Centralny plac w Wielkiej Brzostowicy. Mały, koszmarny Lenin w pozie inwalidy za złamana ręką stoi na ogromnym postumencie, niby dziecko na taborecie. A za Leninem, majestatyczny kościół, który w tym roku obchodzi 400 – lecie – pisze Dmitrij Bartosik na swoim blogu na „Svabodzie”.
Ale, jak mówi brzostowicki krajoznawca Nikołaj Pacenko, nie tylko z tego powodu słynie świątynia.
„Został zbudowany w 1615 roku przez właściciela Brzostowicy, kasztelana Wileńsiego Hieronima Chodkiewicza. Tu, w 1621 roku spoczęło serce słynnego wodza Rzeczypospolitej Jana Karola Chodkiewicza, który pod Chocimiem doszczętnie rozbił wojska osmańskie, przez co uratował Europę Zachodnią przed inwazją turecką, no i chrześcijaństwo, i za co osobiście dziękował mu papież.
Tu w Brzostowicy Wielkej, podobnie jak w Rowaniczach na czerwieńszczyźnie, i w Raśnie pod Drybinem, pod koniec lat ’80 zamierzano kościół odrestaurować. Stanęły nawet rusztowania , ale rozpadł się Związek Radziecki i prace wstrzymano. Można by pomyśleć, że gdyby sojuz przetrwał jeszcze kilka lat, wszystkie świątynie na Białorusi zostałyby odrestaurowane?
Jednak brzostowicki kościół spłonął, zaraz po puczu Jelcyna.
– W połowie lat ‘80. Zaczęli budować rusztowania wokół tego kościoła, ale rozpoczęła się pierestrojka i prace wstrzymali, choć rusztowania nadal pozostały. Został wykonany projekt konserwatorski. No a potem, stało się tak, że pod koniec sierpnia 1991 roku, kiedy rozgonili pucz moskiewski, tu wybuchł pożar. W kościele od dawna była pracownia stolarska, dużo trocin, desek, nocowali tam bezdomni, no i się zapaliło. I rusztowania spłonęły i dach, który wtedy jeszcze jakoś się trzymał.
Mówili wtedy, że płomienie pożaru widać było z Białegostoku, z Wołkowyska i z Grodna.
Pałac Kossakowskich mógł być prawdziwą ozdobą Brzostowicy. Elegancki, dwupiętrowy, z dużą ilością wieżyczek przypominający bajkową scenerię. Mógł być, ale go nie ma, z pałacu pozostała tylko brama wjazdowa.
– Za to losy ostatnich mieszkańców pałacu Kossakowskich, mogłyby posłużyć jako kanwa powieści przygodowej – mówi mieszkaniec Wielkiej Brzostowicy Marian Bajer.
– W 39. roku mieszkali tu hrabiostwo Kossakowscy. Była starsza pani hrabina, młodsza i jej córka, która przyjechała tu rodzić z Kanału Augustowskiego. I wtem weszli Rosjanie i wyrzucili hrabinę.
A mężowie ich byli oficerami. Zostali powołani do wojska. Dwa tygodnie później, wszyscy zostali wyrzuceni z pałacu. Zamieszkali na naszej ulicy – Dolnej, u rodziny Małyniczów. Tam trzy dziewczyny w tej rodzinie były, jedna mężatka i dwie panny. Janina była nauczycielką, a druga – Teresa była oficerem polskiej armii. I Kossakowskich do nich przesiedlili. Ale w lutym 1940 roku wszystkich ich wywieźli.
Dwie młode kobiety, Janina i Teresa uratowały ostatniego z rodu Kossakowskich – Aleksandra, który zimą roku 40. nie miał nawet roczku. Nie przeżyłby transportu na Syberię. Enkawudzistów oszukały, przy użyciu lalki – mówi żona pana Mariana Bajera – Wiesława.
– Jej zrobili lalkę, którą zabrała zamiast dziecka. I powieźli ich na Pograniczny do pociągu. A syn hrabianki został. Miał wtedy 9 miesięcy, i wychowywał się tu u nich. Kolegowałam się z tymi kobietami. One w 1952 roku wysłały chłopca do Polski, do jego rodziny. Do 16 roku życia wychowywał się w Polsce, ale jego matka była już w tym czasie w Londynie, bo z Syberii przez Afrykę dotarli do Anglii. I chłopiec pojechał do matki, ale nie był z nią blisko.– On tę Teresę bardzo chciał zabrać do siebie. Jego polska rodzina zrobiła dla niej zaproszenie, a on wynajął mieszkanie w Polsce dla niej. Bardzo chciał, żeby przyjechała. I ona zdecydowała się pojechać, cieszyła się, opowiadała, że z tej okazji piękną sukienkę sobie kupiła. Ale nie wypuścili jej. Nie wypuścili jej do Polski. Ona strasznie to przeżywała, Aleksander też przeżywał….
Pałac Kossakowskich tak jak większość brzostowickich zabudowań spłonął podczas wycofywania się Niemców. Miasteczko palili też żołnierze Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej (ROA) kolaborującego z hitlerowcami generała lejtnanta Armii Czerwonej Andrieja A. Własowa.
Oto jak zapamiętali mieszkańcy Brzostowicy Wielkiej tych „oswobodzicieli”.
– Kiedy Niemiec się wycofywał, z tyłu kroczyła armia Własowa, wielkie obozowisko… Wieźli ze sobą krowy i wszystko co możliwe. Wycofując się ostatni żołnierze zaczęłi Brzostowicę palić.. Całe centrum płonęło. Oni wszyscy po rosyjsku rozmawiali. Tym właśnie się tu zajmowali… Napadali na kobiety, moją babcię chcieli zgwałcić. A w sąsiedztwie mieszkała matka księdza, nie miała nogi. Wyciągnęli ją do ogrodu i tam ją gwałcili. Tak wyglądało ich wycofywanie….
– Zgwałcili matkę księdza? A ile ona miała lat?
– Starszą kobietą już była. Koło sześćdziesiątki. Oni nienormalni byli. Wygłodniali kobiet.
Jak wyglądał pałac, można zobaczyć w muzeum Brzostowicy Wielkiej, które powstało jesienią ubiegłego roku.
Kresy24.pl za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!