– Uważam te regulacje za kompletnie nietrafione, a na pewno źle sformułowane – zwłaszcza w części dotyczącej ochrony dobrego imienia narodu jako wspólnoty czy pkt. 2a dotyczący zbrodni nacjonalistów ukraińskich, które notabene urastają do miana nowej kategorii zbrodni popełnionych w dodatku w okresie 1925-1950. Żaden z historyków, których pytałem nie wie o co w tej chronologii chodzi! – powiedział dr hab. Sławomir Cenckiewicz w rozmowie z portalem Dzieje.pl.
– Już na Kolegium IPN protestowałem w tej ostatniej sprawie wskazując znów na brak konsekwencji, bo przecież zbrodnie litewskich kolaborantów na Żydach i Polakach w Ponarach również – idąc tym tropem myślenia – należałoby ująć w ustawie. Uważam, że to jest niepotrzebne, bo wynika z już obowiązujących przepisów ustawy IPN. Pomijam szkodliwość dyplomatyczną takich rozwiązań, bo przecież na Ukrainie nasz IPN nie będzie już w stanie odszukać w dołach śmierci ani jednego Polaka! – krytykował historyk badający dzieje najnowsze, wiceprzewodniczący Kolegium IPN, członek Rady Muzeum II Wojny Światowej, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego.
– Pozostaje jeszcze kwestia praktyczna. Warto się zastanowić, czy państwo, które nie było w stanie ukarać własnych obywateli Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka i przeszukać za życia ich domostw, czy pociągnąć do odpowiedzialności karnej celebryty wkładającego narodową flagę w odchody na wizji, będzie w stanie zrealizować tak wyśrubowane przepisy ustawowe w stosunku do obywateli takich potęg jak Stany Zjednoczone, Izrael, Francja czy Rosja? Znamy jakiekolwiek przykłady ekstradycji z tych krajów? Prywatnie moją opinię potwierdzają wszyscy – historycy, politycy, urzędnicy a zwłaszcza prokuratorzy IPN! Zresztą zapisy noweli powstały faktycznie poza IPN, jeśli nie liczyć dwóch krótkich dyskusji w Kolegium o zbrodniach ukraińskich – powiedział rozmówca Dzieje.pl.
– Polskie państwo w bitwie o pamięć na arenie międzynarodowej konkuruje przede wszystkim z Niemcami i Rosją, ale prowadząc błędną politykę może popaść w konkurencję i konflikt z Izraelem, co jest dla nas szczególnie niekorzystne, bo zarówno Berlin jak i Moskwa będą chciały to wykorzystać, a i narazimy się Ameryce. Zresztą teraz także Kijów – ze względu na nieprzemyślane antyukraińskie „wrzutki” do ustawy ze strony Kukiz ‘15 – próbuje budować sojusz z Izraelem przeciwko Polsce.
Zasadą musi być uznanie wyjątkowości Zagłady Żydów, z którą – pomimo wielu podobieństw – nie sposób zrównać polityki eksterminacyjnej Niemców wobec Polaków. Dla historyka jest to oczywiste! Dla polityków nie zawsze, stąd w wielu wypowiedziach naszych polityków i publicystów, którzy zrównują los Żydów i Polaków, strona izraelska czy amerykańska może dopatrywać się antysemityzmu. Powstaje z tego często niezamierzony spór i konflikt – podkreślił dr Cenckiewicz (na zdjęciu).
