu?
Od kiedy w wyniku ukraińskich uderzeń możliwości bojowe rosyjskiej Floty Czarnomorskiej spadły niemal do zera, a o rosyjskim desancie na Odessę można zapomnieć, Krym stracił swoje dotychczasowe znaczenie strategiczne.
Nie stracił jednak dla Rosji znaczenia politycznego – utrata półwyspu byłaby przecież najboleśniejszym prestiżowym ciosem dla Władimira Putina. I to właśnie chcą wykorzystać władze w Kijowie, by zmusić Rosjan do zużycia na Krymie maksymalnej ilości ludzi i sprzętu. To podobna taktyka jak wcześniej pod Bachmutem, Awdijiwką i Czasiw Jarem w Obwodzie Donieckim.
Żeby odzyskać Krym, bezpośrednie atakowanie go wojskiem i narażanie się na dodatkowe straty w ogóle nie jest potrzebne. Wystarczy odciąć arterie zaopatrzenia wroga, nadal regularnie atakować go tam rakietami i dronami i czekać, kiedy stacjonująca na Krymie rosyjska armia ostatecznie się wyczerpie, przeje zapasy i nie będzie już miała amunicji – pisze The Telegraph.
„Potem wystarczy spokojnie siedzieć i patrzeć jak Rosja musi płacić za utrzymanie Krymu coraz wyższe rachunki, marnując ogromne środki siły i środki, żeby bronić półwyspu i nie uzyskując nic w zamian, oprócz odwlekania na później swojej klęski propagandowej”. Wycofać się z niego nie może, a korzyści wojskowej nie ma z niego żadnej – ocenia portal.
Od kiedy Ukraińcom udało się skutecznie sparaliżować rakietami niemal całą obronę przeciwlotniczą Krymu, uderzenia z powietrza na kolejne przybywające na Krym rosyjskie pododdziały i sprzęt są obecnie o wiele łatwiejsze. Czytaj: ATACMS-y urządziły nocne piekło! Zniszczyli im… wszystko.
Półwysep stał się więc dla Rosjan swoistą „wojskową beczką bez dna”, do której trzeba wrzucać wciąż nowych żołnierzy, drogie samoloty, wyrzutnie, radary, okręty, paliwo, zaopatrzenie i amunicję tylko po to, by ją… nadal mieć. Możliwości operacyjne rosyjskich baz na Krymie są bowiem obecnie drastycznie ograniczone.
Wielu komentatorów zastanawia się, dlaczego Ukraińcy nie odetną ostatecznie jedynych dwóch arterii zaopatrujących Krym: Mostu Krymskiego i połączenia kolejowego przez okupowane południe Ukrainy. Obie są przecież w zasięgu ukraińskich ATACMS-ów.
Jeżeli informacja o strategii „bachmutyzacji Krymu” jest prawdą, wyjaśnienie może być całkiem logiczne: po co niszczyć trasy, którymi w jedną stronę masowo uciekają z Krymu rosyjscy cywile, a w drugą – jadą kolejne transporty wojskowe, które bez żadnej osłony z powietrza i tak zostaną prędzej, czy później „zmielone” przez ukraińskie rakiety i drony.
Lepiej, żeby jechały na Krym, gdzie nie stanowią żadnego zagrożenia, zamiast pod Charków, czy Donieck. O masowej ewakuacji rosyjskich kolonizatorów z Krymu czytaj w materiale: Rozkaz: uciekać! „Nic już nie chroni was z powietrza”.
KAS
5 komentarzy
EdwinRommell
11 czerwca 2024 o 18:24Zgadza się.Odciąć ruska od wszelkiego zaopatrzenia i bacznie pilnować żenyna Krym nie wjechała nawet jedna ciężarówka.Aby tego dokonać należy zacząć od denazyfikacji mostu krymskiego.
Adrian
11 czerwca 2024 o 19:25I po co była kontrofensywa w tamtym roku ? ATACMS skończą się za pół roku może rok, czy Trump da nowe?
Polak
12 czerwca 2024 o 21:20Trump?
A Trump je ma ?
Adrian
13 czerwca 2024 o 19:19Zobaczymy za parę miesięcy czy dziadzia Joe daxrade
Lublin
13 czerwca 2024 o 01:02„Genialny pomysł”? Chyba raczej dość desperacki. Gdyby amerykańskie rakiety i bomby mogły samodzielnie zajmować terytoria, to USA juz dawno podbiłyby cały świat. Ale juz w latach 60. XX w. Wietnamczycy obalili tę teorię – USArmy dominująca prawie we wszystkich kategoriach wy***a się na jednej – ale najważniejszej. Amerykanie znacznie wcześniej zbuntowali sie przeciwko umieraniu za interesy USA niz Wietnamczycy za interesy komunistycznego Wietnamu. I dlatego Wietnam stał się pierwszym krajem który wygrał wojnę z USA.
Wracając do Ukrainy/Krymu. Oczywiście, Ukraińcy mogą długo demolować rosyjskie bazy na Krymie. Jak długo? Tak długo, jak USA i ich przydupasy z UE zgodza się za to płacić. Ale żeby odzyskać Krym, Ukraina musi wysłać tam ludzi – i wielu z nich podczas tej operacji zginie, próbując zabić broniacych Krymu Rosjan. Czy Ukraina ma takich ludzi? Czy zgodzą się za to zginąć? Czy ich ofiara rzeczywiście coś zmieni? czy jednak trzeba będzie „doliczyć” ich do bezsensownych ofiar takich jak te z 2023 ( forsowanie tzw. „linii Surowikina” czy „desant przez Dniepr”)? Jak mawiają nasi wschodni pobratymcy: „posmotrim – uwidzim”.
Władze Ukrainy bez przerwy donoszą o kolejnych „przełomach”, „”inicjatywach”, „pogromach Rosjan” i tak dalej. I co? Nico. Rosjanie nadal okupuja najwartościowsze regiony Ukrainy i powoli pełzną na zachód i północ UA. I tu pytanie: czy „pełzną” bardzo wolno ale skutecznie zdobywając teren bo nie mają siły na nic innego – czy robia to z premedytacją, żeby urządzać jatki na terenach wiejskich a nie w miastach (Ukraińcy w Mariupolu pokazali ile obchodzi ich los cywili…). Jeżeli „to drugie” czyli „nawalamy się w szczerym polu” aby oszczędzić cywili – to p. Zełeński chyba będzie musiał na razie zrezygnować z ogłaszania rychłego odzyskania Krymu, a zamiast tego poprosić USA żeby zbudowała mu czym predzej fabryki klonów takich jak w Gwiezdnych Wojnach. Jak to sie uda – może US Stormtroopers powstrzymaja Rosjan w Donbasie i na Zaporozu a potem odzyskaja Krym. Bo rakiety takiej mocy nie mają…