31 lipca 1991 r., ok. godz. 4.00 nad ranem, w punkcie granicznym w Miednikach doszło do tragedii – zamordowano 7 funkcjonariuszy.
Żołnierze OMON-u zaatakowali posterunek graniczny na przejściu z Białorusią. Celnikom i policjantom kazano położyć się na ziemi, a następnie strzelano im w tył głowy.
Podczas pełnienia służby w zbrodniczej egzekucji życie straciło siedmiu inspektorów celnych, policji drogowej oraz oddziału Aras.
Ocalał jedynie celnik Tomas Šernas, który na skutek doznanych ran jest przykuty do wózka inwalidzkiego.
Celnikom i policjantom kazano położyć się na ziemi, a następnie zabito ich strzałem w tył głowy.
– Mord w Miednikach – to były ostatnie konwulsje imperium, które widziało, że się rozsypuje i próbowało za wszelką cenę się utrzymać. Droga, która była wybrana, wiodła dosłownie ku przyśpieszeniu procesu rozpadu. Nikt nie poparł ani metody, ani w ogóle celu, przeciwko któremu to było wykonane. Władcy Kremla myśleli, że da się zastraszyć ludzi poprzez wymordowanie celników – okazało się, że nie. Tak samo zresztą i dzisiaj widzimy dokładnie to samo w wojnie na Ukrainie, kiedy dalej im się wydaje, że można atakując obiekty cywilne, zastraszyć ludność i złamać wolę dążenia do wolności. Widzimy, że to nie zdaje egzaminu, kremlowscy despoci niczego się nie nauczyli nawet za tak długi okres – komentuje dla TVP Wilno Artur Płokszto, wykładowca Litewskiej Akademii Wojskowej.
Rozmówca zauważa, że mimo dużej tragedii nie należy porównywać masakry litewskich funkcjonariuszy w Miednikach z wydarzeniami styczniowymi w Wilnie.
– Z jednej strony był miejscowy OMON (Oddział Mobilny Specjalnego Przeznaczenia), a z drugiej Brygada Alfa Specnazu z Moskwy. Już po zajęciu wieży telewizyjnej, gdy naród ani na krok się nie cofnął, było jasne, że Litwa się nie ugnie. Mord w Miednikach to było szaleństwo, niewykluczone, że nawet bez rozkazu Moskwy. Myślę, że była to schizofrenia miejscowych naczelników – uważa Artur Płokszto.
Z masakry ocalał jedynie celnik Tomas Šernas, który na skutek doznanych ran jest przykuty do wózka inwalidzkiego. Dekretem Prezydenta Republiki Litewskiej wszystkim funkcjonariuszom przyznano Order Krzyża Pogoni I stopnia (obecnie Wielki Order Krzyża Pogoni).
Masakrę w Miednikach uznano za przestępstwo przeciwko ludzkości, które nie ma terminu przedawnienia. Wciąż jednak nie udaje się ukarać winnych. Karę poniósł tylko jeden sprawca zbrodni, łotewski obywatel Konstantin Michailov. Litewski sąd skazał byłego funkcjonariusza OMONU na dożywocie. Pozostali zostali skazani zaocznie.
W rocznicę masakry w Miednikach prezydent Gitanas Nausėda zapewnia, że tragedia, która wydarzyła się 33 lata temu, świadczy o mizerności kremlowskiego reżimu. Przywódca kraju ma nadzieję, że Rosja, która powtarza podobne działania, poniesie klęskę w wojnie z Ukrainą.
– Zbrodnia popełniona w tym miejscu 33 lata temu miała świadczyć o sile okupantów. Zapamiętamy ją jednak na zawsze jako znak bezsilności upadającego imperium. Tragedia po raz kolejny pokazała słabość reżimu, który w końcu nieuchronnie przegrał. Uważam, że tak jak na Ukrainie, obecny reżim rosyjski poniesie klęskę – powiedział Nausėda podczas uroczystości w Miednikach.
– Nasi oponenci wciąż mylą przemoc z prawdą. Dlatego po raz kolejny czeka ich rozczarowanie. Nie ma potężniejszej siły niż ci, którzy walczą o wolność, sprawiedliwość i godność ludzką. Nie ma większej zachęty do poświęceń niż świadomość, że ostatnie resztki ludzkości kończą po drugiej stronie – podkreślił przywódca kraju.
ba za wilno.tvp.pl/zw.lt
1 komentarz
IjonTichy
1 sierpnia 2024 o 13:57A kogo to.Napewno nie (biało)rusów i Baćkę.Ani druzja.