– Istotą każdej opowieści i polityki historycznej państwa są aktywa czyli rodzaj „koni pociągowych”, na których buduje się narrację na długie lata. Niemcy będą akcentować zapoczątkowaną w latach 60. politykę rozliczenia z przeszłością III Rzeszy w wymiarze społecznym i głębokim. Potępiając III Rzeszę będą starali się ukazać konsekwencje jakie ponieśli – straty osobowe, utratę Prus i Śląska, hekatombę miast bombardowanych przez Aliantów, skalę gwałtów sowieckich…Jednocześnie wspierają „europeizację nazizmu”, przez co skutecznie wpisują się w żydowską opowieść o wyjątkowości Zagłady, jako pośredniej konsekwencji europejskiego i chrześcijańskiego antysemityzmu i antyjudaizmu, którą bezpośrednio wykorzystała – jako ów realizator Zagłady – niemiecka III Rzesza. I to jest – powinno być – jednym z głównych wyzwań polityki historycznej Polski, jako tej, która przecież nie wystawiła swojej jednostki SS i innych formacji pomocniczych dokonujących zbrodni. Państwo nasze natomiast jako jedyne w świecie stworzyło rządową komórkę pomocy i ratowania Żydów. Ale jakby obok tej narracji Niemcy konsekwentnie odbudowują pamięć i starają się ją przechować o „wypędzonych” ze Wschodu. Pamiętają o utracie ich małej ojczyzny (Heimat): pozostawionej tam kulturze materialnej, tradycji junkierskiej, robotniczej i chłopskiej, duchowej tradycji katolickiej i protestanckiej, literaturze… Robią to konsekwentnie od dziesiątek lat tworząc duszpasterstwa i instytucje archiwalno-historyczno-kulturalne, które są prawdziwymi tragarzami pamięci – przechowują spisane i utrwalone na wideo notacje świadków, dokumenty, pamiątki, rejestr i historie utraconych miejscowości, czy wreszcie kartotekę Niemców „wypędzonych” ze Wschodu – uważa wiceprzewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
– My Polacy wiele moglibyśmy się w tym względzie od Niemców nauczyć. Mając kapitalne argumenty i potencjał moglibyśmy naszą pamięć o Kresach, gdzie w gruncie rzeczy biło przez wieki serce Rzeczypospolitej, przekuć w opowieść o naszej ofierze, utracie połowy terytorium, zagładzie ludzi, kultury, miast, kościołów, naszej tradycji literackiej, pamięci, nawet Katyniu… Czy jest polskie Muzeum Kresów Wschodnich, czy jest polski program edukacyjny, projekt notacyjny, którego celem jest przechowanie pamięci o Kresach? Postulował to kiedyś śp. Janusz Kurtyka. Bez skutku.
Gdzie są kartoteki naszych wypędzonych ze Wschodu? Gdzie są mikrostudia o zgładzonych wioskach polskich na Wołyniu? Jeśli są i powstały, to dzięki indywidualnym zapaleńcom jak pani Ewa Siemaszko, przez lata ośmieszana i izolowana przez „państwowe” gremia na czele z IPN. Nie dostrzeganie tego kapitału to zbrodnia, bo w sensie historycznym i dziedzictwa kulturowego Polska bez Kresów nie istnieje. Straciliśmy tyle czasu, pomarło tyle tysięcy świadków, ale i tak należy to dziedzictwo podnieść – stwierdził Cenckiewicz.
– Federacja Rosyjska jest bardzo trudnym konkurentem dla Polski, ponieważ jej lejtmotywem jest oczywiście mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1941-45. O ile jednak Wojna Ojczyźniana jest spożytkowana głównie w polityce wewnętrznej, to głównym kapitałem, takim „koniem pociągowym” polityki historycznej Rosjan za granicą, jest opowieść o zatrzymaniu Zagłady Żydów i pokonanie największego przestępcy w dziejach świata – Adolfa Hitlera i jego tysiącletniej Rzeszy! W związku z tym musimy konkurować jakby z jedynymi i prawdziwymi Sprawiedliwymi, którzy uratowali resztkę diaspory żydowskiej, dzięki której Żydzi się odrodzili i zbudowali swoje państwo. Ta perspektywa polityki rosyjskiej czyni z nas – obrońców Armii Krajowej i całego antysowieckiego polskiego podziemia, faszystów walczących z wyzwolicielską Armią Czerwoną i Rosją (bo już nie Związkiem Sowieckim), którzy wyzwolili Auschwitz i przerwali machinę Holokaustu. Ten duch przebijał się w ostatnim przemówieniu rosyjskiego ambasadora w Oświęcimiu.
– To jest również opowieść, która bazuje na aktualnej narracji żydowskiej, w której na ogół antysowietyzm Polaków nie będzie – delikatnie mówiąc – zrozumiały. A więc wyzwanie jest przed nami potężne. Dlatego należy odpowiedzieć na to opowieścią „zorkiestrowaną”, nie tylko o własnych cierpieniach pod butem sowieckim i zaborze ziem wschodnich, ale i o tym czym był komunizm, narzucony przemocą nie tylko w Polsce, ale także w NRD, na Węgrzech, Czechach i Słowacji, Rumunii itd. Musimy porzucić reaktywność, wielowątkowość przekazu, schemat moralizatorski, megalomanię i sprowadzanie się do roli strażaków gaszących pożar. A skoro tak, to musi to być opowieść perspektywiczna, z wyraźnie określonym celem do zrealizowania, z podziałem na odbiorcę wewnętrznego i zewnętrznego i jasno przypisaną odpowiedzialnością instytucjonalną za realizację kierunku takiej polityki. Poza tym niezbędna jest koordynacja. Musi być instytucja i osoby koordynujące całość polskiego przekazu adresowanego do świata (z wewnętrznym sobie na ogół radzimy) – powiedział Sławomir Cenckiewicz.
Cały wywiad tutaj.
Oprac. MaH, Dzieje.pl
fot. CC BY-SA 3.0
8 komentarzy
2kbb
16 lutego 2018 o 14:43Kukiz z Isakowiczem mieszają dalej w polskiej polityce…
DDt
16 lutego 2018 o 18:29Nowoczesna z Balcerowiczem już nie?
gegroza
27 lutego 2018 o 22:55przecież rządzi PIS ?
Jarema
16 lutego 2018 o 15:20Cokolwiek byśmy nie sądzili o treści ustawy w części dotyczącej zbrodni ukraińskiego nacjonalizmu, to obecnie wycofanie się z jej zapisów, rozmiękczanie będzie odczytane jako słabość.
Lepiej było wtedy w ogólne nie ruszać tematu niż wykazywać niezdecydowanie, czy wręcz cofać się pod wpływem reakcji słabego partnera, jakim jest Ukraina.
Można ostatnio obserwować niezdecydowanie Polski. Raz min. Waszczykowski demonstracyjnie wyraża niezadowolenie wobec polityki ukraińskiej, a potem prezydent jedzie załagodzić sprawę i uspokoić atmosferę. Nie wygląda to jednak na dobrego i złego policjanta. Obecnie mamy ostre zapisy przeciwko ukraińskiemu nacjonalizmowi, ale już słychać głosy, żeby się z nich wycofać. O co chodzi, gdzie spójność, konsekwencja, stałość?
Pół biedy, jeżeli wcześniej ustąpi strona ukraińska i prace ekshumacyjne na Ukrainie ruszą.
Zenek
17 lutego 2018 o 15:28Ukraina jest dumna z banderyzmu, wysławia idee UPA. Ani, Rosja, ani Ukraina, ani Niemcy, nie są naszymi braćmi i pokazali to na kartach historii. Po co kajać się i błagać swoich nieprzyjaciół, o braterstwo.
spisek
17 lutego 2018 o 20:22Bardzo mi się podoba to, co mówi Pan Cenckiewicz o polityce historycznej prowadzonej przez naszych konkurentów.
Ale to wszystko zgrane karty. Na stole leży już nowe rozdanie, a w nim najmocniejsza obecnie karta we wszystkich wymienionych krajach – neomarksizm.W perspektywie 40-50 lat albo poddamy się jego ideologii tak jak już poddały się Niemcy, Szwecja, Francja czy Wielka Brytania i Kanada albo odbudujemy szkolnictwo, media i sądy wolne od poprawnosci politycznej, tolerancji represywnej, genderyzmu i stu innych zabobonów narzuconych nam przez rządzącą nieprzerwanie od prawie stu lat marksistowską lewicę.
lew
20 lutego 2018 o 22:29spisek=banderowski gloryfikator
gegroza
27 lutego 2018 o 22:58mam mieszane uczucia. Do tej pory pan Cenckiewicz imponował mi wiedzą historyczną. Ostatnio jednak zaczął zxajmować się polityką co już mu tak dobrze nie wychodzi. A ostatnie akapity to już jakieś kocopoły bez ładu i sensu.